30.

39 4 3
                                        

*BETHANY*

Minął tydzień od porwania. Baverly została wilkiem i dość szybko nauczyła się kontroli. Przez ten tydzień opanowała świetnie większość rzeczy, a to wilkom zdarza się rzadko. Nick nauczył ją kontroli. Tatia zaczęła częściej gadać z wilkami naszej watahy. Choć wydaje mi się, że ona tak naprawdę z nimi flirtuje i to całkiem nieźle. Nick całe dnie robi treningi z Bavie i popija kawę. Wydaje się zmęczony, lecz tego nie pokazuje. A Drake, Drake często gada ze mną, a między nami jest lepsza atmosfera. Jest nawet uśmiechnięty. Natomiast ja dość często, a w sumie codziennie biegam po lesie. Znalazłam także czas dla siebie. Stałam się bardziej pewna siebie, z czego jestem dumna.

Dzisiejszy dzień zaczęłam od biegu po lesie. Spięłam moje długie włosy w luźnego koka i ubrałam dres. Wybiegłam o równej czwartej rano w las i zaczęłam lekki trucht. Następnie przyśpieszyłam biegu. Co chwila biegłam coraz to szybciej. Omijałam małe gałązki drzew i krzaki. Plątałam się pomiędzy drzewami i przyśpieszyłam znowu.

Wybiegłam z lasu i spojrzałam, że stoję na małej polance. Przemierzyłam ją spojrzeniem. Średnia trwa łaskotała moje nogi, pąki kolorowych kwiatków budzące się do życia, ponury krajobraz ranka i upiornie wyglądająca mgła. Dałam krok do przodu i ujrzałam sad jabłonek. Miejsce wyglądało jak z bajki. Można takie wymarzyć. 

Po paru minutach wróciłam do domu. Weszłam do kuchni, wypiłam szklankę wody i skierowałam się do pokoju. Następnie wzięłam szybki prysznic i zrobiłam lekki makijaż. Po skończonym makijażu udałam się do szafy i wyciągnęłam jakieś ubrania. Ubrałam koszulkę i obcisłe czarne spodnie, nagle usłyszałam jakiś szmer i skierowałam się w stronę drzwi. Spojrzałam w dół, a na podłodze leżała kartka z moim imieniem. Sięgnęłam po nią i otworzyłam. Ujrzałam pismo, które od razu przeczytałam.


O 17 na skarpie w lesie. 

Ubierz coś ładnego.

I się nie spóźnij, bo się zdenerwuję...

                                                                                        D.

ps. wybacz, że słowa w tej kartce są odrobinkę niegrzeczne, ale to mój drugi ja więc...


Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju. Byłam zdziwiona i nie wiedziałam co się dzieje. Uszczypałam się z dwa razy, żeby upewnić się czy to sen, lecz nie. Dopiero teraz zdałam sobie. sprawę, że ktoś podrzucił mi kartkę, w której zaprosił na randkę? Może na randkę, ale raczej to rozkaz niż zaproszenie. Tak czy inaczej, pójdę na tą niby randkę, bo czemu nie? Lecz D, czy to Drake? Walić czy to ważne. Sama nie wiem nawet co odwalam.

Podeszłam do okna i zaczęłam się śmiać. Sama nie wiem czemu. Chyba z radości. Idę na niby randkę i odwalę się tak, że mnie nikt nie pozna. Niczym hotówa. Randka to randka, trzeba jakoś wyglądać. 

Podbiegłam do szafy i zaczęłam wyrzucać z niej ciuchy. Jedna kieca, druga, trzecia. Znalazłam z pięć sukienek, dwie bordowe, dwie czerwone i jedna czarna. Przymierzyłam szybko bordowe, w których wyglądałam zdecydowanie jak kartofel. Potem czerwone, które mega mocno podkreśliły mój tyłek i odpadły od razu. Nadeszła pora na czarną sukienkę, która świetnie modelowała moje ciało i podkreśliła dekolt. Sukienka sięgała do kolan i była lekka w dotyku. Nałożyłam czarne obcasy z czubkiem, wiązane cienkim sznureczkiem. 

Spojrzałam w lustro i wyglądałam świetnie. Zdecydowanie wybrałam czarną sukienkę. Uśmiechnęłam się cwaniacko do siebie i przebrałam w luźne ciuchy, następnie s[ojrzaqłąm na zegarek, na którym widniała godzina dziewiąta. Postanowiłam zjeść śniadanie i pogadać z dziewczynami.

Dark side of wolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz