♥ 82 ♥

9 6 0
                                    

Witaj matko,

 Piszę do ciebie te ostatnie słowa, chociaż na nie nie zasługujesz. Powinnam po prostu porzucić ten list. Nawet nie wiem czy żyjesz. Jednak nadeszła pora, by jedna z nas w końcu zachowała się jak na dorosłych przystało. Tak więc, nie widziałam cię od około sześciu lat. Nigdy nie przeprowadziłyśmy tej rozmowy i nigdy się to nie zdarzy. Dlatego pozwól i przekażę ci cały mój ból zebrany przez te lata nim odejdę. Porzuciłaś mnie...

Musiałaś nienawidzić mnie od samego początku. Zanim się jeszcze urodziłam – od poczęcia. Powtarzałaś mi wiele razy, że nic nie wiem. Przecież byłam tylko pyskującym ciągle bachorem. Jednak gówniary mają swoje sposoby. Dowiedziałam się więcej niż powinnam, może nawet więcej niż ty wiesz.

Kiedy nosiłaś mnie pod swoim sercem nie interesowało cię jaką krzywdę mi wyrządzałaś. Paliłaś i piłaś na potęgę, a na pewno miałaś świadomość, że to mi zaszkodzi. To mogło mnie nawet zabić, chociaż skoro masz ten list, to i tak doszło do tego samego. Wiem o tym od dziadka, przybranej babci i losowych ludzi, którzy się mną zajmowali kiedy ciebie nie było.

To twoja wina, że porzuciłam wiele moich marzeń. Lekkoatletyka poszła się jebać, bo moje płuca dobrze się nie wykształciły, a stawy były słabe. To przez ciebie opuszczałam miesiące nauki, przez co dzieci mnie nie lubiły. Przeżywałam tortury w szpitalu, bo nie mogłaś sobie odmówić tego winka.

Ty i ojciec nie byliście dla siebie stworzeni. Pomyliliście się co często się zdarza, ale z drugiej strony żadne z was nie potrafiło tego przerwać. Nie był dobrym mężem, mogę śmiale przyznać, że był tragiczny. Ojcem zresztą też najlepszym nie był. No przynajmniej dla Russela, ja miałam trochę lepiej. Troszczył się o mnie w dziwny sposób, ale wiem, że chciał dla mnie najlepszego. W przeciwieństwie do ciebie.

Podczas prawie każdej naszej kłótni wypominałaś mi w kontrargumencie, że to TY ze mną wszędzie chodziłaś. Jednak to, że masz do mnie ograniczone prawa, mówi samo za siebie. Nigdy nie dowiedziałam się, czemu ci je odebrano, ale wiem jedno – to coś znaczy. Pozwól, że przypomnę ci jeden ważny fakt. To ty proponowałaś mi wyjście gdzieś, gdyby nie to prawie cały czas bawiłabym się wokół domu.

Wiedz jednak, że cię kochałam. Broniłam kiedy ojciec był agresywny pomimo, że Russel mi nie kazał. Dzieliłam się słodyczami, a sama powinnaś pamiętać jak bardzo tego unikałam, jak bardzo cię szanowałam kiedy uczyłaś mnie szyć. Byłam grzeczna i robiłam wszystko co mi kazałaś. Ale według ciebie te dziecięce czyny, to było za mało, żeby cię zadowolić. Zawsze było ci za mało. Ja, ja miałam być idealna. Twoim najlepszym dziełem.

To, że zdradzałaś ojca to twoja sprawa, nie mam zamiaru się w to wkręcać. Rozumiałam też czemu uciekałaś, był alkoholikiem i stosował przemoc. Jednak wściekłam się kiedy mnie zostawiłaś. Zniknęłaś nagle bez pożegnania. Ja bym to zrozumiała w jakiś sposób, wystarczyło powiedzieć...

Wiesz jak ja się wtedy poczułam?! Jakby ktoś rozdarł mnie na pół, moje serce rozjebane na milion kawałków. Czy cię to w ogóle interesowało? Myślałam, że mnie kochasz, że jestem dla ciebie najważniejsza, ale widocznie wszystko było jedną wielką jebaną iluzją. Byłam twoją maskotką, jebaną kukiełką!

Tak bardzo bolało... wiesz ile miałam blizn dzięki tobie? Wiesz jak bałam się w kimkolwiek zakochać? Bo bałam się, że mnie zostawią tak jak ty. Wiesz jaki to był dla mnie gwóźdź do trumny? Wiesz że próbowałam się zabić wielokrotnie?! Widzisz na jak wiele dziedzin mojego życia wpłynęłaś? Jak bardzo zniszczyłaś mi życie?

Ale ciebie to nie interesowało...

Zostawiłaś mnie samą w piekle kiedy ja liczyłam, że mogę ci zaufać...

Nie potrafię ci tego wybaczyć. Nie po tym ile razy usłyszałam, że masz mnie dość, że sie zmieniłam na gorsze i ten jeden raz kiedy powiedziałaś dokładnie tymi słowami: "żałuję że was urodziłam". Wiesz jak długo musieli mnie uspokajać?

Zaczęłam sie zajadać i na przemian głodzić na śmierć. Zrobiłam dziurę w ścianie swoją własną pięścią, a chyba już dostatecznie wspomniałam jak słabe jest moje ciało. Nagle stałam się niedoszłym samobójcą. To przez ciebie zaczęłam sie ciąć.

Kiedy już w końcu mi przeszło i myślałam, że nigdy cię nie zobaczę - przyszłaś. I zaczęłaś robić na nowo gnój w moim życiu. Próbowałaś zniszczyć mi życie po raz kolejny. Próbowałaś zniszczyć mnie słowami, przekupić, okradałaś własną córkę. Zeszłaś na dno. I to twój wybór.
Jak mogłaś spróbować to zwalić na mnie. Naprawdę stwierdziłaś, że wszystkie twoje problemy to moja wina?!

Zostawiłaś mnie w najważniejszym okresie mojego życia – stawianiu się dorosłą. Wiesz ile razy potrzebowałam rady matki? Ile razy podjęłam zła decyzje i musiałam sama sobie dać rady? Przyjaciółka musiała mi pokazać wizję dzieci, bo ciebie nie było. Nie mogłam doświadczyć tak jak inne dziewczyny kiedy ich matka zauważa, że piszę z chłopakiem?

To moja przyjaciółka uspokajała mnie w swoich ramionach lekko kołysząc, kiedy zerwałam z moją pierwszą "miłością". Kiedyś ty tak robiłaś i dobrze to pamiętam. Tuliłaś mnie do snu, kiedy ojciec krzyczał.

Chyba alkohol i kochanek byli ważniejsi niż ja.

Jesteś egoistyczna świnią. I ty myślałaś, że po tym wszystkim uwierzę, "że zawsze będziesz mnie kochać, bo jestem twoim dzieckiem". A więc powiem ci to wprost. Twoje dziecko jest martwe, a ty jesteś jednym z winowajców.
Mam nadzieję że moje słowa w każdej naszej kłótni zabolały cię właśnie tak jak twoje mnie. Szczerze cie nienawidzę. Jedynym twoim wytłumaczeniem jest choroba psychiczna, ale ty jej nie uznajesz co oznacza, że wszystko robiłaś świadomie.
Jeśli piekło istnieje to uwierz zabiorę cię na samo jego dno razem ze mną.

Żegnaj potworze...

My Life, nothing specialOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz