Rozdział 5

974 81 73
                                    

Pojawili się w ciemnej uliczce, w której walały się wszem liczne śmieci. Kosze były przewrócone, a smród unosił się w powietrzu, kąsając niemiłosiernie nozdrza. Severus zasłonił je rąbkiem szaty, idąc za Robyn, która pokonywała dystans wielkimi krokami, nawet nie oglądając się za siebie. Na jej prawym ramieniu ponownie zasiadał czarny kocur, który z błyskiem w oczach rozglądał się dookoła.

Severus drgnął, gdy tuż przed nim przebiegł ohydny szczur, popiskując. Kot natychmiast odwrócił swój łebek w stronę ofiary i zeskoczył z ramienia, pośpieszając za spanikowanym szczurem.

Robyn rzuciła mu znudzone spojrzenie, nawet się nie zatrzymując.

Poranne słońce wyjrzało zza chmur, gdy weszli na bardziej cywilizowaną drogę, która jednak wciąż była bardzo wąska i niezbyt schludna, choć trzeba było przyznać, że nieprzyjemny zapach nie był już tak intensywny, jak wcześniej, co było zdecydowanie wielkim plusem.

Po obu stronach wąskiej, pustej drogi były ustawione ciemne, stare, po części zniszczone, kamienice. Okna niektórych był nawet wybite. Wyglądały w większości na opuszczone, ale w niektórych, Seveurs mógłby przysiąc, dostrzegał kątem oka ruch.

Robyn nagle się zatrzymała, tak że Severus na nią wpadł. Uniosła w milczeniu dłoń, rozglądając się dookoła i najwyraźniej wytężając słuch.

Po chwili wyciągnęła z kieszeni różdżkę.

— Po co ci? — mruknął do jej ucha, doskonale wiedząc, że przecież jej nie potrzebowała.

— Wolę nie przyciągać uwagi, geniuszu od siedmiu boleśni — odparowała oczywistym tonem.

— Aha.

Severus naprawdę nienawidził, gdy próbowała zrobić z niego skończonego głupka. Ten oczywisty ton, który zawsze, bez wyjątków, stosowała, gdy o coś się pytał, sprawiał, że miał wielką ochotę wypróbować na niej serię torturujących zaklęć, zacząwszy od samego Cruciatusa.

Przyglądał się, gdy powoli się przechadzała pomiędzy kilkoma kamienicami, mrucząc pod nosem coś, czego nie mógł dosłyszeć i przeskakując wzrokiem tak, że zaczął się poważnie zastanawiać, czy z jej oczyma wszystko jest w porządku.

Po chwili ponownie przystanęła, machnęła różdżką i przymknęła oczy. Otworzyła je po chwili i machnęła zachęcającym gestem do Severusa, aby ruszył za nią.

Bardzo mu się nie podobało, że w misji, którą Czarny Pan powierzył mu, rolę wiodącą wykonywała Robyn. Wprost w nim się gotowało, gdy robiła wszystko za niego i dodatkowo o niczym nie mówiła.

Jedyne, czym się pocieszał, było to, że im szybciej wykonają tę misję, tym szybciej na zawsze pożegna się z tym, w jego mniemaniu, niemiłym towarzystwem.

Nie mógł wiedzieć, jak bardzo się mylił...

Kobieta ponownie przystanęła, łapiąc Severusa za łokieć. Próbował jej się wyrwać, lecz wtedy wypaliła przez zaciśnięte zęby, wyraźnie zirytowana:

— Uspokój ten swój rozgrzany tyłek, stary. Teraz będziemy pokonywać barierę ochronną.

Nie odpowiedział, próbując uspokoić buchający w jego wnętrzu ogień, który aż błagał o to, aby dobył różdżkę. Przeszli kilka kroków (Robyn wciąż miała wyciągniętą różdżkę i szeptała coś pod nosem) i nagle po prawej stronie wyrosła kamienica, której wcześniej na pewno w tym miejscu nie było.

Wyglądała zupełnie inaczej wśród zgliszczy swoich poprzedniczek. Była zdecydowanie bardziej schludniejsza, widocznie odnowiona i bardziej nowoczesna, o ile takim słowem można było opisać kamienicę.

Zapomnij • Severus Snape ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz