"Pierwsza randka" - cz. 4 - Park

120 37 8
                                    

Louis zszedł na dół po swój samochód. Najpierw zamierzał udać się do okolicznej kwiaciarni. Oczywiście zdawał sobie sprawę z tego, że nie była to typowa randka, więc nie zamierzał kupować, nie wiadomo czego. Chciał jednak podarować kobiecie choćby jeden kwiat. Nie był pewien, czego mógł się spodziewać po dzisiejszym spotkaniu, choć dałby wiele, aby nie zakończyło się ono jedynie na kolacji. Miał już nawet pewien pomysł, co do dalszego przebiegu wieczoru, ale to tylko wtedy, gdy kobieta wyrazi chęć spędzenia z nim większej ilości czasu. Spojrzał na zegarek, żeby utwierdzić się w przekonaniu co do tego, że ma jeszcze jakąś chwilę i zaparkował nieopodal jednego ze sklepów.

Wszedł do kwiaciarni i zaczął się po niej rozglądać. Szukał konkretnych kwiatów i wkrótce je znalazł. Obyło się nawet bez pomocy ekspedientki, która zresztą zdawała się przyglądać mu od dłuższego czasu, ale on sam nie zwracał na to uwagi. Podszedł do róż, niemal od razu zauważając odpowiedni kolor kwiatu, fiolet. Wybrał tą, która według niego była najładniejsza i podszedł do kasy.

— Tylko jeden? — Usłyszał zapytanie sklepowej.

— Tak. Tylko — mruknął. — Do widzenia.

Zapłacił za zakup, nie czekając przy tym na resztę i opuścił lokal. Nie umknęło jego uwadze, że kobieta stojąca za ladą była lekko zaskoczona, ale nie chciał się wdawać w żadne konwersacje na ten temat. Wiedział przecież, że mężczyźni zazwyczaj kupują całe bukiety. On sam czasami też to robił, dla matki czy też dla sióstr, ale tym razem sytuacja była inna. Morningstar nie chciał spłoszyć Alexandry. Zdawał sobie sprawę, że umówiła się ona z nim, by mogli po prostu porozmawiać o ewentualnej współpracy w przyszłości i żeby mogli trochę lepiej się poznać, choć jej zachowanie pod koniec ich ostatniego spotkania zdradzało, że mogłaby być nim zainteresowana również w inny sposób, ale tego nie był do końca pewien.

Spojrzał na różę i uśmiechnął się do siebie. Jej fioletowy kolor oznaczał zakochanie się od pierwszego wejrzenia. Oczywiście Louis nie był nie wiadomo, jakim znawcą w tym temacie, ale akurat to wiedział. Nie miało to jednak nic wspólnego z tym, że lubił uwodzić kobiety. Po prostu niegdyś tłumaczyła mu to starsza siostra. Owszem, wykorzystywał to czasami, ale nigdy nie dał żadnej ze swoich krótkoterminowych panienek takiego kwiatu. Chciał dać do zrozumienia brunetce, że mimo wszystko jest nią zainteresowany i to szczerze. Nawet jeśli ta go początkowo odtrącała, to z jakiegoś nieznanego mu powodu chciał spróbować. Oczywiście nie myślał jeszcze o czymś takim jak związek, ale raczej o luźnym spotykaniu się, bez żadnego definiowania tego statusu. Zresztą on sam od dawna nie potrafił funkcjonować w stałej relacji, a dokładniej rzecz ujmując od jakichś piętnastu lat. Wtedy też rozstał się ze swoją, można powiedzieć, pierwszą miłością i to w dość nieprzyjemnych okolicznościach, czego zresztą wolał w tym momencie nie wspominać.

Alexandra w niczym nie przypominała Susan. Obie kobiety łączyło jedynie zamiłowanie do prawa. Morningstar pamiętał, że jego ojciec wraz z ówczesnym prawie teściem planowali połączenie swoich kancelarii, do czego nie doszło właśnie z powodu ich rozstania. Blondyn przestał później łączyć swą kariery z tym zawodem. Nie tylko ze względu na to, że nie uważał się za najlepszego adwokata na świcie, ale też przez to, by odciąć się od przeszłości. Nie wspomniał o tym wczoraj kobiecie, ponieważ nie widział takiej potrzeby. Znali się przecież bardzo krótko. Poza tym samo wspominanie Susan nie było dla niego zbyt przyjemne. Chociaż teraz już nie tak samo, jak dawniej. Mężczyzna zdołał się do pewnego stopnia wyleczyć i był pewny tego, że już dawno przestał kochać tamtą. Mimo to jednak nigdy więcej nie spotykał się z kimś dłużej niż przez kilka dni. Tłumaczył to sobie tym, iż zobowiązania przestały mieć dla niego znaczenie.

Poza tym Louis miał bardzo dobre przeczucia co do nowej znajomości i najzwyczajniej w świecie nie zamierzał się przejmować nikim innym. Alexandra była wspaniałą kobietą. Blondyn sam był tym zaskoczony, ale od ich wczorajszego spotkania myślał o niej dość często i chwilami łapał się na tym, że zerkał na telefon, chcąc sprawdzić, czy przypadkiem nie dostał od niej żadnej wiadomości. Pokręcił rozbawiony głową i po chwili skupił się całkowicie na drodze przed sobą. Czuł się w tym momencie dosłownie jak młokos przed pierwszą randką i chyba głównie dlatego starał się usilnie ignorować wszystkie swoje myśli, które tak naprawdę w niczym mu nie pomagały. Dzisiejszego wieczora zamierzał wypaść przed brunetką jak najlepiej i zaczął się w końcu skupiać na dalszym przebiegu dnia. Oprócz kolacji miał dla niej pewną niespodziankę. Chciał ją zabrać w miejsce, w którym nie był od wielu lat. Liczył również na to, że spodoba się ono kobiecie, a ich spotkanie nie będzie miało wtedy tak oficjalnego wydźwięku. Pragnął, by czuła się przy nim swobodnie i żeby spojrzała na niego inaczej niż na potencjalnego wspólnika.

Póki śmierć nas nie rozłączy. Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz