Przez kilka kolejnych dni Severus z zaskoczeniem zauważył, że Robyn jeszcze nie zdołała się pokazać w jego mieszkaniu. Zastanawiał się, z czego to wynikało. Chyba już nie była na niego zła? Nie, na pewno nie.
A co by tam zresztą! Dlaczego się nad tym głowi? Nie chce, niech nie przychodzi. Sprawa jasna. Przecież towarzystwo Robyn nigdy mu się nie podobało...
To dlaczego tak bardzo mu zależało na przeprowadzeniu wyjaśniającej rozmowy?...
Może wynikało to z tego, że nawet ktoś taki jak Severus Snape lubił od czasu do czasu do kogoś coś burknąć.
Deszcz łomotał o szyby. Ciemne chmury zdawały się zerwać. Pomimo popołudniowej godziny było ciemno, jak w najgłębszych odmętach morza. Severus siedział z książką na skórzanej kanapie i zagłębiał się w tajnikach legilimencji i oklumencji, które tak nałogowo szkolił. Miał potrzebę, aby dojść w tych dziedzinach do pełnej perfekcji. W końcu były to dość przydatne umiejętności, zwłaszcza w tych czasach.
Przewrócił kolejną stronę, a szum ulewy przerwało głośne otwieranie drzwi. Skoczył na równe nogi i skierował różdżkę w stronę przybyłego.
Nie widział jego twarzy, która ukryta była pod grubym i ciemnym kapturem, a całe ciało nakrywała powiewająca również ciemna peleryna. Jeden element ubioru przyciągał jednak wzrok.
Czerwone kozaki.
— Widzę, że nie trudzisz się już nawet pukaniem, Morton — mruknął niezadowolonym tonem, jednym machnięciem różdżki zatrzaskując drzwi.
Nie odpowiedziała, co go zaskoczyło. Przyjrzał się postaci uważniej. Tak, to na pewno była ona. Podszedł bliżej. Wtedy zdjęła kaptur.
— Od początku twierdziłem, że ten czarny diabeł to przekleństwo — powiedział z obojętnym wyrazem na widok poranionej bladej twarzy. Z warg i jednej brwi sączyła się krew, natomiast prawy policzek był tak obdarty, jakby Robyn przejechała po nim papierem ściernym.
— Ha, ha... — syknęła Robyn, wchodząc do łazienki.
Severus ruszył za nią. Przyglądał się, jak ściąga grubą kurtkę, spod której wyskoczył czarny kocur. Zamiauczał z niezadowoleniem, a potem przemknął obok mężczyzny, który na jego widok aż się wzdrygnął. Robyn natomiast zabrała się za obmywanie w zimnej wodzie twarzy, ścierając przy tym zaschniętą krew.
— Co się stało? — zapytał Severus.
— Waliłam twarzą o beton, a co? — powiedziała sarkastycznie. — I nie tylko twarzą... — dodała cicho, podciągając bluzkę.
Cały lewy bok miała w szerokiej i obrzydliwej ranie, z której sączyła się krew.
— A niech to... — warknęła przez zaciśnięte zęby. Przyłożyła dłoń do rany, a gdy ją odciągnęła, cała była umazana we krwi. Zbladła przeraźliwie i się zachwiała.
Severus zareagował błyskawicznie, łapiąc Robyn pod pachy.
— Tylko... zadrapanie... — wyszeptała i przymknęła oczy.
— Jasne — warknął. Zaciągnął ją do salonu, a potem położył na kanapie. — Nie zamykaj oczu, bo umrzesz.
— Serio? — zapytała z sarkazmem. Uniosła się na łokciach i pośledziła za Severusem wzrokiem, kiedy zniknął w sypialni. Gdy powrócił, dodała: — Chyba bardziej obojętny na moją śmierć nie mogłeś być.
— Nie przesadzaj, i trzymaj, wypij do dna. — Wcisnął jej do ręki fiolkę z eliksirem, którą bez zastanowienia wypiła jednym haustem.
— Obrzydlistwo... — skomentowała, krzywiąc się nieznacznie, a potem jeszcze bardziej zbladła, o ile było to możliwe, i upadła na podłokietnik.
CZYTASZ
Zapomnij • Severus Snape ✔
FanficPo zakończeniu Hogwartu Severus Snape, ślepo wierzący w ideały Czarnego Pana, przyłącza się do śmierciożerców. Pierwsze niepowodzenie w miłości utrwaliło na jego duszy trwałą ranę, którą, jak myślał, nikt ani nic nie będzie w stanie nigdy zagoić. Ws...