Rozdział 17

566 58 56
                                    

Nie minęło dwadzieścia minut, a Severus w trybie natychmiastowym, cały okiełznany szałem, ponownie deportował się na teren lasu, w którym umiejscowiona była na uboczu jego chatka.

Niebo się zachmurzyło, wiał lekki wiatr, a pierwsze płatki śniegu opadały na ziemię. Krew ze złości buzowała Severusowi w uszach. W myślach zdołał już wymówić całą wiązankę przekleństw skierowaną w stronę Robyn. Dlaczego ona była taka bezmyślna? Nie potrafił tego pojąć.

Wparował do środka pomieszczenia, tak głośno zatrzasnąwszy drzwi, że książka, którą czytała Robyn, wypadła jej z dłoni, a matagot naprężył się, jakby wyszukując tylko zagrożenia. Po dostrzeżeniu Severusa, zmienił swoją postawę i ponownie ułożył się do snu. Mężczyzna wbrew wszystkiemu poczuł się takim zachowaniem urażony. Przecież mógłby w tej chwili stanowić niebezpieczeństwo dla Robyn! Mało brakowało, a cisnąłby ją jakimś zaklęciem!

— Morton! Ty jesteś chora psychicznie! — zawołał i mocno złapał zaskoczoną kobietę za ramię. Pociągnął z niewyobrażalnie wielką silą w górę i popchnął na ścianę.

Robyn wytrzeszczyła oczy, gdy zacisnął dłoń na jej ramieniu.

— Co znowu? — zapytała i zmrużyła źrenice.

Co znowu?! Znowu nie użyłaś mózgu!

— Jaśniej, proszę, tak się składa, że ta sentencja wypada z twoich ust dziesięć razy dziennie. — Przewróciła oczami i założyła na piersi ręce. Powłóczyła znudzonym spojrzeniem za Cukiereczkiem, który wykorzystał nieobecność swojej pani na fotelu, na który od razu wskoczył i zwinął się w kłębek.

— Wyjaśnij mi, co to jest? — Severus w szale rozwinął gazetę i przyłożył przedmiot do twarzy Robyn.

— Do oczu mi to wsadź, Snape Snape... — burknęła, pochwyciwszy Proroka Codziennego.

Na głównej, pierwszej stronie znajdowała się ruchoma fotografia, która zajmowała niemalże całą przestrzeń. Przedstawiała postać w kapturze, która po chwili go zrzuciła i srogim spojrzeniem spojrzała prosto na nią.

— A niech to, jestem sławna! — zawołała z ekscytacją Robyn, szczerzą zęby do siebie znajdującej się na fotografii.

— Czy ty sobie zdajesz sprawę, w jak wielkie wpadłaś bagno, kobieto?! — podniósł głos wyprowadzony z równowagi przez dziecinne zachowanie Robyn Severus. — Czytaj.

Robyn westchnęła, rozłożyła Proroka Codziennego i przeczytała na głos:

— Poszukiwana. Robyn Morton, korzeni amerykańskich. Oskarżona o atak na pięciu aurorach, zamordowanie z użyciem zaklęć niewybaczalnych braci Buckner oraz przynależenie do śmierciożerców jako najbliższa Sami-Wiecie-Komu. Bardzo niebezpieczna... — Robyn zrobiła głupią minę, uśmiechając się z zadowoleniem. Pokiwała z uznaniem głową, puszyła się jak paw, ale po ostrym spojrzeniu Severusa odchrząknęła i przybrała sztucznie poważną mimikę twarzy, aby kontynuować czytanie. — W razie jakichkolwiek informacji czy chociażby podejrzeń prosimy natychmiast zwrócić się do Ministerstwa. — Wzruszyła ramionami i wyrzuciła gazetę za siebie.

— I co? Nic nie powiesz? — wypalił przez zaciśnięte zęby Severus.

— Spokojnie, sława mnie nie zjadła, wciąż jestem tą samą osobą, Snape Snape — powiedziała z przymilnym uśmieszkiem.

— Morton! To jeszcze nie wszystko! — Obrzucił Robyn kolejnymi gazetami i listami gończymi z wielkim „POSZUKIWANA" na czele. — Cały kraj cię poszukuje, choć nie tylko! Ministerstwo w Ameryce również zostało powiadomione, jakbyś chciała wrócić do rodzinnych stron z tego powodu!

Zapomnij • Severus Snape ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz