39.

44 1 13
                                        

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ

*BAVERLY*

Znudzona przemierzałam pogrążony w ciszy korytarz szkoły. Nie poszłam na lekcje. Od kilku dni nie czuje się dobrze. Na nic nie mam ochoty a nauka? Nawet nie mam ochoty włożyć nosa do książki. Jestem senna a codzienne treningi nie dają mi motywacji do życia. Jestem nadprzyrodzona i zawsze treningu udzielał mi Nicholas, ale odkąd wyjechał załatwić jakąś ''ważną sprawę'' to wszystko jest nie tak. Nikt nie wiedział o jego wyjeździe oprócz jego wuja, Simona, który od jego wyjazdu zachowuje się również dziwnie. Według mnie coś jest nie tak. Zadania alfy przejął Drake, któremu pomaga ten pokraka West. Tatia żyje swoim światem i co dzień ma nowego chłopaka a Bethany jest zadurzona na zabój w Drake. Szczerze? Nie wiedziałam jeszcze tak szczęśliwej Beth. A ja...ja patrzę na to wszystko i choć czasem zastanawia mnie dlaczego tylko Simon wiedział o nagłym wyjeździe Nicholasa. Coś jest na rzeczy. Nicholas nie wyjechałby od tak bez słowa, więc chyba miał powód. Jestem zła na niego, bo nawet mi nic nie powiedział, a jestem jego betą i podobno jeszcze nikomu tak czasu nad przemianą nie poświecił jak mi. 

Chciałabym wiedzieć o co chodzi...czemu mi to nie daje spokoju?! Co ja się tak go uczepiłam cholera...

Podeszłam do drzwi wyjściowych i otworzyłam je szybko, po czym wyszłam z budynku szkoły. Poczułam zimny powiew wiatru oraz zimne powietrze. Szłam w rozpiętej kurtce, z którem wydobywał się szalik wiejący do góry pod wpływem wiatru. Miałam na sobie za dużą na mnie koszule oraz szarą spódnicę z zakładkami a do tego sweter oraz czarne zimowe buty z wysokimi skarpetami, które ledwo wystawały. Nienawidziłam nigdy zapinać kurtki, czułam się wtedy źle. Każdego zimnego dnia chodziłam z rozpiętą kurtką, bo chyba lubiłam jak wiatr wywiewa moje włosy oraz kurtkę na różne strony. Czułam się wtedy swobodnie i dobrze. 

Zmierzałam chodnikiem do mojego domu, przemierzając każdą ulicę po kolei i mijając rożne domy. Mój dom znajdował się spory kawałek od szkoły, więc musiałam przejść dużo kroków. Nigdy nie narzekałam na to, że mam szkołę za daleko od domu, wręcz przeciwnie. Lubiłam spacerować sobie, gdyż wtedy podziwiałam te wszystkie różnokolorowe domy oraz słuchałam muzyki, tworzyłam wtedy klimat a do tego chodzenie w różnych porach roku, a jesienią najbardziej to najlepszy klimat jaki mógł być. I mieszkałam znowu u siebie od jakiegoś czasu, gdyż wróg był wyeliminowany przez Nicholasa a ja czułam się bezpiecznie. Mieszkam znowu u siebie, lecz sama bo rodzice nadal są w delegacji i załatwiają ważne sprawy związane z pracą. Mam do nich żal, gdyż cały czas wyjeżdżają a rzadko kiedy przyjeżdżają. Czasami mam wrażenie, że o mnie powoli zapominają i w końcu zapomną. 

Otworzyłam furtkę i ruszyłam w stronę drzwi mojego domu. Jedno mnie zdziwiło, stał samochód moich rodziców. Przyjechali. Pociągnęłam szybko za klamkę a do nozdrzy wdarł mi się zapach zapiekanki serowej. Mama zawsze uwielbiała ja robić, gdyż to był mój smak dzieciństwa. Pozbyłam się kurtki oraz butów i ruszyłam w stronę kuchni, gdzie stała mama i kroiła parującą zapiekankę. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się czuje, po czym jej uśmiech zniknął i podeszła do mnie szybko. Stanęła przede mną i ujęła moją twarz w swoje dłonie, zaczęła przyglądać mi się uważnie ze zmartwioną miną. Po chwili do kuchni wszedł tata i przytulił nas szybko a następnie zasiadł do stołu. Mama pocałowała mnie w policzek i poluzowała uścisk.

- Witaj słonko, niespodzianka! - krzyknęła radośnie, na co uśmiechnęłam się lekko. Cieszyłam się, że przyjechali, lecz zaraz znowu pewnie wyjadą i znowu będzie dzień szary.

- Oj Baverly ale ja cię dawno nie widziałem - zaśmiał się tata.

Co ty nie powiesz tatku

- Siadaj kochanie, proszę. Zajadaj bo wystygnie. My tak szybko bo jutro już wyjeżdżamy i - zaczęła mama nakazując mi usiąść, lecz jej przerwałam sięgając gorące jedzenie.

Dark side of wolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz