Rozdział 14

638 62 147
                                    

— Zupełnie inna sytuacja? Pod jakim niby względem, że może cię... — urwał, kiedy się do niego odwróciła.

We wzroku teraz miała najprawdziwszą brzytwę.

— Pod takim... — wyszeptała, podchodząc — że ze sobą sypiamy.

Nie wiedział, co na to odpowiedzieć. Z jednej strony go wmurowało, a z drugiej... spodziewał się tego, właściwie to była rzecz oczywista, kiedy przyjrzeć się jeszcze raz słowom, które do siebie wypowiedzieli. A jednak, wbrew temu wszystkiemu, poczuł i tak nutkę zaskoczenia.

— To upoważnia go do twierdzenia, że jesteś jego własnością? — zapytał, kryjąc wcześniejszy szok.

— Tak, upoważnia.

Prychnął z pogardą. Nie rozumiał logiki myślenia Robyn, właściwie to nawet nie chciał tego zrozumieć. Interesowało go w tamtej chwili coś innego.

— Dlaczego? — wypalił, nim zdołałby ugryźć się w język.

— Co, dlaczego?

— Dlaczego z nim sypiasz? — zadał pytanie. — Ma żonę.

— Starą — powiedziała i odwróciła wzrok.

— Dlaczego? — naciskał.

— Dlaczego się z kimś sypia, co, Snape Snape? — zapytała i podeszła bliżej. Stanęła tuż przed nim. W oczach wciąż miała tę samą brzytwę. Wciąż była wściekła.

Nie odpowiedział.

Tymczasem Robyn okrążyła go i ponownie stanęła przy oknie. Założyła ręce na piersi i wpatrywała się z zamglonym wzrokiem w dal, zupełnie ignorując kota, który ocierał jej się o nogę.

— Powiedz mi — nalegał.

Nie wiedział, dlaczego go to tak interesowało, ale czuł coś mrocznego w tej całej historii. Miał wrażenie, że złość Robyn nie wzięła się z samego faktu zainteresowania jej życiem osobistym. Coś musiało być na rzeczy.

— Wyśmiejesz mnie — rzekła.

— Może nie.

Odwróciła się w jego stronę. Pękła, tak, to było dobre określenie. Teraz w zielonych oczach jarzył się smutek, ból i zmęczenie.

Pokręciła do siebie głową i odgarnęła włosy z twarzy. Objęła się rękami i przez długi czas milczała, wpatrzona w jeden punk na ścianie. Severus zastanawiał się, czy się popłacze, bo miała dziwnie szkliste oczy, ale ani jedna łza nie spłynęła po policzku.

— Nie odpuścisz, hym? — wymamrotała.

— Nie.

Nawet na niego nie spojrzała, ale westchnęła cicho i skinęła głową.

— Po osiągnięciu pełnoletności natychmiast uciekłam z domu. Przeniosłam się z Ameryki do Anglii. Moja rodzina była patologiczna, ale nie będę teraz o tym mówić. Chodzi tylko o to, że od tamtego momentu żyłam na własne utrzymanie. Właściwie... to na utrzymanie kogoś innego. Sama nie miałam pieniędzy. Kradłam z mugolskich sklepów. Żyłam przez długi czas na ulicy. Nie wiedziałam, gdzie się podziać. Nie wiedziałam, co zrobić. Wtedy pojawił się Tillman — zrobiła pauzę.

Severus nie przerywał Robyn. Uważnie przypatrywał się jej twarzy, ciekaw, kiedy pęknie na dobre. Mimo wszystko kobieta nieźle sobie radziła, choć oczy zdecydowanie zdradzały wiele emocji, które z łatwością można było odczytać jak z otwartej książki.

— Wyczuł, że jestem czarownicą, i to nie byle jaką — kontynuowała. — Zaoferował pomocną dłoń. To przez niego dołączyłam do śmierciożerców. To dzięki niemu dostałam na własny użytek małą chatkę w lesie, tuż za jego posiadłością. Przez pewien czas myślałam, że to wszystko z dobroci serca. Jako siedemnastolatka byłam jeszcze głupia i naiwna. Teraz wiem, że nie ma nic takiego jak dobroć serca. Chciał zapłaty, więc ją brał. Pełnymi garściami.

Zapomnij • Severus Snape ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz