Rozdział 4

1K 84 152
                                    

Obudził go głośny stukot, który roznosił się bez przerwy wzdłuż ścian. Na początku przeszło mu przez myśl, że przez obecność na skraju snu zdawało mu się, w końcu nikt nie miał prawa znajdować się w jego mieszkaniu, tak skrzętnie zabezpieczonemu zaklęciami, ale gdy chwilę później coś głośno huknęło, natychmiast zeskoczył z łóżka ze świadomość, że nawet jego mózg nie płatał aż takich figli.

Potarł dłonią skronie, z zamkniętymi oczyma zmierzając w stronę drzwi w całkowitych ciemnościach swojego małego pokoiku. Złapał za klamkę, mrucząc pod nosem coś, czego on sam nie potrafił zidentyfikować i wkroczył w objęcia światła tak jasnego, że został zmuszony zasłonić dłońmi oczy.

Oparł rękę o ścianę, próbując przyzwyczaić wzrok do jasności. Guziki koszuli, która służyła za piżamę, były tylko do połowy zapięte, a potargane od snu włosy brnęły we wszystkie strony świata.

Bosymi stopami przeszedł po drewnianych panelach, wchodząc do środka salonu połączonego z kuchnią.

Wtedy się gwałtownie zatrzymał, otwierając tak szeroko oczy, że chyba tylko cud uchronił jego gałki oczne od wypadnięcia poza obręb oczodołów.

— Co ty tu robisz?! — wydusił zdezorientowany.

Robyn na to wydęła usta i wskazała wyzywająco palcem na szafę, która leżała na podłodze cała zniszczona.

— To wszystko jej wina!

— Słucham? — zapytał sennym głosem, patrząc to na szafę, to na kobietę. — To wina szafy, że włamałaś mi się do mojego domu i do tego mnie obudziłaś?

— Tak! — zawołała, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie, wytrzeszczając przerażająco oczy. Nawet ktoś taki jak Severus na widok tej mimiki się wzdrygnął. — Gdyby nie ten staroć, to byś wciąż spał!

Severus westchnął, opierając się o ścianę. Najprawdopodobniej jedynie przez wczesną pobudkę i związane z tym zmęczenie zachował resztki panowania nad sobą, zbyt otępiały, aby wyrządzać teraz jakiekolwiek sceny.

Powoli podszedł do kanapy i opadał na nią, machnąwszy przy tym leniwie różdżką w kierunku zniszczonej szafy, która natychmiast naprawiła się i stanęła na swoim wyznaczonym miejscu.

— Co tutaj robisz o tej porze, Morton? — zapytał, spojrzawszy na nią.

— O tej porze? Jest przecież już późno! — odparła, wymachując zszokowana rękami.

— Nie doszła nawet szósta, kobieto...

— To ile ty śpisz? — zaskoczyła się, zakładając ręce na piersi i unosząc wysoko brew. — Ja jestem na nogach od czwartej.

Severus otworzył usta, nie wiedząc, dlaczego właściwie go to dziwiło. Po tym jednym dniu zdołał się zorientować, że Robyn była bardzo dziwaczna zarówno z charakteru, jak i wyglądu.

Zmierzył ją wzrokiem. Tym razem nie miała na sobie płaszczu, a długą do kostek sukienkę, która mieniła się neonowymi kolorami tak bardzo, że był zmuszony do ponownego zmrużenia swoich oczu przez oczopląs, który dostał. Zauważył jednak, że spod ubrania wystają te same czerwone kozaki.

Na włosach miała jakąś dziwną chustę, którą, jak Severus wiedział, noszą stare, mugolskie babcie, a przez ramię przerzucona była mała torebka o kształcie ryby. Z uszu zwisały długie kolczyki o zabawnym wyglądzie, bo były to po prostu myszy.

Spojrzał na jej prawe ramię i zorientował się, że czegoś brakuje.

— Gdzie ten twój bydlak? — mruknął, rozglądając się podejrzliwie dookoła.

Zapomnij • Severus Snape ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz