Rozdział 2

1.3K 97 182
                                    

Severus się odwrócił z zamiarem natychmiastowej deportacji, byle jak najdalej od tej przedziwnej kobietki, lecz ta zdawała się mieć inne plany, gdy ponownie z zadziwiającą siłą dźgnęła go w bok.

— Możesz przestać mnie dotykać? — burknął, odsuwając się jeszcze dalej od kobiety.

— Ale ty jesteś burkliwy, Snape Snape! — zawołała, wytrzeszczając oczy tak, że, Snape był tego niemal pewny, prawie wypadły. — Gdzie twoja młodzieńcza iskra?

— Leży w grobie.

— No widzisz, jednak jesteś zabawny! — zawołała jeszcze bardziej uradowana, chwytając mężczyznę pod rękę. — Więc prowadź, przyjacielu!

— Niby gdzie?

— No jak to, gdzie? Do twojego domu, oczywiście, stary!

W pierwszej chwili pomyślał, że chyba się przesłyszał, ale im dłużej stał i patrzył na Morton, to tym bardziej upewniał się, że jednak nie był głuchy.

— Do mojego domu? — powtórzył, wyszarpując swoją rękę. — Chyba upadłaś na głowę, że cię tam zabiorę.

— A jak inaczej chcesz rozpocząć naszą ultra wystrzałową misję, koleś? — zapytała, unosząc wysoko brew i kładąc ręce na biodrach. — No, chyba że deportujemy się pod ich chatę od razu... To jest pomysł! — krzyknęła, klaszcząc w dłonie i odwracając się. — Pójdziemy do nich od razu!

— Słucham? Czy ty masz ziarno zamiast mózgu? Nie możemy tam tak po prostu wtargnąć, jak gdyby nigdy nic.

— Chcesz się przekonać, Snape Snape? — szepnęła konspiracyjnie. — Ja wezmę jednego, ty drugiego i będziemy ich torturować, aż wygruchają wszystko, czego potrzebujemy.

— Nawet nie wiemy, gdzie oni mieszkają! Nawet nie wiemy, czy w ogóle są w domu, a jak są, to może mają gości... Trzeba to przemyśleć! — warknął, nie rozumiejąc bezmyślności swojej towarzyszki. — A zresztą sam to zrobię, nie jesteś mi do niczego potrzebna.

Skupił swoje myśli na chatce ukrytej w lesie, w której zamieszkiwał, i już miał się okręcić wokół siebie z zamiarem deportacji, gdy Robyn ponownie go chwyciła za ramię.

— Chcesz się przeciwstawić woli Czarnego Pana? — zapytała bardziej poważnym tonem.

— Oczywiście, że nie. Uważam po prostu, że lepiej sobie z tym poradzę sam, niż w twoim towarzystwie.

— Sam jak palec, typek, co dopiero ukończył szkołę i to z dwoma potężnymi czarodziejami! — parsknęła donośnym śmiechem. — Nawet z jednym byś sobie nie poradził.

— Śmiesz krytykować moje zdolności? — zazgrzytał zębami, czując, jak cały się napina. — A ty ile niby masz lat? Szesnaście? Siedemnaście? Nie wyglądasz na więcej.

— Schlebia mi, że tak bardzo mnie odmładzasz, ale uwierz lub nie, że jestem od ciebie znacznie starsza, stary.

— No widzisz, nie zachowujesz się nawet na wiek szesnastolatki — uśmiechnął się chłodno.

— Twoja elokwencja również pozostawia wiele do życzenia, Snape Snape.

— Przestań mnie nazywać Snape Snape, do diabła! — krzyknął, nie potrafiąc już więcej tego wytrzymać. — Jedno Snape wystarczy!

Uniosła oczy ku niebu, jakby modliła się o cierpliwość, co jeszcze bardziej rozjuszyło Severusa, zważając na to, że w jego mniemaniu to on powinien zajmować się takimi gestami.

— Niczego nie będziemy robić od razu — rzekł spokojniejszym tonem.

— My? — zapytała z nonszalanckim uśmiechem Morton.

Zapomnij • Severus Snape ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz