1.

796 27 24
                                    


*BAVERLY*

Po powrocie ze szkoły czekałam tylko na mrok, czekałam tylko aż w końcu wyjdę jak co wieczór na spacer z Bethany . Jestem pod wpływem emocji, których nie potrafię opisać. Ludzie uważają mnie za świruskę i według nich jestem kimś innym. Ale ja oczywiście nie przejmuje się tym, jest przy mnie przyjaciółka, której zawsze mogę zaufać. Bethany mnie pociesza zawsze, gdy mam zły dzień, bo dosyć często go mam. Dziewczyny śmieją się z moich ciuchów, które uważam za piękne. Tworzę swój świat po prostu. Pewnego razu zabrały mi mój dziennik, w którym opisuję codziennie swój dzień i moje wymyślane historyjki o nadprzyrodzonych stworzeniach. Zaczęły się ze mnie naśmiewać. To spowodowało, że byłam w rozsypce i dostałam depresji. Jak tak można robić drugiemu człowiekowi? No ale to było dawno i nie zamierzam o tym myśleć. Dzisiaj jestem umówiona z przyjaciółką na spacer i idziemy do lasu, kocham tak chodzić lecz dzisiaj to coś wyjątkowego, bo dzisiaj pełnia. Co noc o 1 wymykam się przez okno, które łatwo potem otworzyć i schodzę po dachu do drabiny, która jest przyczepiona do niego. Mam dosyć blisko do naszego miejsca spotkań, iż znajduje się ono kilometr od mojego domu na końcu ulicy. Koniec szosy prowadzi do zaczynającego się lasu, który jest naprawdę duży. 

*BETHANY*

Wkrótce pójdziemy na spacer z Baverly, która jest moja przyjaciółką. Za każdym razem gdy idziemy to czuję się wolna i mogę odetchnąć w końcu od wszystkiego, zapomnieć o problemach i cieszyć się chwilą. Jednak ja nie mam wielu problemów, nie tyle co Baverly. Ja bywam osobą zawzięta i zawsze stawiam na swoim. Nikt mi nie umie podskoczyć. Moja przyjaciółka jest wyśmiewana a ja nie mogę na to pozwalać i ją bronie. Jest dla mnie jak siostra i zawsze umie poprawiać humor. Prawda jest taka, że jesteśmy obie pokręcone, bo kto normlany wychodzi co noc o 1 na spacery i to jeszcze do lasu? Jesteśmy serio walnięte!

*MIEJSCE SPOTKAŃ*

*BAVERLY*

 To już! Doszłam do Bethany i ją przytuliłam mocno na powitanie. Jestem taka szczęśliwa, że w końcu nadeszła ta chwila.

- Hej Beth!  -  powiedziałam z radością.

- No heeej Bavie! -  odpowiedziała z uśmiechem.

- To co zaczynamy codzienną przygodę? - rzekłam.

- No oczywiście! - krzyknęła.

Szłyśmy spokojnie. Ja patrzyłam na ciemność lasu, która tak naprawdę mnie nie przerażała a fascynowała. Chciałam tam wejść w te ciemne drzewa, lecz to nie miało sensu. Promienie księżyca tak pięknie świeciły że nie potrzebna była nawet latarka. Znalazłyśmy się  w połowie drogi lasu i niespodziewanie usłyszałam jakiś szmer. Szczerze wtedy się wystraszyłam. Beth szła dalej i nawet nic nie usłyszała? Szmer był tak głośny, że powinna usłyszeć. Czułam się dziwnie, więc postanowiłam powiedzieć o tym przyjaciółce:

- ej, Bethany - rzekłam z przerażeniem .

- co tam? - odpowiedziała spokojnie.

- jestem pewna, że słyszałam jakiś szmer - syknęłam przełykając ciężko ślinę.

- oj Bavie to jest las. To jest normalne i to pewnie jakaś sarna. Spokojnie, nie bój się! - rzekła, na co uśmiechnęłam się. 

*BETHANY*

Nie będę ukrywać ale także słyszałam szmer. Nie przestraszyłam się tak jak moja przyjaciółka, jestem do tego przyzwyczajona już . Mam nadzieję, że to była tylko sarna. Bavie nie wie tego, ale w lesie są wilki, które często podchodzą do takich dróg jak ta. Ostatnio słyszałam nawet, że z lasu słychać ich wycie i jest głośne. Tak naprawdę to coś o tym wiem. Jestem wilczycą.  Nie odważę się tego powiedzieć Baverly, ona mnie wyśmieje. Ale jakbym się przemieniła to może by mi uwierzyła. Nie chcę jednak, żeby dostała zawału. Nagle usłyszałam szmer, a raczej sapanie, ciężkie sapanie. Wtedy już wiedziałam co to za zwierzę. Szybko podeszłam do Bavie.

- Słyszałaś? - rzekłam zestresowana.

- Co? Znowu szmer? - rzekła zdziwiona, popatrzyła na mnie dziwnie.

- Tak. Znaczy nie. - prychnęłam, z uśmiechem przerażona.

- A co? Co się stało?! - krzyknęła przestraszona. - O jejku znowu szmer słyszę! A raczej sapanie nie szmer. - prychnęła.

- Teraz też to słyszę - rzekłam, nie widząc co robić. Przyjaciółka zrobiła szerokie oczy w których było widać strach. Nie widziałam co się dzieje. Patrzyła w moją prawą stronę i rzekła:

- Chyba to sapało! Ale, ale czemu ma takie oczy? - powiedziała ze łzami w oczach i odwróciła mnie w tył. To co ujrzałam było nie do opisania. Czerwone oczy niczym krew, rozlane w mroku. Strach, złość, głód to można było ujrzeć w oczach. Doskonale wiedziałam kogo to oczy. Znam się na wilkach i po oczach można wszystko wyczytać. Patrzyłam na nie z przerażeniem gdy nagle

- Beth?!  Żyjesz?!  - zamarłam, patrząc na Bavie.

- Tak - powiedziałam cicho.

-  Nie wiem czym to jest ale to naprawdę piękne! -  powiedziała, zapatrzona. Wiedziałam ze to się może źle skończyć, dlatego musiałam jak najszybciej zabrać przyjaciółkę i uciekać. Ruszyłam się a istota wyszła na drogę. Wtedy ujrzałam wilka, był zbudowany, szary i piękny. Zawył do księżyca a to było najgorsze, gdyż woła stado. Szybko złapałam Baverly za rękę i rzekłam:

- Musimy jak najszybciej uciekać! To wilk, nie jesteśmy bezpieczne! - krzyknęłam szybko, lecz ona chciała zostać. Zdenerwowałam się, lecz wiedziałam już, że polubiła wilki.

- Nie, poczekaj! Nic nam nie zrobi. Zobacz tylko jaki spokojny! - powiedziała spokojnie, wtedy zauważyłam jak bardzo się nimi zainteresowała. Popatrzyłam na wilka i ujrzałam, że patrzy na mnie. Cały czas nawet nie ruszył. Wyglądał bardzo znajomo. I miałam wrażenie, że chce mnie śledzić. Muszę być uważna.

*BAVERLY*

Byłam taka zaciekawiona i wpatrzona w wilka. To było uczucie nie do opisania. Czułam, że nic nam nie zrobi, lecz moja przyjaciółka wydawała się nie pewna. Chciałam zostać, niestety musiałyśmy wracać. Ten widok był piękny. Nie zapomnę tego długo. Te oczy były niesamowite i był dosyć spory jak na wilka.  Z tego co wiem wilki nie są takie duże a ten był wyjątkowo duży.  Musiałyśmy wracać.

- Idziemy czy mam czekać na śmierć? - spytała zdenerwowana Beth.

- Idziemy! - rzekłam obojętnie.

- Już myślałam, że umrę. - prychnęła Bethany.

- Haha no co ty, to tylko wilk - zaśmiałam się, oglądając się za siebie ze zdziwieniem. Nie było wilka. Nie było go. Patrzyłam na wszelkie strony, lecz był tylko mrok. Zdałam sobie sprawę, że uciekł i poszłam w odwrotną stronę szybkim tempem. Podeszłam do przyjaciółki i rzekłam:

- Nie ma go.  -  rzekłam z rozczarowaniem.

- Rzeczywiście. Dziwne, powinien za nami iść. Wilki nie odpuszczają - rzekła, jakby czuła się wilkiem. 

- Tak, to prawda - odpowiedziałam, zmęczona myśląc o całym zdarzeniu. Zachowanie wilka było dziwne. Powinien nas gonić a on sobie odpuścił? Coś w tym jest. 


Dark side of wolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz