Rozdział 31

414 42 206
                                    

Dla pewnej sporej grupy osób, w tym Severusa Snape'a, piąta rano była jeszcze porą słodkiego snu, właściwie to w ogóle środkiem nocy. Nawet myśl, że o tej godzinie, czy nawet przed tą godziną można wstać i wyjść z domu, była po prostu absurdalna.

Robyn Morton jednak nie miała najmniejszych oporów, kiedy tuż przed piątą wtargnęła bez pukania do środka chatki Severusa. Zagościła się jak u siebie, zrobiła śniadanie i czarną kawę. Następnie, już znudzona, weszła do pokoju śpiącego jeszcze Severusa.

Przez długi moment bez ani jednego słowa wpatrywała się w smacznie chrapiącego mężczyznę, a potem jednym ruchem palca podniosła rolety, tak że promienie słońca wdarły się do pomieszczenia i padły na bladą twarz Severusa.

Wstaaaawaaaaaj! — wrzasnęła Robyn do ucha śpiącego.

— Co do... — wydukał sennym i lekko zachrypniętym głosem.

Uniósł się na łokciach i zmrużył od nagłej jasności oczy. Czarne i długie do ramion włosy wpadły mężczyźnie do oczu. Szybkim ruchem ręki schował je za ucho i spojrzał na stojącą przy jego łożu Robyn jak na okropnego robaka.

— Czyś ty oszalała, Morton?! — wrzasnął ze wściekłością. — Czy wiesz, że istnieje taka czynność jak, hmm, „pukanie"?! Która w ogóle jest godzina...?

— Piąta dwadzieścia dwa — wyrecytowała z zadowoleniem Robyn i założyła ręce za siebie. Wyszczerzyła swoje zęby, jak przedszkolak do fotografii klasowej.

— Piąta... — wychrypiał. — Dwadzieścia...

— Dwa!

— Usłyszałem, do licha! Nie jestem głuchy! — warknął i podciągnął kołdrę aż pod swój podbródek. — Wynocha mi stąd!

— Pożal się Merlinie. — Ostentacyjnie wywróciła oczami i założyła ręce na piersi. — Jesteś w piżamie.

— Nie o to chodzi! Wynocha mi z domu! Wynocha! — wrzasnął i pochylił się w stronę swojej różdżki na szafce nocnej, ale Robyn była szybsza. Wyciągnęła przed siebie dłoń i za pomocą zaklęcia „Accio!" przywołała do siebie różdżkę Severusa.

— Dwa zero — obwieściła z dumą. — A teraz doprowadź się do stanu użyteczności. Czekam w salonie. Nudzi mi się.

W wyrazie osłupienie Severus otworzył szeroko usta i spiorunował kobietę tak wściekłym wzrokiem, jak chyba jeszcze nigdy. Co ona sobie myślała?! Że będzie wchodziła do niego jak do siebie?! I to o piątej rano?! Nigdy w życiu! Prędzej wykopie sam sobie grób!

— Szykuj więc różdżkę — rzuciła nagle Robyn, kiedy stanęła w drzwiach i odwróciła się do Severusa. — Na ten grób.

— NIE CZYTAJ MI W MYŚLACH, DO JASNEJ CHOLERY! — wrzasnął, ale kobieta już zatrzasnęła za sobą drzwi.

Wielka furia ogarnęła Severusa, kiedy z szałem opadł plecami na materac. Wbił wzrok w sufit i próbował się uspokoić. Brał głęboki wdech za głębokim wdechem i liczył do dziesięciu i z powrotem. Ostatecznie westchnął, a następnie usiadł na krawędzi posłania.

Dlaczego nie mogła mu dać choćby dnia świętego spokoju? Z drugiej jednak strony... Severusowi ciężko było to przyznać nawet przed samym sobą, ale gdzieś w odmętach swojej świadomości doskonale wiedział, że polubił te spotkania.

Polubił Robyn, choć te dwa słowa nigdy nie przeszłyby mu przez gardło, nawet w przypadku tortur Cruciatusem. To dlatego za każdym razem nie wyganiał Robyn. Bał się, że znowu ją straci, jak już nie jeden raz. Nawet ktoś tak zimny i pozornie bez serca jak Severus Snape nie chciał być samotny.

Zapomnij • Severus Snape ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz