31.

44 4 5
                                        

*NICK*

Zmrok zapadł szybko. Za oknem nie było widać zupełnie nic, tylko ciemność. Na lekko oświetlonym tarasie Jack wpatrywał się czujnie w las. Był skupiony jak nigdy. Wilki są bardzo mądre, przynajmniej tak mi się zawsze wydawało. 

Usiadłem wygodnie na sofie w salonie i chwyciłem kubek ciepłej jeszcze herbaty. Spojrzałem znowu w stronę mojego przyjaciela, który odwrócił głowę w moją stronę. Kiwnąłem głową, na co wilk zareagował od razu i wbiegł na sofę. Jack zaczął rozsiadać się prawie po całej kanapie. Odstawiłem kubek i pogłaskałem przyjaciela, patrząc mu z radością w oczy. 

Jack to najlepszy przyjaciel jakiego mam. Zawsze mnie rozumie, a ja jego. Pomagamy sobie zawsze, lecz częściej to on pomaga mi. Czasami jestem w ogóle niezdarą. To on pomaga mi lepiej myśleć i podejmować najlepsze decyzje. Jest zawsze gdy mam gorszy dzień i to on pomógł mi pozbierać się po sytuacji z ojcem. Jack nienawidzi tak samo mojego ojca jak i ja. Zapewne zagryzł by go bez litości.

Z przemyśleń wyrwał mnie dzwonek telefonu, który szybko chwyciłem. Spojrzałem na ekran i aż zbladłem. Dzwonił Simon, który zwykle nie dzwoni. Coś się kroi. Odebrałem szybko.

- Nick... - zaczął, wypuszczając powietrze - mamy problem, a w sumie to ty masz. Twój ojciec wie gdzie jesteś, wysłał jakichś ludzi ze stada aby zabrali cię do niego. Nie wiem skont on wie, ale mam przeczucie, że nie będzie za miło, młody... - na te słowa wstałem z sofy i skierowałem się do kuchni, chwyciłem szklankę z wodą, która pękła mi w rękach. Moje oczy ściemniały i stały się krwiste. 

- Nick?...Młody żyjesz?! Nick, spokojnie. Ja będę za pół godziny. Obmyślimy plan - rzekł, czułem jak krew w moich żyłach się gotuje.

- Dobra...poradzę sobie -  zawarczałem, przełykając ledwo ślinę.

- Być może ktoś jest zdrajcą z twojego stada albo ludzie twojego ojca węszyli - na te słowa zacisnąłem pięść i spojrzałem na Jacka, warczał i napinał co chwila mięśnie, widocznie słyszał całą rozmowę.

- Dobra, dzięki za informacje Simon... - rzekłem, wpatrując się nadal w wilka.

- Ale Nick, jeśli twój ojciec...wiesz, to nie waż się nawet zapieprzać na drugi koniec świata! - wrzasnął wściekle. Przymknąłem oczy.

Czyli mam czekać na śmierć? Okej...

- Simon? Mam inne wyjście? - spytałem wujka. Czułem jak jestem bezradny znowu. Czułem się tak samo jak dwa lata temu.

To uczucie kiedy twój ojciec chce cię zabić. Nienawidzisz go. Nienawidzisz, że taki człowiek był przy tobie jak byłeś mały. Nienawidzisz siebie, bo może powinieneś wtedy zginąć z jego ręki i nie narażać teraz najbliższych osób na niebezpieczeństwo. Tak cholernie jesteś bezradny. Nie wiesz co robić. Czujesz jak cały świat cię ściga i jedyne co możesz robić to tylko uciekać.

- Tak. Zostać. Możesz też zawalczyć - rzekł. Słyszałem w jego głosie smutek.

- Nie chcę się bawić w to... - szepnąłem do telefonu, opadając na sofę. Poczułem jak Jack kładzie łapę na moją dłoń, na co uśmiechnąłem się niepewnie do niego. Widział jak jest i tak.

- Młody...ale to nie zabawa - powiedział Simon, następnie połączenie się rozłączyło.

Przytuliłem się do przyjaciela mocno i zacisnąłem powieki. Westchnąłem w jego futro i szepnąłem do ucha ciche słowa.

- Kiedyś się spotkamy, przyjacielu... - po moim policzku spłynęła łza, która spadła na czarne futro Jacka. Odsunąłem się od niego i spojrzałem z bólem. Patrzył na mnie takim smutkiem, wiedział, że go nie zabiorę ze sobą.

Wstałem i zostawiłem Jacka w salonie. Ruszyłem w stronę mojego pokoju. Omijałem wszystko po drodze, nawet Draka, który wpatrywał się we mnie podejrzliwie. Słyszałem za sobą tylko kroki, które chciały mnie dogonić.

- Nick! Nickolas Shirley! - rzucił nagle Drake, na co zatrzymałem się i zawarczałem. Odwróciłem się do brata, wpatrywał się we mnie nadal. Nie tylko on widział mnie w tym stanie, obok Draka stała Bethany, trzymała go za rękę i co chwilę zaciskała.

- Nie nazywaj mnie tak do cholery! Kurwa czaisz, że boli mnie to...to nazwisko mnie boli! Nie jestem już Shirley od kiedy wbiłem pazury w tego idiotę. Twojego ojca! Ten skurwysyn powinien umrzeć! Brakowało mi tak malutko, żeby go zabić....kurwa! - wybuchłem. Wyjąłem moje ostrza i wbiłem je sobie w nadgarstki. Oparłem się o ścianę i czułem, jak moje dłonie są już całe we krwi.

- Przestań Nick! - oburzył się Drake i podbiegł do mnie. Chwycił moje ręce, lecz odepchnąłem go szybko.

Drake popatrzył na mnie i westchnął. Teraz to ja jestem tym słabym. Nagle do nas dołączyła Tatia, która mało nie zemdlała na mój widok. Podeszła do mnie i chwyciła mój podbródek, unosząc go delikatnie. Spojrzałem na nią, a po jej policzku popłynęła łza. Raniłem ich.

- Co się tu dzieje...Nick? Nick co ty...co ty odwalasz?! - spytała. Milczałem.

- Ojciec nadchodzi - powiedział cicho Drake, ale każdy to usłyszał.

- Że co takiego?! - uniosła się Tatia, podchodząc do bruneta.

- Tak, dokładnie. Ojciec idzie po mnie - odezwałem się w końcu, śmiejąc się. Wszyscy spojrzeli na mnie poważnie, natomiast ja tylko udawałem twardego. Bolało mnie, że życie mi się psuje.

- Nick... - zaczęła płakać Tatia. Drake i Bethany przytulili ją. 

Po kilku minutach do mieszkania wparował Simon, który uspokajał wszystkich. Ja obserwowałem tylko tą całą sytuację. Nie dowierzałem, że jestem ich bratem. Chyba jestem złym wilkiem. Powiedziałem do Draka, że mało brakowało bym zabił ojca. Nie jestem przecież mordercą, ale pewna część mnie dąży do tego. Nie zasługuję na Draka ani Tatię, są za dobrzy dla mnie. Oni zawsze pocieszają. Ja czuję się inny, zupełnie jakby część mnie się rozsypała. 

Oparłem się o ścianę schodów. Zacisnąłem powieki i  usłyszałem cichy szmer. Przechyliłem głowę w stronę szmerku. Spojrzałem w górę schodów, na przeciwnej ścianie był cień. Cień dziewczyny. Baverly. Uśmiechnąłem się lekko w stronę cienia. Po krótkiej chwili cień znikł, a ja poszedłem do siebie. 

Położyłem się na łóżku, na które padał blask księżyca. Chciałem bardzo zasnąć. Chciałem zasnąć i obudzić się z myślą, że wszystko jest snem i moje życie jest spokojnie, bez walk, bez nerwów i ucieczek. Albo nie obudzić się w ogóle. Ciągle szukam drogi do spokoju, lecz błądzę i jej raczej nie znajdę. Spokój to marzenie, a marzenia rzadko kiedy się spełniają. Chyba, że to zależy od człowieka. 

Zamknąłem powieki. Coś przyległo do moich pleców. Ciepło i futro, Jack. Odwróciłem się w stronę kumpla i pogłaskałem jego grzbiet. Nie był w najlepszym stanie, zupełnie jak ja. Tylko on wie co zamierzam. Jackowi mogę ufać najbardziej, powierzyłem mu trzy słowa, których nie przekaże nikomu. Nikt nie wie co zamierzam. Sam też za bardzo nie wiem...

Dobranoc Jack...



Siema! 

Szczerze to ja się trochę wzruszyłam jak pisałam. Kilka łez popłynęło. Sorry, wiem, że nie za bardzo rozdział. Postaram się za to lepiej rozwinąć następne rozdziały.  A co u was? U mnie średnio. Dajcie znać czy podoba się ten rozdział kochani <3 Pa  Miłej nocki/ Miłego dzionka <3 

ps. sorry, że tak rzadko piszę, ale mam pewnie problemy ze sobą :)




Dark side of wolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz