♥ 79 ♥

14 6 0
                                    

Drogi pamiętniczku,

 Nienawidzę życie, chcę umrzeć, chcę zabić. Jestem psychopatą

Wszystko tak strasznie się skomplikowało. Wszystko jest teraz inne, Tak bardzo bym chciała cofnąć czas, wybrać inaczej... Ciąży na mnie jakieś fatum, klątwa. Za każdym razem, gdy jestem zbyt szczęśliwa zawsze musi stać się coś złego, bardzo złego. Wtedy wszystko się wali.

Straciłam "miłość", to kłamstwo, w którym żyłam przez pół roku. Jednak wciąż boli, chociaż wiem, że nie powinno. Przecież uwolniłam się, uciekłam z tej toksycznej relacji! A wciąż moje serce zamknęło się, by zregenerować kolejną głęboką ranę. Bije ode mnie aura zimna i bólu. Znowu zamknęłam się w sobie i pluję jadem na prawo i lewo. Powoli odsuwam się od wszystkich, nie pozwalam sobie pomóc. Przynajmniej nie wracam do przeszłości, do mojej starej mnie. Niby wciąż dbam o siebie, z zewnątrz nie widać żadnej różnicy, a tymczasem w środku istnieje niekończący się chaos bólu, żalu i nienawiści. Mam ataki paniki, nie panuję nad emocjami, ciągle myślę o śmierci, tak bardzo chcę sięgnąć po tą przeklętą żyletkę. Próbuję przed wszystkimi udawać, że nie jest tak źle. Powoli leczę się z TEGO. Staram się unikać GO jak ognia, on mnie niby też. Jednak wszędzie się spotykamy, on przechodzi obojętnie, a ja trzęsę się ze strachu, który nie wiem skąd się wziął. Mam dość!

Mój mózg jest skołowany i zamiast robić sobie przerwę już szuka innego ramienia do pocieszenia. I jeszcze zaczął mi się śnić Christopher.

Jak widać ten wpis jest tak chaotyczny, jak moje myśli. Aczkolwiek, ta jedna setna perfekcjonizmu we mnie każe mi to uporządkować. Wątpię, by mi się to udało. A więc...

W piątek wróciłam do domu wciąż w "żałobie". Ze względu, że tak jak zwykle wracałam z Lissą do domu, musiałam znowu założyć maskę. Nie chciałam kłamać, a tym bardziej nie chciałam jej dalej martwić. Już wystarczająco nasłuchała się o moich problemach. Spędziłam z nią klika godził, włócząc się po mieście i cały ten czas trzymałam w sobie ogrom bólu przykryty wyćwiczonym uśmiechem. Dopiero w domu po upewnieniu się, że nikt nie patrzy dałam upust emocjom. Tak naprawdę ledwo przeszłam przez próg i już miałam łzy w oczach. Płakałam wiele godzin. Nie wiem kiedy zasnęłam wyczerpana i odwodniona. Jednak cieszę się, że wyrzuciłam z siebie ten cały żal niemym krzykiem i szlochem, niż zadawaniem bólu.

Sobota minęła mi bardzo leniwie. Pomijając już fakt, że zaraz po przebudzeniu miałam straszną chrypę, ledwo trzymałam się na nogach i niemiłosiernie piekły mnie oczy. Miałam też pare czerwonych śladów na rękach od gryzienia, musiałam jakość stłumić krzyki. Tego dnia chciałam przesiedzieć cały dzień przed laptopem z moją "depresją". Początkowo udawało mi się to. Wstałam około dziewiątej, więc od razu wskoczyłam na fotel przed komputer i robiłam jakieś głupoty. Nie przepadam za weekendem, bo jestem z dala od moich przyjaciół, siedzę z patologią w domu i nie mam co robić. Aczkolwiek, Lissa zaproponowała wyjście, też nie lubi siedzieć w domu. Zgodziłam się pomimo burzliwego humoru, który towarzyszył mi od przebudzenia, bo na dodatek tego wszystkiego dostałam okres. Bowiem wszystko mnie denerwowało, a także byłam milimetry od ataku agresji.

Wyszłam z domu dość energicznym krokiem w rytm utworu metalowego, którego wtedy słuchałam. Próbowałam się uspokoić za pomocą mocniejszych klimatów, a sama wyglądałam jak członek gangu. Ubrana cała na czarno, skórzana kurtka zarzucona na ramiona, ciemne włosy związane w wysokiego kucyka, zabójcze kreski na powiekach i nóż w kieszeni. Nie ważne kogo mijałam, wyobrażałam sobie jak giną z mojej ręki. Nie wiem czemu. Po prostu chciałam, by wszyscy ludzie na planecie zginęli. Wkrótce przed oczami miałam ciekawą wizję, bo moja chora wyobraźnia przejęła kontrolę. Widziałam coś w stylu końca świata. Czarne niebo, ulice skąpane w krwi milionów trupów. I ja, niczym Śmierć w swojej postaci idę pośrodku chaosu zbierając żniwa dusz. Nie miałam na to wpływu i pomimo tak ohydnego "widoku" napawałam nim oczy z szerokim uśmiechem na czerwonych od szminki ustach. Nawet przytulając się z Lissą miałam przed oczami jej śmierć na mnóstwo sposobów.

My Life, nothing specialOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz