♥ 100 ♥

41 4 1
                                    

 Judith przetarła zmęczone oczy. Powinna zmienić jasność ekranu już kilka godzin temu. Ignorowała pieczenie spojówek. Odłożyła długopis obok ostatniej kartki.

– Skończyłam – westchnęła zmęczona jednocześnie rozprostują ręce. Była.. szczęśliwa.

Biuro spowijał mrok, zakłócany jedynie przez światło laptopa. Kobieta spojrzała na elektryczny zegar. Wybiła równa piąta. Zostało jej kilka godzin, o ósmej jej współlokator powinien wrócić z nocnej zmiany. Jej uśmiech momentalnie zbladł. Jeszcze raz przetarła oczy, gdy pojedyncze łzy zaczęły się w nich gromadzić.

- Prawie połowa grudnia – przejechała ręką po twarzy. – Trzynasty, to dzisiaj. Wtedy się zaczęło i tu się skończy.

Judith sięgnęła do najniższej szuflady w biurku. Jednak nie była wstanie wydobyć przedmiotu siedząc. Zeszła z fotelu i klękła, zaklęła cicho pod nosem przez ból. Chwilę jej zajęło wyciąganie drugiego dna. Chciała się wyprostować, by przeanalizować zawartość szuflady, ale zapomniała o biurku. Uderzyła z impetem w blat, syknęła cicho, a deska wypadła z jej drobnych dłoni. Po chwili głośny huk było słychać w całym budynku.

- Kurwa mać – warknęła masując bolący punkt na głowie.

Odetchnęła głęboko przywracając się do stanu "harmonii". Wyciągnęła z szuflady kilkanaście identycznych koperty zaadresowanych do różnych ludzi. Jednak nie były one tym czego brunetka szukała. Pojedynczy kosmyk wymsknął się z wysokiego kucyka. Nieco zirytowana Judith odgarnęła go za ucho. W końcu znalazła przedmiot, w swych chudych dłoniach trzymała dość mocno zniszczony żółty zeszyt.

– Witaj przyjacielu – spojrzała na niego ze łzami w oczach, dorwały ją sentymenty.

Delikatnie pogładziła małe wgłębienia wypełnione złotym brokatem. Wiele kartek wystawało poza okładkę, musiała je dokleić, gdyż zabrakło jej miejsca. Grzbiet zeszytu też był sklejony taśmą, by trzymać wszystko w miejscu. Oryginalnie stron pamiętnika było zaledwie dziewięćdziesiąt pięć, które były zszyte ze sobą. Teraz gdyby dodać wszystkie nieumiejętnie wklejone kartki zeszyt zawierałby razem ponad dwieście.

Kobieta podniosła się z ziemi tym razem uważając, by nie uderzyć się w blat. Usiadła z powrotem na fotelu, a pamiętnik położyła obok ostatniego listu. Wśród gotowych kopert znalazła jedną pustą. Złożyła ostrożnie kartkę i włożyła ją do środka. Następnie zaadresowała odpowiednio list, było to po prostu napisanie imienia i nazwiska adresata. Dodała kopertę do reszty i otworzyła pamiętnik na dwóch ostatnich stronach. Specjalnie pozostawiła te oryginalne, modliła się w duchu, by tyle jej wystarczyło. Sięgnęła do czerwonego, plastikowego kubeczka. Znajdowało się w nim mnóstwo różnych długopisów. Judith wybrała ten czarny, gdyż niestety ten, którego dotychczas używała już się skończył. Przyłożyła narzędzie do papier, ale nie pisała. Musiał się poważnie zastanowić jak mają wyglądać jej ostatnie słowa zapisane w tym zeszycie. Nagle wpłynęła w nią inspiracja, po chwili zagorzale zapisywała kolejne słowa.  

***

Drogi pamiętniczku,

 Mój najwierniejszy przyjacielu... Nadszedł czas, w końcu spełnię mój plan. To... ten wpis, to pożegnanie.

Niestety nie byłeś w stanie mi pomóc. Nie uraź się. Chociaż... Co ja mówię? A raczej piszę. Przecież jesteś tylko martwym przedmiotem. Nie masz pulsu ani uczuć. No cóż...

Wychodzi na to, że zawiodłam samą siebie. Nic nowego, kolejny dowód, że jestem do niczego. Też nic dziwnego, chory nie jest w stanie wyleczyć samego siebie. Czemu po prostu nie zgłosiłam się do specjalisty? Nie wiem... Powinnam to zrobić, może historia potoczyłaby się inaczej... Ale już podjęłam decyzję, a teraz muszę się skonfrontować z konsekwencjami. Pod ich wpływem znowu wybrałam. Zabije się.

My Life, nothing specialOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz