Rozdział 38

446 39 229
                                    

— Muszę wyjechać do Ameryki. — Tym orzeczeniem Robyn przywitała z samego rana — choć dla niektórych to jeszcze nocy — Severusa, stając przed jego chatką.

Severus otworzył usta i w milczeniu przez chwilę wpatrywał się w Robyn, jakby sens słów, które wypowiedziała, przez wczesną godzinę do niego jeszcze nie dotarł. Dopiero po czasie zrozumiał, co doń mówiła.

— W takim razie żegnaj. — I zamknął drzwi, pragnąc z powrotem udać się do swojego pokoju, paść na łóżku i głęboko zasnąć. Z tą różnicą, że tym razem nikt mu nie przerwie tej zadawalającej czynności. Tylko by spróbował.

Drzwi się jednak jak na złość znowu otworzyły, a obruszona zachowaniem Severusa Robyn ze zmarszczonymi wściekle brwiami nadepnęła mu obcasem na stopę. Twarz Severusa skrzywiła się w potwornym grymasie. Spiorunował kobietę wzrokiem.

— Chcesz wyjechać do Ameryki, to tam jedź. O co znowu chodzi?

— A dopiero tak chciałeś, abym została — rzekła chłodno, zakładając ręce na piersi.

— Bo wtedy chciałaś wyjechać na stałe. 

— Skąd pewność, że teraz nie chcę?

— Stąd, że byś nie wyjechała — odparł z kpiącym uśmieszkiem.

— A chcesz się przekonać? — zagroziła mu palcem, wodząc wzrokiem za Cukiereczkiem, który również wpadł właśnie do środka i pomykał teraz w stronę kanapy. Wskoczył na nią, okręcił się kilka razy w kółko i wygodnie ułożył z zadowolonym miauknięciem. 

Severus przez chwilę miał ochotę zrzucić ze swojej skórzanej kanapy tego wielkiego kota, ale się powstrzymał wiedząc, jakie pociągnęłoby to za sobą skutki. Przeniósł zaś swój znudzony wzrok z powrotem na Robyn.

— Chcę, żebyś pojechał ze mną — odparła spokojnym głosem.

Brwi Severusa uniosły się do góry.

— Zacznijmy w ogóle od tego, czy możesz choćby wyjechać — powiedział. — Jest środek wojny, Czarnemu Panu nie spodoba się żaden nagły wyjazd na inny kontynent, kiedy potrzebuje swoich ludzi obok siebie.

— Czarny Pan o wszystkim wie, bałwanie, ponieważ to on mi kazał wyjechać na kilka tygodni do Ameryki. 

Teraz to zmieszanie Severusa na twarzy było nie do przeoczenia. 

— Czego on po tobie oczekuje w tej Ameryce? — wydusił po chwili milczenia. — Co masz zrobić?

— Co my mamy zrobić, bo jedziesz ze mną. E, nawet nie próbuj się sprzeciwiać — powiedziała szybko, kiedy Severus już otwierał usta, aby wyrazić swoją niechęć. — O tym Czarny Pan też wie. Poprosiłam go o towarzystwo. Pomocy mi w tym nie trzeba, ale towarzystwem nie pogardzę. Wybrałam ciebie, więc jak nie pojedziesz ze mną, jednocześnie sprzeciwisz się woli Czarnego Pana, a tego chyba nie chcesz, co, Snape Snape?

Twarz Severusa stężała. Niczego innego nie mógł się spodziewać po Robyn Morton. Więc wszystko było już postanowione. Severusowi nie chciało się wyjeżdżać na inny kontynent za żadne skarby, więcej — nie chciało mu się nawet wychodzić na zewnątrz swojej chatki. Był jak nietoperz, który stacjonował ciągle tylko w jaskini i jaskini. I do tego tylko spał i spał. A teraz miał gdzieś wyjść...? I to w celu jakiejś misji, która na pewno była niebezpieczna? I do ludzi...?

— Czego Czarny Pan od nas oczekuje? — zapytał po tym razem nieco dłuższej chwili.

— Na razie to moja słodka tajemnica. — Na twarzy Robyn pojawił się przesłodzony uśmieszek, kiedy zatrzepotała rzęsami i odrzuciła swoje długie, czarne włosy na plecy. — Popołudniu mamy prom do Nowego Jorku. Będziemy płynąć z jakieś osiem dni w jedną stronę, więc przygotuj się na kilka tygodni zniewalającej wycieczki połączonej z szampańską zabawą.

Zapomnij • Severus Snape ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz