Podniosłem się mimo, że ból był cholernie silny. Zacząłem uciekać w głąb lasu. Biegłem najszybciej jak się da. Nie obchodził mnie ból. Wywróciłem się z pięć razy zacierając rany. Wiedziałem jedno, mój brat na pewno już jest na miejscu zdarzenia. Uciekłem, gdyż nie chciałem, żeby widział mnie w takim stanie. Jestem totalnie zniszczony psychicznie, moja twarz mówi sama za siebie. Moje zachowanie szokuje. Było lepiej, lecz znów jest gorzej. Chętnie rozwaliłbym cały świat. Inni nie rozumieją jak taki wilk, alfa od dzieciaka staje się załamanym wilkiem. Nie mogą tego pojąć. Ja wiem jak to jest i nie umiem dotrzeć do innych. Tak się nie da żyć.
Biegłem szybko i zwinnie. Jestem już doświadczony i umiem sobie radzić. Lecz nie wiem czy jest sens uciekania. Tak naprawdę nie wiem przed czym uciekam. Brat pewnie mnie goni i to stado całe szuka. Co ja robię?!
Usłyszałem szmer i zatrzymałem się. Spojrzałem moimi czerwonymi oczami w każde strony lasu. Oglądałem każdy zakamarek drzew i szczelin między nimi. Byłem czujny. Nagle za mną usłyszałem szmer w trawie i zerwałem się do biegu. Biegłem znowu szybko i za szybko. Gałęzie drzew raniły moje ciało. Zmierzałem do coraz gęstszych terenów lasu. Cały byłem w krwi i do tego mokry. Nagle poczułem na moich plecach łapy i upadłem rozwalając sobie głowę. Zorientowałem się, że leżę w małym stawie, który jest otoczony całkiem zielonymi choinkami. Poczułem dreszcz przechodzący po moim ciele. Przypomniałem sobie jednak łapy na moich plecach i zerwałem się szybko. Zacząłem warczeć i ujrzałem wilka. Znajomego wilk a raczej Jacka. On to wie gdzie każdy jest chyba.
Siedział spokojnie na korzeniu drzewa, które zapewne się kiedyś złamało i wpatrywał się we mnie. Moje zachowanie było może i dziwne. Nie wiedziałem zupełnie co się dzieje. Jednak miejsce, w którym się znajdowaliśmy było naprawdę cudowne. Jack nagle wstał i spojrzał na mnie co oznaczało, że mam za nim iść. Tak też zrobiłem.
Wilk szedł zarośniętą w trawie dróżką, w której było sporo różnokolorowych kwiatów. Wyglądało to bajecznie. Szedłem dalej za Jackiem, który dziwne wąchał każdy kawałek ścieżki. Czułem się bezpiecznie. Mogłem zaufać Jackowi, gdyż na pewno nie prowadzi on od razu do domu. Zapewne chce mi coś pokazać. Znam go trochę. Zauważyłem małe światełka, które przemieszczały się w oddali. Nagle wszedłem w gąszcz bluszczu i ujrzałem małą polanę, która była całą w kwiatkach oraz otaczały ją drzewa. Tajemniczo i bajecznie. Spojrzałem w górę i ujrzałem małe światełka, które okazały się być świetlikami. Jack usiadł i zaczął wpatrywać się w niebo, na którym był lekki księżyc. Usiadłem przy nim i poklepałem go po grzbiecie.
- Niezła miejscówka Jack - rzekłem. Wilk położył mi łapę na barku i spojrzał na mnie unosząc dumnie pysk. Uśmiechnąłem się.
*BAVERLY*
Wyszłam z mojego pokoju znudzona. Nie miałam co robić. Nudziło mi się. Zeszłam na dół z nadzieją, że porozmawiam z kimś, lecz ku mojemu zdziwieniu nie zastałam nikogo. Nikogo. Poszłam do pokoju Nicka i zapukałam, jednak nie odpowiedział. Weszłam do pokoju chłopaka, lecz nie zastałam go tam. Nikogo nie ma. Może coś się stało. Może pójdę się przejść do lasu. Na pewno tam będą. Nie miałam co robić i tak a spacer nie zaszkodzi.
Wyszłam i skierowałam się od razu w stronę lasu. Szłam między drzewami i nawet nie zauważyłam kiedy się oddaliłam. Ściemniało się, lecz zanim się ściemni to wrócę. Chyba, że się zgubie to dopiero będzie problem. Nie znam tej strony lasu i szłam przed siebie. Dotarłam do strumyka, który po drugiej stronie miał kolejną część lasu. Pochodziłam trochę przy strumyku i weszłam na kamyk. Zaczęłam iść po niestabilnych kamykach, chciałam przejść na drugi brzeg. Spodobało mi się to chodzenie po kamykach. Postanowiłam wejść do wody. Zdjęłam buty a następnie weszłam do wody. Była zimna i muskała mnie lekko po wyższej części nóg. Przeszedł mnie dreszcz.
CZYTASZ
Dark side of wolf
WerewolfBethany, Baverly i Tatia są przyjaciółkami, które mieszkają w miasteczku Forks w stanie Waszyngton. Kochają nocne schadzki po lesie. Baverly jednak nie ma pojęcia co kryje las i kim tak naprawdę są jej przyjaciółki. Czy to możliwe, że las ma nadprzy...