Rozdział 27

431 44 132
                                    

W dzień odbicia Dacre z ministerstwa Severus i Robyn byli co najmniej podenerwowani. Tyle rzeczy przecież mogło pójść nie tak! Wiedzieli o tym doskonale, co doprowadzało ich do skrajnego przerażenia. Przynajmniej głównie w przypadku Robyn. Severus zachowywał jak zwykle względne opanowanie i przywdziewał na swoją twarz kamienną maskę.

Znajdowali się za przedmieściami Londynu, w ciemnym lesie, rozbudzonym w blasku porannego słońca. Severus stał sztywny jak drut i znudzonym spojrzeniem wodził za aż nadto energiczną Robyn, która chodziła w te i we te.

— To był idiotyczny pomysł! — krzyknęła nagle i spojrzała z wyrzutem w swoich zielonych oczach na Severusa. — Dlaczego wpadłeś na tak idiotyczny pomysł?!

— Zachowaj zimną krew, Morton — mruknął z obojętnością.

Robyn wykrzywiła swoje nakreślone krwistą szminką usta i założyła z przekąsem na twarzy ręce na piersi.

— Cheryl z radością mnie zdradzi. Tak jak kiedyś. Ludzie się nie zmieniają — powiedziała wszechwiedzącym tonem.

— A może to ty nie chcesz w to wierzyć? Że się zmieniła? — Severus oparł się bokiem o drzewo i obrzucił Robyn przelotnym spojrzeniem.

Choć sam również wierzył w to, że ludzie się nie zmieniają, lubił droczyć się z Robyn i robić wszystko, byle jej na złość. Na jej twarzy można było dostrzec chwilową konsternację, która zaraz jednak ustąpiła kolejnemu grymasowi.

— Nie sądzisz, że w tym wypadku wolałabym się mylić? W końcu chodzi o mojego brata, Snape Snape.

— Nie sądzę, czy ty kiedykolwiek zaakceptowałabyś, że się mylisz — odparł na to Severus.

Robyn zmarszczyła gniewnie brwi, naburmuszona, i odwróciła wzrok. Przez moment wbijała go we wróbla, który przysiadł na gałęzi kawałek dalej i świergotał z radością, a następnie ponownie poparzyła na Severusa. Z rozmysłem skubnęła palcem swoją wargę i powiedziała z rozbawieniem:

— Niezły z nas duet, co?

— Nie sądzę. — Severus z wyższością uniósł głowę.

— No weź, stary. Tylko popatrz! — kontynuowała żywo Robyn. Podeszła do niego bliżej i z szerokim uśmiechem, w dodatku z zaskakująco wielką siłą jak na jej drobną figurę, uderzyła go w bok. — Ty, mózg operacji, samotnik, udający, że nic go w życiu nie obchodzi... I ja.

— I ty? — powtórzył. — A co ty niby w tym... jak ty to nazwałaś?... duecie... robisz? — Uniósł z kpiną brwi.

— Sama moja obecność wystarcza — rzekła z westchnięciem i odrzuciła z dumą długie czarne włosy na plecy.

— Ubolewam.

— No już nie udawaj, Snape Snape! — zawołała ze zbulwersowaniem Robyn i stanęła przed wyższym mężczyzną, łapiąc go za ramiona, którymi potrząsnęła z kolejnym objawem siły rodem Herkulesa. — Uwielbiasz mnie!

— Nie zapędzaj się, Morton, bo jeszcze zgubisz hamulec — mruknął i z niesmakiem odsunął ją od siebie.

— Nie trzeba mi żadnego hamulca!

— To pogadamy, gdy ci będzie trzeba.

Przewróciła oczami i zaległa chwilowa cisza, którą przerwał trzask pękającej gałęzi. Oboje zamarli i spojrzeli po sobie. Severus w jednoznacznym geście przyłożył palec do ust, a następnie, z wyciągniętą różdżką, ruszył w stronę dźwięku.

Starał się iść powoli i patrzeć pod nogi, aby nie zdradzić, że się skradał. Musiał sprawdzić, co spowodowało ten dźwięk. Może to Cheryl i Cyrus powrócili? A może to aurorzy z ministerstwa, którzy właśnie wprowadzają go w pułapkę? A może...

Zapomnij • Severus Snape ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz