Rozdział 1

2.1K 110 175
                                    

Czarna peleryna powiewała za nim na wietrze, gdy przedzierał się przez ciemne smugi leśnych drzew. Nie zważał na pojedyncze, małe gałązki, które obijały się i drażniły jego policzki czy czoło. Długie do ramion, czarne włosy delikatnie się unosiły za wielkimi i szybkimi krokami mężczyzny.

Księżyc igrał na burzowym niebie, częściowo przysłonięty przez gęste i ciemne chmury. Noc była cicha, bardzo cicha, aż budziła trwogę. Słychać było jedynie trzaskanie gałązek, które nadeptywał bądź odpychał rękoma.

Wpadł na leśną polanę, gdzie na środku stała mała, drewniana chatka. Bardzo obskurna zresztą. Wyglądała trochę tak, jakby w każdej chwili mógła się zawalić.

Postać wyciągnęła różdżkę i machnęła kilka razy po okolicy, mrucząc pod nosem zaklęcia ochronne:

Salvio hexia... Protego totalum... Repallo mugoletum... Muffliato... Cave inimicum...

Stał przez chwilę w ciszy, przysłuchując się okolicy, a dopiero potem podszedł bliżej do chatki. Nie przejmował się czymś takim, jak otwieranie drzwi! O, nie! Machnął różdżką, tak że walnęły z hukiem o ścianę, i wszedł do środka.

Wnętrze było jeszcze bardziej obskurniejsze niż wygląd zewnętrzny. Meble wołały o pomstę do nieba - całe zakurzone, poszczerbione i niektóre częściowo połamane, jak jedno z krzeseł, które zamiast czterech nóg miało trzy.

To wszystko nie było dla Severusa Snape'a ważne. Najpewniej i tak nie pobędzie tutaj długo. Przenosił się z miejsca na miejsce, chociaż to wyglądało na najbardziej odpowiednie ze wszystkich, w których dotąd był — z dala od jakiejkolwiek cywilizacji, od ciekawskich spojrzeń mugoli, w głębi lasu. Nikt go tutaj nie znajdzie, zwłaszcza po zaklęciach, które rzucił.

Rozejrzał się bardziej po chatce. Wyglądało na to, że posiadała jedynie trzy komory. Jedną była kuchnia wraz z salonem, drugą łazienka, choć trudno było to łazienką nazwać, a trzecią sypialnia, na którą się składało podwójne łóżko oraz jedna komoda.

Wyciągnął z kieszeni mały worek, otworzył go i zanurzył w nim rękę. Użył zaklęcia capacious extremis, powszechnie znanego jako zaklęcie zmniejszająco-zwiększające, dzięki czemu zmieściło się w nim wszystko to, czego potrzebował.

Wyjął kilka par szat oraz innych ubrań, portmonetkę z galeonami, scyzoryk i kilka innych, przydatnych rzeczy, umieszczając je w zakurzonych szufladach. W jednej z nich przemknął pająk.

Avada Kedavra — warknął przez zęby, a zwierzę padło martwe.

Z obrzydzeniem na twarzy wyrzucił je przez uchylone okno, niechlujnie wciskając do szuflady ubrania.

Zakończył Hogwart sprzed jakimiś trzema miesiącami. Pierwsze, co zrobił, była wyprowadzka z rodzinnego domu, którego tak nienawidził, drugim natomiast, z czego był najbardziej dumny, dołączenie do śmierciożerców.

Uniósł rękaw szaty, ukazując przy tym znak czaszki i wijącego się węża, znak Czarnego Pana, któremu zaprzysiągł służyć.

Był bardzo oczarowany całą ideą zmian, które chciał wprowadzić Lord Voldemort i jego wszechmocą potęgą, jakiej nikt, nawet Gellert Grindelwald, nigdy nie osiągnął, nie docierając do Anglii przez, najpewniej, obawę przed Albusem Dumbledore'em.

Księżyc za oknem już górował na nocnym niebie, gdy Severus Snape bezwładnie, wyczerpany ze zmęczenia związanego z ciągłym przenoszeniem się, padł twarzą na łóżko, którego materac pod ciężarem ugiął się i skrzypnął. On się jednak tym nie przejmował, zapadając szybko w mocny sen.

Zapomnij • Severus Snape ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz