Rozdział 6

750 72 37
                                    

Severus z westchnieniem ulgi opuścił różdżkę. Młodszy z braci Buckner dyszał ciężko, a po jego czole spływały strumyki potu.

Robyn z wyczekiwaniem wpatrywała się w starszego mężczyznę.

— Więc jak, Buckner? — zapytała, nachylając się nad nim.

Mężczyzna zaciskał usta, wbijając wzrok w podłogę, najwyraźniej bijąc się z myślami.

— Co ty robisz, Edd?! — zawołał ze złością i szokiem młodszy. — Nie rozumiesz, że i tak zginiemy?! Oni nas nie... — nie dokończył, gdyż został sparaliżowany przez Severusa.

— Muszę, Teddy... — wyszeptał Edd, pomimo że jego brat był sparaliżowany, jakby chciał bardziej przekonać samego siebie niż niego. — Muszę...

— A żebyś wiedział, że musisz, Eddy — rzekła wesoło Robyn. — Czekam.

Mężczyzna przetarł spoconą twarz, dygocąc na całym ciele.

— Dalej, nie mamy całego dnia, typie! — mruknęła zniecierpliwiona śmierciożerczyni, przestępując z nogi na nogę. — Masz pięć sekund, inaczej twój braciszek powróci do przytomności i ponownie będziesz mógł się przysłuchiwać jego wrzaskom, a uwierz lub nie, moje uszy też przy tym cierpią.

Edd rzucił jej wściekłe spojrzenie, pełne nienawiści i odrazy.

— Nie obchodzi mnie własne życie — oznajmił przez zaciśnięte zęby. — Ja już sobie trochę pożyłem, ale mój brat... on jest młody. Możecie mnie torturować, zanieść do waszego pana, zrobić kukiełkę do zabawy, czy cokolwiek innego chcecie, ale przysięgnijcie, że Teddy'ego puścicie wolno. Wtedy powiem wam wszystko.

— Słuchaj, stary. To bardzo piękne i tak dalej, ale to ty i twój brat jesteście teraz na naszej łasce. Więc to nie wy dyktujecie warunki. Niczego nie będę wam obiecywać, ale może, jeśli twoje informacje będą wiarygodne, będę w stanie rozważyć twoją propozycję.

Severus poczuł, jak w jego wnętrzu coś się przewraca. Wiedział, że Robyn niczego nie będzie rozważać. Wiedział, że tak czy siak zarówno Edd Buckner, jak i Tedd Buckner będą musieli umrzeć. Pomimo że sam sobie wmawiał, że jego to przecież nie obchodzi, bo jest w końcu śmierciożercą, sługą Lorda Voldemorta tego, który ma odnowić świat, to i tak poczuł się bardzo źle.

Nie chciał przyznawać tego nawet sam przed sobą, ale w tamtej chwili miał wielką ochotę uwolnić obu braci. Zacisnął jednak zęby i odwrócił wzrok. Wiedział, że nie mógł.

Po policzkach starszego z braci spłynęła łza.

— Jesse Burris — wyszeptał łamiącym się głosem.

— I...?

— Alma... Bond.

— No, dalej — ponagliła Robyn.

— Nie — powiedział nagle i zdecydowanie, patrząc z nienawiścią w stronę Robyn.

— Dobrze — odparła lekko. — Ale skąd mam wiedzieć, że te nazwiska są prawdziwe, co? Nie tak trudno wymyślić pierwsze lepsze. — Wtedy zdjęła maskę, co Severusa upewniło w przekonaniu, że oboje z braci byli już martwi. Nie zrobiłaby tego, gdyby miała ich wypuścić.

Nachyliła się nad mężczyzną i spojrzała mu głęboko w oczy. Źrenice starszego z braci rozszerzyły się gwałtownie, a gdy odchyliła się, ponownie powróciły do normalnego stanu. Spojrzał na nią ze strachem w oczach, głośno oddychając.

— Jesse Burris jest prawdziwe — uśmiechnęła się gorzko. — Ale Alma Bond jest fałszywe. Nie martw się, nie musisz mi zdradzać jej prawdziwego nazwiska, już je znam. Hmmm... Alma Mercer... No proszę, jakie ładne nazwisko!

Zapomnij • Severus Snape ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz