Wycieczka - cz. 10

60 23 8
                                    

Louis otworzył oko, kiedy tylko jego telefon wydał długi i dość upierdliwy dźwięk. Był to budzik, który nastawił wczoraj, aby wstawać mniej więcej o tej samej godzinie. Sięgnął po urządzenie, a widząc godzinę, skrzywił się i zamiast wyłączyć alarm, przełączył go na drzemkę. Nie udało jednak mu się już zasnąć i dopiero po chwili zdołał zorientować się, co mu nie grało. W jego łóżku brakowało Alexandry. Był pewien, że zasnęła wczoraj u jego boku. Rozmawiali, przytulał ją, pragnął... Było prawie tak, jak w jego ostatnim śnie, z którego przecież nie chciał się nawet wybudzać. A może to także był sen? – przemokło mu przez myśl.

Przesunął dłonią po pustym miejscu obok siebie. Poduszka była lekko wgnieciona, przez co miał pewność, że nie śnił. Zresztą nie miewał koszmarów, a wczorajszy wieczór częściowo nim był. Zwłaszcza ta część, w której musiał powiedzieć brunetce, że nie mogą się spotykać, a później moment, gdy widział ją z innym. O mały włos również nie popełnił największego błędu w swoim życiu. Choć może nie żałowałby aż tak bardzo nocy spędzonej z Rene, ponieważ w jakimś stopniu przynajmniej by sobie ulżył, ale sam nie wiedział przecież, czy ona nie oczekiwałaby wtedy czegoś więcej. Pokręcił głową i przewrócił się na plecy, a wtedy jego budzik zadzwonił po raz kolejny. Mężczyzna zacisną palce na urządzeniu i tym razem wyłączył budzik. Leżał jeszcze przez jakiś czas, ale w końcu podniósł się z łóżka. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w ekran, ale w rezultacie odłożył telefon i ukrył twarz w dłoniach.

Sam już nie wiedział, co robić. Jedynym dobrem, jakie go spotkało wczoraj była właśnie obecność Alexandry. Louis zdołał zauważyć, jak szybko puścił wszystko w niepamięć, tylko dlatego, że była blisko. Trzymając ją w swych ramionach, czuł wreszcie, że wszystko jest na swoim miejscu, tak jak być powinno. Był wtedy niezwykle spokojny i... szczęśliwy. Był tym zaskoczony, ale nastolatka wzbudzała w nim takie uczucia, jakich nigdy nie znał. Ba! Nie spodziewał się nawet, że takowe posiada. Zdawał sobie sprawę, że nie powinien czuć tego wszystkiego, ale nie potrafił już zatrzymać fali emocji, które mu towarzyszyły. Był świadom tego, że właśnie zaczął się w niej zakochiwać. Choć zdrowy rozsądek starał się mu jeszcze tłumaczyć, iż to tylko jego kaprys.

Była też druga strona medalu. Listopad właśnie dobiegał końca, a Alexandra była w ostatniej klasie, więc była dla nich szansa. Była możliwość. Wystarczyłoby, żeby poczekali te kilka miesięcy. W tym czasie pewnie zdążyliby poznać się na tyle dobrze, by wiedzieć, czy chcą nadal ze sobą być, czy też było to chwilowe zauroczenie. Morningstar wierzył zresztą, że nie jest to jedynie to, a coś więcej. Nie miał tylko pojęcia, czy będzie potrafił powstrzymać się przed choćby delikatnym dotknięciem dziewczyny. Nie chciał się jednak teraz nad tym wszystkim zastanawiać, choć pragnął podzielić się z brunetką, tym spostrzeżeniem. Z drugiej strony znów czuł, że powinien dać im czas, a w szczególności sobie.

Westchnął cicho, po czym odłożył telefon, by następnie udać się pod prysznic. Kiedy już był w łazience, miał wrażenie, że słyszy dzwoniące urządzenie, ale był w kabinie, a woda swobodnie opłukiwała jego ciało, przynosząc chwilowe ukojenie, przez co postanowił to zignorować. Oczywiście wiedział, że mogła to być osoba, o której tak intensywnie myślał, ale mimo wszystko, potrzebował tej chwili dla siebie. Po umyciu się przeczesał włosy, po czym włożył na siebie jeansy, białą koszulę i ciemnoniebieską marynarkę. Spryskał się wodą kolońską, a dopiero po tym sięgnął po telefon. Do śniadania oraz późniejszego wyjścia w teren miał jeszcze trochę wolnego czasu, więc postanowił sprawdzić, kto dobijał się do niego tak nachalnie. Kiedy okazało się, że byłą to jego siostra zmarszczył brwi. Miał pięć nieodebranych połączeń i jedną wiadomość, którą od razu odczytał.

Katherine:

Chcę Cię natychmiast widzieć u siebie. Pokój 25. Natychmiast Louis!

Póki śmierć nas nie rozłączy. Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz