7.

136 12 4
                                    

Baverly leżała jak zabita. Szyłem jej ranę spokojnie bez nerwów. Gdy straciła przytomność była spokojna, co ułatwiło mi sprawę. Jednak gdy się ocknie odczuje znów ból, a jedyne co będę mógł zrobić to odebrać trochę bólu. Myślę, że jestem dobrym alfą i raczej mam szacunek do ludzi nie to co inne wilki. Jednak zależy jaki jest człowiek. Potrafię być też tym złym.

- Jak się wybudzi podam jej jakieś tabletki - powiedziała Bethany z uśmiechem na twarzy. Nie znałem jej bardzo a zaledwie tylko dzień. Dziwne, że Tatia nigdy jej nie przyprowadziła do domu. Bethany wydawała się miła i całkiem sympatyczna. Ciekawiło mnie jaka jest w postaci wilka. W końcu jest ona UCZENNICĄ tego idioty Jacoba. Jestem ciekaw czy nauczył swoje stado agresji takiej, że nikt by im nie stanął na drodze.

Byłem zmęczony i zamyślony bardzo dzisiejszym zajściem. Jednak cieszyłem się, że poznałem przyjaciółki mojej siostry. Widziałem jak Tatia patrzy na nie. Jak się troszczy. Jak siostry. I nawet Drake jest inny, mimo, że ma złe wspomnienia z ostatnich miesięcy to dziś jest inny. I chyba wiem dlaczego. Być może powodem jest Bethany. Zauważyłem jak na nią patrzy a z tego co powiedziała mi Tatia to dzisiaj pomógł Bethany otrząsnąć się ze zdarzeń i zagoić jej ranę na policzku. Nieźle haha.

Wziąłem wino i wyszedłem na taras. Blaski księżyca świeciły znakomicie. Siadłem na tarasie i nalałem sobie lampkę wina. Usłyszałem kroki w moją stronę i po chwili koło mnie usiadła moja siostra. Pchnęła mnie w ramie śmiejąc się.

- Byłeś dzielny. Zaszyłeś mojej przyjaciółce ranę i mega ci za to dziękuję - powiedziała Tatia i położyła rękę na moim barku. Uśmiechnąłem się do niej.

- To nic takiego. Ale przyznam, że byłem przestraszony. Jej krzyki mnie przeraziły i o mało mi krzywdy nie zrobiła - powiedziałem, śmiejąc się. Zobaczyłem kątem oka, że Tatia zerka na wino. Już wiedziałem, że zaraz zapyta *Nick daj łyka winka*. Zawszę się śmieję i oczywiście, że pozwalam na jeden łyk.

- No dobra. Ale tylko jeden łyczek. Nie mogę ci tak pozwalać i masz szesnaście lat! - powiedziałem dumnie.

- No tak wiem a ty masz osiemnaście prawie i nie powinieneś pić też! - ścięła mnie, ale ja i tak to zignorowałem.

- Dobra, gadamy jak dzieci nie sądzisz? - spytałem i spoważniałem.

- Tak i to bardzo - odpowiedziała śmiejąc się.

- Opowiedz coś o swoich przyjaciółkach, bo nic o nich nie wiem, a tym bardziej o tej co się wydarła na Jacoba - powiedziałem upijając trochę wina.

- Baverly. Ona ma charakterek. Ma prawie szesnaście lat, tak jak Bethany. Jest fajna, miła, darzy sympatią, kocha marzyć i jest mądra. Kocha nocne spacerki w blasku księżyca - rzekła Tatia.

- Kocha nocne spacerki w blasku księżyca? - spytałem. To znaczy, że dziewczyna chodzi na spacery po nocach. No nieźle ciekawe jakby Jacob ją tak złapał. Miałaby przesrane pewnie. 

- Tak, chodzi na spacery z Bethany co noc - rzekła. Chociaż tyle.

- No to nieźle. Są odważne. Chodzenie nocą nie jest bezpieczne - powiedziałem i spojrzałem na siostrę.

- Tak to prawda. Nie jest bezpieczne tym bardziej dla Baverly - prychnęła.

- A jej rodzice? - spytałem i byłem ciekaw czy się interesują córką.

- Jej rodzice ciągle wyjeżdżają na jakieś delegacje i się nią nie interesują nawet. Baverly mówiła, że ma ich w dupie. Wcale się jej nie dziwie - powiedziała i zmartwiła się. To przykre, że mają córkę i nawet nie mają dla niej chwili. Szkoda mi tej dziewczyny.

- A rodzice Bethany? - spytałem.

- Są za granicą i mają kontakt z nią - rzekła Tatia. 

- Dobra Tatia koniec tych rozmówek na dziś. Dobranoc - powiedziałem i skierowałem się do domu.

*DRAKE*

Siedziałem w kuchni i robiłem kanapki dla Bethany. Dziewczyna nie jadła pewnie dawno i na pewno jest głodna. Kanapki były z serem i szynką do tego pomidor i ogórek a do picia woda. Myślę, że będzie jej smakować. 

Postanowiłem zanieść jej kanapki. Dziewczyna siedziała w salonie i oglądała jakiś film. Nagle zobaczyła mnie z kanapkami się zerwała szybko. Postawiłem jedzenie na stoliku obok kanapy a dziewczyna przyglądała mi się uważnie. Lekko się śmiałem, gdyż śledziła mój każdy krok nie wiem nawet czemu. Nagle spojrzałem na nią i nasze spojrzenia się skrzyżowały. 

- Pomyślałem, że jesteś głodna i zrobiłem ci kanapki - powiedziałem.

- Dziękuję - powiedziała i zabrała się za jedzenie. Była rzeczywiście głodna.

- Jak co jestem - powiedziałem na co dziewczyna spojrzała na mnie swoimi oczami. Jej oczy były duże i piękne nie do opisania. Miała błysk w oku co dawało jej uroku. Jej policzek był nadal siny więc postanowiłem ponownie przyłożyć jej lodu.

- Trzymaj - powiedziałem i dałem jej lód. Dziewczyna nie zwróciła uwagi co mnie zdziwiło i ujrzałem łezkę, która sunęła po jej policzku w dół. Otarłem jej łzę a ona spojrzała na mnie i wzięła z mojej ręki lód. Zaniepokoiłem się.

- Wszystko w porządku? - spytałem a ona przewróciła oczami.

- Nie - odpowiedziała. Wzięła łyka wody i uśmiechnęła się lekko - Boję się Jacoba - powiedziała a ja na samą myśl, że ją uderzył zacisnąłem pięść.

- Wiem. Spokojnie nic ci nie zrobi obiecuję - powiedziałem i uśmiechnąłem się. Dziewczyna położyła rękę na mojej i odwróciła wzrok. Złapałem jej rękę a ona spojrzała i wstała.

- Dobranoc Drake - rzekła jej cienkim głosikiem na co kiwnąłem głową.




Hej wilczki!

Jak wam się podoba rozdział? 

Dzisiaj akurat krótki. Sorka za błędy jeśli są!

Dajcie znać w kom jak się wam podoba! 

Pozdrawiam cieplutko <3





Dark side of wolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz