— Dokąd teraz? — zapytała go dziewczyna.
— Przekonasz się. Chociaż nie byłem pewny czy jest to dobry pomysł i mam cichutką nadzieję, że jednak lubisz takie miejsca... — mruknął cicho.
Kiedy oboje znaleźli się już w samochodzie, Morningstar ruszył, obierając przy tym od razu właściwy kierunek. Zamierzał zabrać brunetkę do okolicznego Luna Parku. Sam nie wiedział do końca, skąd mu przyszedł do głowy taki pomysł, ale wydawało mu się to odpowiednim miejscem. Nie chciał zabierać jej do żadnego klubu, choć mógłby to zrobić. Zapewne skorzystałby wtedy z okazji, by być bliżej niej, choćby w tańcu, ale to postanowił zaplanować na inny dzień. Przede wszystkim chciał, żeby Alexandra czuła się przy nim swobodnie. Wolał nie dopuszczać do sytuacji, gdzie brunetka mogłaby pomyśleć, że zależy mu tylko na jednym, w stosunku do jej osoby, bo tak nie było. Przynajmniej nie do końca.
Alexandra zmarszczyła brwi, zauważając w jakim kierunku zmierza Morningstar.
— Jedziemy na Brooklyn? — zadała po chwili pytanie, starając się ukryć lekkie zaskoczenie sytuacją.
Nie spodziewała się tego, ale znała tą trasę niemal na pamięć. Może i nie przemierzała jej każdego dnia, ponieważ w większości podróżowała metrem, ale kiedy jeździła taksówką lub chodziła piechotą, co bywało męczące nauczyła się tej drogi.
— I tak i nie. Kierunek Coney Island, skarbie. — Odwrócił głowę w jej kierunku na kilka sekund, a następnie puścił jej oczko.
— Zabierasz mnie do wesołego miasteczka?
— Dokładnie tak — odparł, skupiając swój wzrok na drodze.
Trasa była dość długa, zważywszy na to, że musieli przejechać kilka przecznic oraz niemal cały Brooklyn. Morningstar pamiętał, co nieco z tych miejsc, ale prawda była taka, że przed ich spotkaniem musiał sprawdzić wszystko w nawigacji. Nie chciał jednak wyjść na kogoś, kto nie do końca wie, co robi, dlatego nie robił tego teraz. Zerkał jedynie na oznaczenia ulic i to mu całkowicie wystarczało. Poza tym rozglądał się od czasu do czasu, mimo wszystko, żeby dostrzec różnicę w okolicy po latach. Wszak długo go tu nie było.
— Nie wiedziałam, że znasz takie miejsca, po tej stronie miasta.
— Myślę, że każdy je zna. Szczególnie że kiedy byłem małym chłopcem, te miejsce już istniało i nawet coś z niego pamiętam, a chciałbym też zobaczyć, co się tu zmieniło po latach, więc postanowiłem skorzystać z tej okazji. Dodatkowo w takim towarzystwie jak Twoje, może to być wręcz magiczna podróż. A Ty skąd znasz to miejsce?
— Bywałam tam — przyznała i była w tym momencie całkowicie szczera z mężczyzną.
Ostatni raz jednak była w tamtych parkach rozrywki jakieś dwa lata temu. Później nie było ku temu okazji, a raczej ona po prostu takowej nie szukała. Wolała zdecydowanie przebywać na Manhattanie wśród elit, choć wiedziała, że nawet młodzież z wyższych sfer lubi czasami udać się w takie miejsce. Coney Island była zresztą bardzo słynnym miejscem i oprócz miejscowych, przyciągała także licznych turystów, więc nie można było powiedzieć o tym miejscu nic złego. Nawet jeśli częściowo znajdowała się w znienawidzonej przez nią lokalizacji.
— Jeśli nie chcesz tam jechać, to wystarczy słowo — powiedział, zerkając przy tym na kobietę.
— Nie, w porządku — zapewniła i sama spojrzała niego, ale po chwili przekręciła głowę w bok i zapatrzyła się na widok przed sobą tonąc w zamyśleniu.
Miała tylko nadzieję, że Louis wybrał tą droższą część. Nie dlatego jednak, że preferowałaby takie miejsce, ale bardziej przez to, że kiedyś, gdy tylko odkładali parę groszy z Davidem, chadzali właśnie tam. Oczywiście na te atrakcje, na które było ich stać.
CZYTASZ
Póki śmierć nas nie rozłączy. Tom I
RomansaLouis to mężczyzna po przejściach, pochodzący z bardzo bogatej rodziny prawniczej. Robiąc nie tylko na przekór ojcu, ale jednocześnie poszukując własnej drogi, zmienia kierunek swojej kariery. Zostaje nauczycielem w prywatnym liceum, gdzie ma nadzie...