Puste słowa - cz. 1

54 16 5
                                    

Louis przez całą drogę powrotną zastanawiał się, jak ująć w słowa to, co chciał powiedzieć dziewczynie. O ile wcześniej wydawało mu się to dość łatwe, tak teraz zaczynał mieć coraz więcej wątpliwości. Bynajmniej nie chodziło jednak o to, że nie chciał się spotykać z Alexandrą. Było wręcz przeciwnie. Bał się jedynie, że tych kilka miesięcy może wszystko zmienić. Nawet jeśli odniósł wrażenie, że brunetka jest bardzo dojrzała, to przecież nie mógł na niej wymusić zaangażowania. Nie był w stanie przewidzieć jej reakcji na swą propozycję. Chociaż dziewczyna wyraźnie zapewniła go, że zależy jej na nim. Te słowa niestety mogły mieć różny sens. Im dłużej się nad tym zastanawiał, tym bardziej zaczynał się całą sytuacją przejmować, a to powoli go dobijało.

Z każdą chwilą był coraz bardziej zdenerwowany. Miał wrażenie, że podróż z minuty na minutę dłuży mu się w nieskończoność. Jedyne czego tak naprawdę pragnął, było znalezienie się przy Alexandrze. Szczególnie że powiedziała mu, co się dzieje z jej matką. Chciał jej pomóc, nieważne w jaki sposób, byleby tylko jakoś ulżyć kobiecie. Mógł chociażby opłacić szpital. Nie był tylko pewien, czy dziewczyna się na to zgodzi. Nie zamierzał nalegać, jeśli ta odmówi. Jeśli tak miałoby się stać, przemyślałby inny sposób. Najważniejsze było dla niego, żeby po prostu być przy niej w takiej chwili i okazać wsparcie. Zauważył przecież, jak bardzo ona tego potrzebowała, a Louis potrafił myśleć już tylko o niej.

W trakcie podróży wykonywał wszystkie powierzane mu obowiązki, ale robił to niemal machinalnie. Zajmował przedział z Deanem Reyersem, ponieważ wolał uniknąć kolejnej rozmowy z siostrą. Nie chciał też natknąć się na Rene. Nie miał głowy do tego, by rozmawiać z nią o czymkolwiek. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że jest jej winien wyjaśnienia, a ich poranna rozmowa była niczym w porównaniu do tego, co powinien dla niej zrobić. Musiał wyjaśnić kobiecie, dlaczego postąpił tak, a nie inaczej oraz powiedzieć, że między nimi do niczego nigdy nie dojdzie. Mimo wszystko wolał mieć jasną sytuację w miejscu pracy. Tamtej nocy zachował się samolubnie. Chciał zatracić się w pożądaniu, skupić na czymś, co nie dotyczyłoby Alexandry, ale teraz cieszył, że do niczego nie doszło. Nie wybaczyłby sobie, gdyby stało się inaczej.

Morningstar starał się, jak mógł skupić na pracy, ale jego własny umysł mu na to nie pozwalał. Mężczyzna czuł się jak nastolatek i nawet śmiał się z tego w duchu. Miał wrażenie, że w ciągu tych kilku dni zamienił się w podlotka oczekującego na pierwszy pocałunek swej dziewczyny. To było, aż śmieszne zważywszy na jego wiek i krótki czas tej znajomości. Sam w to czasami nie wierzył, ale miał świadomość, że to wszystko było rzeczywiste. To działo się naprawdę, nie śnił, nie tracił zmysłów. Po prostu stało się. Poznał kobietę, o której marzył każdej nocy od pierwszego ich przypadkowego spotkania. Ona poruszyła jego sercem. Sprawiała, że cały świat przestawał mieć znaczenie. To było aż nie do pomyślenia.

Mijały godziny, a Louis stawał się coraz bardziej zniecierpliwiony. Wreszcie, kiedy pociąg zaczął zwalniać, a następnie powoli wtoczył się na stację i w końcu zatrzymał. Po raz ostatni tego dnia mężczyzna miał sprawdzić obecność, z czym uporał się dość szybko. Widząc przy tym Alexandrę, nie mógł przestać się uśmiechać, ale po zakończeniu wszystkich formalnych czynności związanych z przeliczeniem i odebraniem uczniów przez ich kierowców, czy rodziców, dziewczyna dość szybko znikła mu z oczu. Mężczyzna nie zważając już na nic, udał się po swój bagaż, ale nim wziął walizkę, poczuł, jak jego telefon wibruje w kieszeni. Nie wahając się, wyjął urządzenie i stuknął w ekran, żeby czym prędzej odczytać wiadomość, a gdy tylko zobaczył jej treść, uśmiech na jego ustach powiększył się.

Alexandra:

Czekam w taksówce na tyłach stacji.

Louis:

Póki śmierć nas nie rozłączy. Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz