Wylądowali w środku lasu, oddaleni od prowizorycznego domu Severusa, jak sam dobrze wiedział, o kawałek drogi - przez rzucone zaklęcia ochronne i zwodzące nie można było się teleportować w obrębie niewidocznych barier.
Robyn puściła ramię Severusa, otrzepała swoją szatę i, widocznie wciąż zła, ruszyła dumnym i pewnym krokiem przed siebie, z wysoko uniesioną głową. Kot na jej prawym ramieniu odwrócił swój czarny łebek w kierunku mężczyzny i wyszczerzył swoje kły, dziko prychając.
Severus posłał mu najbardziej okropne spojrzenie, na jakie było go stać, snując w myślach wszystkie możliwe tortury, którymi chętnie by go poręczył i, w dużo lepszym humorze, ruszył za kobietą z chłodnym uśmiechem na twarzy.
Szli w ciszy, kawałek od siebie. Robyn wciąż prowadziła, odgarniając niskie gałęzie drzew, które tarasowały drogę i z impetem łamiąc napotykane na ziemi gałęzie swoimi czerwonymi, połyskującymi kozakami. Severus na to przewracał oczyma, wodząc wzrokiem po terenie, aż nagle się zatrzymał, gdy kobieta skręciła w lewo.
— W drugą stronę — powiedział z bezlitosnym uśmiechem satysfakcji, że może ją w jakikolwiek sposób poprawić.
Robyn gwałtownie się odwróciła, mrużąc szmaragdowe oczy.
— No coś ty — warknęła, ale skręciła w prawo, tym samym wpadając twarzą na drzewo.
— Ale wiesz, że to nie oznacza, że masz próbować przeniknąć przez drzewa, prawda, Morton? — parsknął perfidnym śmiechem, gdy kobieta masowała obolałe czoło.
— Ojej, panie idealny — odparła z kompletnym brakiem zawstydzenia, wymijając drzewo. — Dzięki za sugestię, na przyszłość będę już wiedziała, że przejście przez drzewo nie wchodzi w grę.
Drzewa krótko po tym stały się rzadsze, aż wyszli na oświetloną przez górujące słońce polanę. Severus poczuł, jak coś zdaje się przenikać przez jego ciało, jakby pula energii, a już po chwili był w stanie dostrzec małą, drewnianą chatkę, która wcześniej była niewidoczna dla oczu.
Bez słowa oboje podeszli do drzwi. Robyn nie przejmowała się żadną kulturą, gdy z kopniaka otworzyła dębowe drzwi, które rąbnęły z hukiem o ścianę, niemalże wypadając z zawiasów.
— Rozumiem, że możesz nie znać takiego słowa — zaczął z niezadowoleniem Severus, gdy przekroczył próg tuż za niższą kobietą — ale poproszę trochę subtelności dla mojego domu.
— Ach, więc to jest twój dom — powiedziała z przesadnym zaskoczeniem. — Myślałam, że jedynie hodujesz tu robaki.
Wzrok Robyn spoczął na wyjątkowo wielkim pająku, który właśnie przebiegł po podłodze, uciekając w popłochu. Skierowała w jego stronę palec, prawie niezauważalnie dla oka go zginając, a stworzenie już nie żyło.
— Willa to to nie jest — mruknęła, ceremonialnie dobijając pająka swoim obcasem.
— Jeśli twoje ego księżniczki nie pozwala na przebywanie w tak, hm... nieksiężniczkowym miejscu, to równie dobrze możesz wyjść i najlepiej bez zamykania drzwi, bo chybaby więcej nie wytrzymały — burknął złośliwie, przechodząc szybko obok kobiety i siadając na kanapie, która pod ciężarem ugięła się, a sprężyny zgrzytnęły.
— Nie mam z tym najmniejszego problemu, Snape Snape.
Uniósł brew, powątpiewając. Mimo że nie znał jeszcze praktycznie w ogóle Robyn, wydawało mu się po usposobieniu, że wywodzi się z bogatej rodziny, najpewniej jako jedyne dziecko swoich rodziców, które było niesłychanie rozpieszczane, aż się zepsuło od środka. A może to tylko uprzedzenie, którego nabył jeszcze nim zdążyła się przedstawić? Od początku nie spodobała mu się przez swój niecodzienny wygląd, dziwną mimikę twarzy oraz aż nadto młodzieżowe zachowanie pomimo swojego dojrzałego wieku, choć wciąż Severusowi wyglądała na bardzo młodą.
CZYTASZ
Zapomnij • Severus Snape ✔
FanfictionPo zakończeniu Hogwartu Severus Snape, ślepo wierzący w ideały Czarnego Pana, przyłącza się do śmierciożerców. Pierwsze niepowodzenie w miłości utrwaliło na jego duszy trwałą ranę, którą, jak myślał, nikt ani nic nie będzie w stanie nigdy zagoić. Ws...