Witamy w domu - cz. 7

94 33 24
                                    

Alexandra leżała bez ruchu na łóżku. Nogi miała wyciągnięte na całą ich długość, a ręce rozłożone na boki. Oddychała miarowo, a na jej ustach widniał nieznaczny uśmiech. Miała przymknięte powieki, ale nie oznaczało to, że spała. Czekała po prostu na odpowiednią godzinę, żeby wyjść z domu. Umówiła się z Davidem u niego, ponieważ ojciec chłopaka miał nocną zmianę na taksówce, więc w ten sposób będą mieli chwilę tylko dla siebie. Kiedy jednak usłyszała ciche pukanie do drzwi swojego pokoju, zmarszczyła brwi i spojrzała w tamtym kierunku. Nim jednak zdążyła cokolwiek powiedzieć, zaczęły się one powoli uchylać i już po kilku sekundach wychynęła zza nich głowa jej ojca.

— Córciu, możemy porozmawiać? — Usłyszała pytanie, na które od razu skinęła głową.

Dziewczyna podniosła się do pozycji siedzącej, niemal natychmiast. Przesunęła się i przysiadła na samym brzegu posłania robiąc przy tym miejsce tacie.

— O czym? — zapytała z zaciekawieniem.

Nie wiedziała, o co mogłoby chodzić. Chociaż pan Ramirez dość często przychodził do córki, żeby o czymś po prostu pogadać. Robił to zdecydowanie częściej niż jej matka. Ta dwójka miała ze sobą bardzo dobry kontakt. Można powiedzieć, że jak na relację rodzica z dzieckiem ta, którą ze sobą mieli, była wyjątkowa. Bardzo łatwo odnajdywali wspólny język i nie chodziło jedynie o to, że Hector ciągle pobłażał Alexandrze. Brunetka miała po prostu wrażenie, że tylko on ją tak naprawdę rozumie i wspiera. On również chciał dla nich lepszej przyszłości, a nadzieje swe pokładał właśnie w niej. Tylko dlatego młoda dziewczyna, tak bardzo się starała. Nawet jeśli jej metody dojścia do celu były niekiedy dość specyficzne, czy też wymagające różnych działań.

— Mama uważa, że za bardzo Cię rozpieszczam i chyba ma trochę racji. — Westchnął cicho.

Próbował delikatnie podjąć temat ograniczenia ich wydatków. W szczególności tych, których dokładała Alexandra, ale nie bardzo wiedział, jak to zrobić. Od kilku miesięcy nie powodziło im się najlepiej, czego mężczyzna po prostu nie chciał przyznać. Działo się tak również za sprawą tego, że coraz większe kwoty dawał córce na jej wydatki. Chociaż tego akurat nie żałował, ponieważ uważał, że należało jej się coś w nagrodę, tak teraz nie miał wyboru.

— Co masz przez to na myśli? — Od razu zadała mu kolejne pytanie.

Dziewczyna zupełnie nie rozumiała, o czym mówił jej ojciec. Nie postrzegała tego nigdy w ten sposób. Uważała raczej, że robił wszystko, dla jej dobra. Fakt, że czasami jej pobłażał, nie miał tu zbyt wielkiego znaczenia. Przynajmniej nie dla niej. Zasługiwała przecież na to, by mieć od życia coś więcej.

— Słoneczko... Nie wiem, jak Ci to powiedzieć, ale będę musiał zmniejszyć Twoje kieszonkowe — przyznał w końcu.

Brunetka milczała przez krótką chwilę. Nie spodziewała się wiadomości, którą właśnie mężczyzna jej przekazał. Zmniejszyć kieszonkowe. Jak do cholery zmniejszyć? Już i tak dostawała jakieś marne grosze, które przy wydatkach jej znajomych nie zakrawały nawet na jałmużnę. Niby rozumiała, że nie może zbyt wiele wymagać, ale to była już zdecydowana przesada.

— Żartujesz chyba?! — spytała nadal niedowierzająco.

Alexandra była widocznie oburzona i nawet nie próbowała tego ukrywać. Wzbierała w niej również złość, przez co wstała z łóżka i zaczęła chodzić po pokoju w tą i z powrotem. Nie chciała okazywać za bardzo zdenerwowania. Co innego przecież gniew w stosunku do ojca, a co innego dezaprobata, chociaż z każdą sekundą coraz trudniej przychodziło jej panowanie nad sobą.

— Niestety nie, córciu. Nie sądziłem, że do tego dojdzie, ale szkoła i książki są droższe, niż się spodziewałem. A Twoje dodatkowe wydatki bardzo nadszarpnęły nasz budżet. Powinnaś to zrozumieć — próbował tłumaczyć pan Ramirez.

Póki śmierć nas nie rozłączy. Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz