Rozdział 8

768 69 55
                                    

— Rozmawiałam ze staruszkiem Voldkiem o naszej misji!

— Co? — Severus nie dowierzał, że raczyła o tym wspomnieć dopiero teraz, podczas gdy była już dobre kilkanaście minut i wtem czas obżerała się jego jedzeniem, rozwaliła mu lodówkę, włożyła do niej siłą swojego buta, którego Severus, będąc szczerym, w ogóle sobie nie życzył w swoim składzie jedzenia.

Robyn jednak nie wyglądała na choćby odrobinę przejętą tym, że wcześniej zapomniała swojego prawdziwego celu wizyty. Severus nawet nie potrafił pojąć, jakim sposobem można było zapomnieć o tak kluczowej sprawie, jaką była rozmowa z Volemortem o swojej porażce, bo inaczej chyba przebiegu wcześniejszej misji nie można było określić.

Spojrzał więc na nią jak na wariatkę, otwierając szeroko usta i licząc, że wciąż znajduje się w chorym śnie, a może nawet w jakiejś śpiączce, dlatego to wszystko w ten sposób się bez przerwy ciągnie, a on, choć bardzo chce, Merlin mu świadkiem, nie potrafi się wybudzić.

— Wymsknęło mi się wcześniej, nie przejmuj się! — Machnęła lekceważąco dłonią z szerokim uśmiechem oraz przysunęła się tak blisko, że ich kolana zaczęły się ze sobą stykać.

— Istnieje coś takiego, jak przestrzeń osobista... — powiedział cicho, siadając wręcz na podłokietniku kanapy.

— Coś mi świta — odparła, szybko kiwając głową i ponownie się przysuwając.

— To bardzo byłbym rad, gdybyś jej przestrzegała. — Wstał i obszedł kanapę, decydując się na zajęcie miejsca kilka stóp dalej, obok rozwalonej lodówki. — Co... wynikło... z tej... rozmowy? — wydusił, starając się nie pokazać, jak bardzo się bał.

— Ach! Nie pamiętam już o czym mówił! — zawołała, rechocząc jak żaba.

— Słucham...?

— Ojej, też mi coś, nie chciało mi się słuchać z rana, nie bądź już taki spięty, stary.

— NIE BĄDŹ TAKI SPIĘTY?! — wrzasnął, wskazując na kobietę dygocącym palcem. — NASZE LOSY WAŻYŁY SIĘ W CZASIE TAMTEJ ROZMOWY, KOBIETO! A TY TERAZ MI MÓWISZ, ŻE NICZEGO NIE SŁUCHAŁAŚ!

— Zamknij się, bo mi uszy krwawią — jęknęła, zaciskając ręce na swoich uszach.

— WYPRASZAM SOBIE!

— Nie, to ja sobie wypraszam takich krzyków, gdy nie poczęstowałeś mnie nawet kawą! Taki z ciebie dobry gospodarz? Kultury, co?

— KULTURY?! I KTO TO MÓWI?!

— O, o, ja! — krzyknęła, podnosząc rękę z wielkim uśmiechem.

Severus wpadł na ścianę, a potem się o nią usunął, zakrywając czerwoną z gniewu twarz w dłoniach.

— Ej... — wykrztusiła zmartwiona Robyn, wstając i podchodząc doń. — Nie chciałam, abyś się tak zmartwił...

— To trzeba było użyć choć raz mózgu, bo w końcu po coś go chyba masz.

— Nie pamiętam całości rozmowy, ale... jestem w stanie sobie dla ciebie przypomnieć — powiedziała, kucając obok. Położyła dłoń na jego ramieniu, delikatnie je masując.

Zadrżał pod wpływem dotyku, ale nie kazał jej przestać.

— Nawet jeśli nie jestem dobrym słuchaczem — zaczęła cicho po chwili — to jestem dobrym obserwatorem. Opowiedziałam mu o misji i widziałam, że nie był najszczęśliwszy na świecie, ale był również zadowolony, że uzyskał kolejne dwa nazwiska. Poza tym potrafię go udobruchać...

Zapomnij • Severus Snape ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz