4

2.6K 110 0
                                    

Pov Elizabeth
Nie mogłam zasnąć cały czas rozmyślałam o tym co ma się zdarzyć. Ponad rok siedzę w jednym pokoju a teraz mam od tak go opuścić , strasznie się stresuje a jak zaklęcie w pewnym momencie przestanie działać i ktoś mnie zobaczy. Kompletnie nie wiem jakim cudem w przepowiedni jest mowa o mnie , nie jestem wystarczająco silna by mierzyć się z  voldemortem. To że jestem córką Grindelwalda nie oznacza że zdołam pokonać czarnego pana.

Około 5 zasnełam i nie pospałam sobie długo bo obudził mnie Albus mówiąc że już czas. Więc tak spałam około godziny? Musi mi wystarczyć , powoli zwlekłam się z łóżka i szybko się ogarnełam. Ubrałam czarny kostium który idealnie podkreślał moją figurę włosy spiełam w kucyka. Usiadłam na fotelu obok kominka i oglądałam rozpalającę się drewno.
Usłyszałam skrzypnięcie drzwi ale nie odwróciłam wzroku od kominka.
-a jak zaklęcie przestanie działać, albo zrobię głupi błąd ?
-Elizabeth jesteś osobą idealną do tej misji nie masz się czym martwić. Mam coś dla ciebie- powiedział a ja w końcu na niego spojrzałam. W ręce trzymał czarną maskę.
-czy ty chcesz żebym udawała śmierciożerce?- spojrzałam na niego pytająco.
-czy ty kiedykolwiek widziałaś jakie oni noszą maski?- odpowiedział śmiejąc się- akurat ta maska była używana przez starodawny ród który używał ich do pomagania ludziom. Musieli je nosić bo w ich czasach pomaganie ludziom było karalne. A dlaczego to sam nie wiem.
-dziękuję , ale...
- nie ma żadnego ale - przerwał mi , siadając na oparciu fotela wręczył mi maske i powiedział- nie bój się , nigdy bym nie wysłał Cię gdzieś gdzie byś nie była bezpieczna. Już raz popelniłem błąd wiejcej tego nie zrobię nie chcę stracić córki.
Kiedy to powiedział łzy napłynęły mi do oczu, mocno go przytuliłam a on powiedział - musisz się już zbierać
-dam radę- powiedziałam z niepewnością , po czym powtorzyłam o wiele odważniej - dam rade- wstałam z fotela ubrałam maske i skierowałam się z Albusem do jego gabinetu. Stanęliśmy przy kominku połączonym siecią fiuu. Wzięłam do ręki zielony proszek stanęłam w kominku i równo gdy wypowiedziałam moje miejsce  docelowe usłyszałam jeszcze ciche ,, wierzę w ciebie,,.

Nigdy nie lubiałam tego środka transportu zawsze przez to byłam cała okurzona. Gdy dotarłam na miejsce odrazu nalożyłam na siebie zaklęcie i już byłam niewidoczna. Pierwsze koty za płoty teraz trudniejsza część zadania , jak mam znaleźć coś w wielkiej komnacie w której jest tysiąc takich kulek. Weszłam do ciemnego pomieszczenia i tak jak pomyślałam same szklane kulki. Zrobiło się nieciekawie bo jest tu  więcej niż tysiąc egzemplarzy. Po dobrych 10 minutach czułam ze jestem juz blisko. Gdy zobaczyłam tą jedyną szklaną kule bardzo sie ucieszyłam lecz nie na długo gdyż usłyszałam zbliżające sie głosy. Bylo ich okolo pięciu. Albo więcej , nie jest tak łatwo to rozpoznać. Jakbym teraz wzięła proroctwo to wyglądałoby to bardzo dziwnie jak samo lewituje do wyjscia.

Pięknie ładnie wycofałam sie dobre dwa metry i czekałam na te głosy. Na pewno nie byli to śmierciożercy bo brzmiały bardzo młodo, zakon feniksa też nie. No i zobaczyłam ich, trzy dziewczyny i tyle samo chłopców. Ha pomyliłam się tylko o jedną osobe , dobra jestem. Jeden chłopiec przykuł moją uwagę , niezawysoki miał krecone brazowe włosy niebieskie oczy i okulary . Czy to mozliwe ze to , tak to Harry mniejsza kopia Jamesa. Znowu wspomnienia daly o sobie znać i łzy napływały do oczu . Nie nie moge się rozkejać , nie na misji.

Potem moja uwaga zwróciła się na dwie rude czupryny , skąd ja je kojarzyłam ,no racja to musza byc dzieci Molly. Kiedy ja ich ostatnio widziałam a no tak na ich ślubie. Reszty towarzyszy Harrego za bardzo nie kojarzyłam.

-to jest to- powiedział Harry i nagle wszyscy usłyszeli słowa przepowiedni. Gdy ucichła każdy stał w osłupieniu- czyli jest jeszcze jedna osoba która jest zdolna pokonać voldemorta?- powiedział niepewnie i spojrzał zaskoczony na swoich towarzyszy.
-była- odpowiedział niepewnie ciemnowłosy chłopiec
-o czym mówisz Neville- zapytała z niepokojem rudowłosa.
-wtedy gdy voldemort zaatakował rodziców Harrego była tam też pewna kobieta ta z przepowiedni. To ona w większej mierze uratowała ciebie Harry , rzuciła na ciebie bardzo mocne zaklęcie.
-ona mnie uratowała?- zdziwiony podrapał się po głowie- ale dla czego uratowała mnie a  sama zgineła.
-wiedziała że nie da rady pokonać voldemorta. Ty byłeś ostatnią szansą uratowała ciebie żebyś uratował nas.- kończąc wypowiedzi rozległ się huk.
Wszyscy zwrócili wzrok na postać w masce. Śmierciożercy już dotarli.

Stara miłość- Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz