♥ 2 ♥

180 11 9
                                    

Drogi pamiętniczku,

Nie wiesz tego jeszcze, ale mieszkam w internacie w jednej z dzielnic LaBelle. Takie miasto w Florydzie. Jest trochę ciężkie do wytłumaczenia za każdym razem, gdy ktoś pyta. Dlaczego? Bo mieszkam w bardzo bliskiej okolicy. Zawsze pada ten sam argument z mojej strony. Nie mam autobusu prosto do tej dzielnicy. Albo dla osób, którym ufam (a jest ich w sumie coraz więcej) mówię wprost, że boję się jeździć autobusami.

Naprawdę są przerażające. Pamiętam jak kiedyś, kiedy jeden z pierwszych razów pojechałam sama. Na pewnym przystanku wsiadł podejrzany typek. Usiadł niedaleko mnie. Przez całą drogę czułam na sobie swój wzrok. Wysiadłam na moim przystanku, praktycznie w centrum miasta. Po przejściu parunastu metrów odkryłam, że mężczyzna idzie za mną. Ze względu na to, że od najmłodszych lat ojciec zastraszał mnie, ze jeśli nie będę ostrożna to ktoś mnie porwie, zgwałci, zabije i sprzeda moje organy. Pielęgnował mój strach odkąd skończyłam pięć lat. Brzmi super co nie? Więc wyobraź sobie pamiętniczku moje przerażenie w tamtej chwili. Wpadłam do pierwszego lepszego sklepu, gdzie zgubiłam tego chuja.
Od tamtej pory nienawidzę autobusów.

Kontynuując, wczoraj wróciłam z internatu. Obawiałam się tego co spotkam w domu, ale jest jak na razie spokojnie. Dlaczego się obawiałam?

Po pierwsze dostałam C, a mój ojciec wymaga ode mnie ocen A i B. Od najmłodszych lat byłam tą jedną z najlepszych w nauce. Rodzinka tak bardzo przyzwyczaiła się do moich stopni, że teraz jeśli zawalę tylko raz mam przesrane. Za każdą C jest awantura. Wysłuchuję, że uczę się po to, żeby zaliczyć. Ta... wystarczy jedna ocena i już się staczam. Natomiast jak dostanę A lub B nie mówią nic. Nie ważne ile stypendium zdobędę i tak interesuje ich to jedno C. A jak mam F to już mogę się wyprowadzać póki tego nie poprawię.

Po drugie, pochodzę z rodziny patologicznej. Ojciec pije i jest agresywny (chociaż nigdy nie oberwałam), matka (to słowo ledwo przechodzi mi przez gardło) pije i jest darmową dziwką, a mój brat to zboczeniec uzależniony od gier. A ja, ja jestem ich kozłem ofiarnym. Nie ważne co się dzieje, to ja ostatnia obrywam, choć rzadko fizycznie. Chociaż szczerze... wolę, żeby mnie tłukli. Dobra, ale zbaczam z tematu.

Na dodatek tego wszystkiego, jestem przeziębiona, więc umieram bardziej niż zwykle. Za jakieś dwa dni idę do lekarza, mam nadzieje, że w końcu się zdecyduje na co choruję.

Słyszałam już o astmie i refluxie. Natomiast w mojej rodzince "popularna" jest cukrzyca. Po ojcu odziedziczyłam alergię na pyłki. Natomiast po kochanej mateńce mam w chuuuj chorób psychicznych. Nawet nie chce mi się wymieniać. Jak na razie przerwałam wizyty u psychologa z rozkazu ojczulka. "Taaak, uczyń się chorą. Dadzą ci papierek i zamkną w wariatkowie". Bardzo możliwe, że jednak przesadzam z tymi chorobami, ale no cóż - paranoja.

Wiem, że mój styl pisania jest trochę... chaotyczny, ale to dlatego, że nigdy nie pisałam pamiętnika. Zwykle piszę jakieś opowiadania (takie tam specyficzne hobby w moim otoczeniu), więc to jest dla mnie dość nowe.

Jest progres, zamiast pustki jestem dzisiaj przybita. Najlepsza emocja na jaką mogłam trafić, no po prostu super. Przygotowywałam dzisiaj rzeczy na święta, które mam spędzić z moimi przyjaciółkami - Lissą i Sophie. Znamy się już dwa i pół roku, i wiem jedno one są cudowne. Jesteśmy jak siostry, nierozłączne, no dobra. Szkoła średnia dała radę. Lissa jest starsza i skończy szkołę szybciej niż ja, i Sophie, które wylądowałyśmy w tej samej klasie. W sumie pasowałoby bardziej przedstawić ci je obie.

Lissa - najstarsza z nas trzech, chodzi do szkoły gastronomicznej, opiekuje się nami kiedy zachowujemy się jak debile, jest kochana i ma przejebane w domu. Jej rodzinka udaje wiecznie świętych, kiedy jest całkiem inaczej. Sophie - młodsza ode mnie o kilka miesięcy, nie ma najlepszych ocen, ale wspiera mnie cały czas, jest na kierunku reklamy, też ma wymagających rodziców. Kontynuując mamy zamiar kolędować w tym roku.

Ogólnie przemyślałam ten tydzień. Na jego początku obiecałam sobie, że nie będę sprawiać problemów, ale wyszło na odwrót. Ewidentnie trafiłam na czarną listę wychowawców internatu. No cóż, nic nowego, przecież wszyscy mnie nienawidzą. Jestem bezużytecznym śmieciem, który powinien umrzeć. Jebanym błędem w egzystencji.

Zastanawiałam się też nad Tobiasem i Jeffrey'em. Już tłumacze kim oni są. Tobias to chłopak, z którym tańczyłam na szkolnej potańcówce. Najlepsze jest to, że on w ogóle nie jest z naszej szkoły. Natomiast Jeff to koleś, którego spotkałam przez neta. Mów, że się we mnie zakochał i chce ze mną być.
W ich sprawie nie wpadłam na nic nowego.

To chyba wszystko co mam ci dziś do napisania.

Do widzenia pamiętniczku

My Life, nothing specialOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz