8.

1.1K 48 20
                                    

Wstałam, przekręciłam się w stronę Andrésa i uśmiechnęłam się sama do siebie. Chociaż gdy spał, był spokojny. Jego klatka powoli unosiła się i opadała. Mimo dziwnej pozycji, wciąż mnie obejmował. Przybliżylam się do niego i zaczęłam składać pocałunki na jego skroniach, policzkach zmierzając ku ustom, które w momencie zaczęły się uśmiechać. Mimo, że obudził się, to nie otworzył oczu. Pocałowałam go delikatnie w usta i dotknęłam jego policzka. Dopiero teraz ujrzałam jego tęczówki. Ziewnął, przeciągnął się jak kot i pociągnął mnie tak, że leżałam na nim.

- Wyspana? - uśmiechnął się w swoim stylu. Przejechał dłonią po moich plecach, zatrzymując się na pośladkach.

- Paradoksalnie tak. - odparłam. Mężczyzna przyssał się do moich obojczyków, a ja mruknęłam cicho. Podskoczyłam nerwowo, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. - Kurwa, Andrés. - wyszeptałam. - Co robimy?

- Andrés śpisz? - Martin dobijał się do pokoju.

- Nie panikuj. - rozkazał. Po chwili wskazał na szafę. - Schowaj się w niej. - skinęłam głową. - Chwila, już idę! - krzyknął do Martina. Wrzucił porozrzucane ubrania pod biurko, aby nie było ich widać. Narzucił na siebie szlafrok i podszedł do drzwi. Natomiast ja weszłam do szafy. Co za chora akcja... Zaplątałam się dodatkowo w jakąś jego marynarkę.

- Martin? - usłyszałam głos brązowookiego. Ziewnął lekko.

- Wiesz gdzie jest Clara? - spytał zestresowany.

- Nie. - odparł znudzony. - Może bierze prysznic albo jeszcze śpi. Ty powinieneś wiedzieć to najlepiej. - miałam wrażenie, że Martin nawet nie wszedł do pokoju.

- Wczoraj za dużo wypiłem i może gadałem jakieś głupoty.. - rzekł nieco zmartwiony.

- Uspokój się, Martin. - chyba poklepał go po ramieniu. - Nie mówiłeś nic niestosownego ani do swojej kobiety, ani do mnie. Chodźmy zrobić śniadanie. - po chwili głosy ustały, a ja mogłam stąd wyjść.
Poczekałam jeszcze chwilę i wymknęłam się do mojego pokoju. Wykonałam swoje codzienne, poranne czynności i udałam się na śniadanie. Mężczyźni rozmawiali o czymś, lekko się śmiejąc.

- O już jesteś. - Martin wstał. - Jeśli mówiłem wczoraj coś nieprzyjemnego...

- Spokojnie Martin, byłeś bardzo grzeczny. - usiadłam do stolika i zabrałam się za śniadanie.

- Jak się spało? - Andrés spojrzał w moją stronę. Cwaniacki uśmiech pojawił się na jego twarzy.

- Wyjątkowo dobrze. - wzruszyłam ramionami i upiłam łyk herbaty.

- Rozmawiałem przed chwilką z Martinem o wspólnej kolacji. - zaczął. - Dzwoniła do mnie Tatiana, zarezerwowała nam stolik w niezłej restauracji.

- Na kiedy? - spytałam niezbyt zadowolona. Nie lubię spędzać czasu z rudą.

- Jutro, wieczorem. - wtrącił się Martin.

- Niech będzie. - odparłam i powróciłam do śniadania.

                              * * *

Spojrzałam w lustro i psiknęłam się moimi ulubionymi perfumami.

- Wow, wyglądasz pięknie. - do pokoju wparował Martin. Odwróciłam się w jego stronę, posyłając mu przyjazny uśmiech.
Miałam czerwoną sukienkę z wyciętym w serek dekoltem. Miała długie rękawy oraz geometryczne cięcie na plecach. Pięknie eksponowała  ona moja sylwetkę - podkreślając przy tym nogi, talię i biust.

- Możesz przekazać Andrésowi, że możemy już jechać. - stwierdziłam i wygładziłam lekko jego ciemny garnitur.

- Pojechał wcześniej. Musiał coś załatwić z Tatianą. - przewrócił oczami. Skinęłam głową i chwyciłam za czarną torebkę, która idealnie pasowała mojej sukienki.

To (nie) miłość || Berlin || La Casa De Papel || [ZAKOŃCZONE CZ.1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz