Będąc szczerym przed samym sobą, to Severus zaskoczył się, że Robyn ostatecznie w ciągu najbliższych kilku dni go naprawdę nie odwiedziła. Wiedział, że była nieco zła, ale w duchu uważał, że ktoś taki jak ona nie przejmie się czymś tak, według niego, błahym. Oczekiwał wręcz, że już kolejnego dnia jak zawsze wpadnie do jego domu, wybijając przy tym drzwi z zawiasów.
Tak się jednak nie stało.
Mijały dni za dniami, a kobieta nie zawitała ani razu w chatce Severusa. Wmawiał sobie, że przecież go to nie obchodzi. W końcu znali się od jedynie kilku dni. Przypominał sobie, że była irytująca, dziwna i ciągle go obrażała, ale nawet to nie pomagało.
Chociaż Severus nie chciał tego przyznać, dziwnie się ostatnio czuł bez towarzystwa Robyn. Nawet się już przyzwyczaił do tych wszystkich dziwnych min, zamaszystych ruchów rękami, gwałtownego poklepywania po plecach, które sprawiało, że miał je całe w siniakach czy chociażby najbardziej znienawidzonego zwierzaka na całej planecie.
Nie wiedział właściwie dlaczego, ale jakoś czuł się dziwnie, gdy siedział tak sam, pomiędzy czterema ścianami swojego domu, w zupełnej ciszy, bez żadnego towarzystwa. Nigdy nikt się nim nie interesował. Przez większość swojego życia miał jedynie dobry kontakt z dosłownie dwiema osobami - Lily Evans i Brielle Carson.
Z Lily stracił go na piątym roku, gdy nazwał ją szlamą, natomiast z Brielle, która była jego znajomą w czasie chodzenia do Hogwartu, zaraz po jego zakończeniu ich drogi się rozeszły. Wiedział jedynie tyle, że dziewczyna wciąż spotykała się z Syriuszem Blackiem i, o zgrozo, zaprzyjaźniła nawet z Jamesem Potter. Z tego względu nie odpisywał na listy, które do niego wysyłała, a było ich już kilka.
Był przyzwyczajony do samotnego życia, nie był zwierzęciem, które potrzebowało stada, aby czuć się bezpiecznie. Mimo wszystko nawet on, Severus Snape, tylko czasem, rzecz jasna, lubił sobie z kimś porozmawiać...
Przez pierwsze chwile Robyn naprawdę mu się narzucała, faktycznie miał jej dość, ale wkrótce, mimo że w dalszym ciągu go denerwowała, zaczynał nabierać przyzwyczajenia do tego niecodziennego zachowania. Naprawdę pomogła Severusowi z domem, choć nie wspominał ani raz, że wystrój mu przeszkadza.
Możliwe również, że wciąż żył tylko przez wzgląd na to, że Voldemort cenił sobie mieć po swojej stronie kogoś takiego jak Robyn Morton.
Cóż jednak Severus mógł zrobić? W swoim osobistym mniemaniu - nic.
Kompletnie zapomniał, że Robyn przecież była w dalszym ciągu śmierciożercą. Przypomniał sobie o tym drobnym fakcie dopiero wówczas, gdy znamię zaczęło go palić - Voldemort wzywał swoich popleczników na kolejne zebranie.
Deportował się na posiadłość jednego ze śmierciożerców - Rogera Bowmana, która znajdowała się na przedmieściach Londynu, w kompletnej izolacji od jakiejkolwiek, choćby najmniejszej, mugolskiej czy czarodziejskiej cywilizacji. Po wielkości dworku Bowmana można było wysnuć łatwy wniosek, że z galeonami to mu się powodziło.
Ruszył szybkimi i długimi krokami przed siebie. Czarna peleryna powiewała na wietrze, wraz z długimi do ramion włosami. Było ciemno, na niebie lśnił srebrzystym blaskiem księżyc, u boku którego figurowały jaśniejące gwiazdy. Wszem była cisza, przerywana jedynie stukotem butów Severusa.
Podszedł do bramy, przyłożył do niej różdżkę i zastukał we wcześniej uzgodniony sposób. Po chwili wrota zaskrzypiały, a mężczyzna przeszedł przez mosiężną bramę. Ruszył kamienistą ścieżką, która prowadziła prosto do drzwi.
Pobliskie drzewo zdawało się chylić swą koronę w jego stronę, a wiatr wył Severusowi w uszach. Wszedł po błyszczących w blasku księżyca schodach, stukając w drzwi, które zaraz potem delikatnie się uchyliły.
CZYTASZ
Zapomnij • Severus Snape ✔
FanfictionPo zakończeniu Hogwartu Severus Snape, ślepo wierzący w ideały Czarnego Pana, przyłącza się do śmierciożerców. Pierwsze niepowodzenie w miłości utrwaliło na jego duszy trwałą ranę, którą, jak myślał, nikt ani nic nie będzie w stanie nigdy zagoić. Ws...