55.

767 32 10
                                    

Po długiej podroży udało nam się dotrzeć na miejsce. Podekscytowani szliśmy do miejsca, w którym mieliśmy spotkać się z Profesorem. Stał w umówionym miejscu. Bokiem do nas. Zdawał się coś do siebie mówić. Spojrzęliśmy na siebie z Andrésem i parsknęliśmy. Po chwili byliśmy już przy Sergio. Rzuciłam mu się na szyję. Był nieco zdezorientowany, ale również mnie uścisnął.

- Bałem się, że was złapią. - to były pierwsze jego słowa. Oderwałam się od okularnika i posłałam mu promienny uśmiech. Andrés poklepał brata po barku. Również się objęli.

- Tak nas witasz? - Andrés powiedział z ironią. - Powinieneś na przykład powiedzieć, że cieszysz się, że nas widzisz.

- Chyba o tym wiecie. - zaśmiał się. Andrés objął moje plecy. Ruszyliśmy powolnym krokiem za Profesorem. - Jak życie?

- Dużo opowiadania. - odparłam zgodnie z prawdą. - Otworzymy wino i wszystko sobie streścimy.

- Alkoholiczka. - odezwał się Andrés. Walnęłam go w bok. - Codziennie byś piła.

- To ty mnie wiecznie namawiasz. - pewnie zaczęlibyśmy się sprzeczać, ale Sergio nam przerwał.

- Chcę was z kimś zapoznać. - zaczął i poprawił nerwowo okulary. Szliśmy właśnie plażą. Okularnik też miał niezłe widoki tu u siebie.

- Masz chłopaka? - zaczął Andrés. Pacnęłam się w czoło.

- Zaczynasz? - spojrzałam na niego z wyrzutem. Chciałam coś dodać, ale poczułam jak Andrés spina się i wyciąga pistolet. Mimowolnie zrobiłam to samo. Spojrzałam przed siebie i zauważyłam panią inspektor. Kurwa, mają nas. Z przerażeniem spojrzałam w postać mojego kochanka.

- Opuśćcie bronie. - poprosił Sergio. Zmieszana, zrobiłam to. Raquel Murillo, jak gdyby nigdy nic podeszła do nas. To, co się tu działo było conajmniej dziwne. Okularnik stanął przed celownikiem Andrésa. - Raquel i ja... - mówił nieco zestresowany.

- Chyba żartujesz! - Andrés nabrał powietrza. Patrzyłam na niego zdziwona. Przecież chciał, żeby jego brat się ustatkował. - Ona jest z policji. To pułapka!

- Nie pracuję już w policji. - kobieta odezwała się. Głos nawet jej nie drgnął. - Ja i twój brat jesteśmy razem.

- Opuścisz broń? - Sergio patrzył na niego prosząco. Aktualnie nie zapowiadało się na to.

- Ona chce tobą zmanipulować. - mówił starszy z braci. - To taka głupia gra policji. Kto jak kto, ale ty powinieneś to wiedzieć!

- Kochamy się. - tłumaczył Sergio. Na jego twarzy widoczny był zawód. Miał nadzieję, że Andrés to zaakceptuje. - Wiem, jak to wygląda, ale... - nie wiedział jak dokończyć. Podrapał się po głowie. Raquel stanęła na miejscu Profesora. Stojąc przed celownikiem Berlina, pewnie już czuła się jak w paszczy lwa.

- Dalej, zastrzel mnie. - powiedziała pewnie. - Skoro chcesz, żeby twój brat cierpiał. Skoro ci na nim nie zależy. - Sergio patrzył na to zestresowany. Chwyciłam za broń Andrésa i opuściłam ją. Zerknął na mnie niezadowolony.

- Zależy mi na bracie i dlatego nie chcę, żeby związał się z kimś takim. - skrzywił się. Kobieta podniosła dłoń z chęcią spoliczkowania go. Ścisnęłam jej nadgarstek.

- Bez takich. - powiedziałam. Raquel opuściła rękę. - Swoją drogą, gratuluję i życzę szczęścia. - chciałam trochę rozładować napiętą atmosferę. Wyściskałam najpierw Profesora, a potem kobietę. Andrés będzie wściekły, ale trudno. Nim zdążyłam się odwrócić, ten ruszył przed siebie szybkim, dumnym krokiem. - Musi to przetrawić. Dajcie mu trochę czasu. - patrzyłam na nich przepraszająco. - Porozmawiam z nim. - pobiegłam za brunetem. Chwyciłam go za dłonie. - Uspokój się. - zatrzymał się i odwrócił w moją stronę.

To (nie) miłość || Berlin || La Casa De Papel || [ZAKOŃCZONE CZ.1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz