26.

48 5 2
                                    

*BAVERLY*

Szykowałam się do szkoły. Dzień był jakiś dziwny. Nie udał mi się makijaż a moje przyjaciółki jeszcze w ogóle nie powstawały z łóżek. Spóźnimy się na pewno. Do tego nie mogłam znaleźć mojej torby ani szminki. Uwielbiam się pomalować dość mocno do szkoły, lecz dziś był wyjątek. Miałam jedynie nadzieję, że dzień szybko zleci.

Wybiegłam z pokoju i wbiłam szybko do Tati, która leżała jak jakiś niedźwiedź rozwalona na całym, ale to całym łóżku. Ściągnęłam jej kołdrę, przez co zamruczała coś, następnie podeszłam do jej głowy i wydarłam się najgłośniej jak umiałam. Dziewczyna szybko wstała zdenerwowana i zaczęła się szykować. Wyszłam śmiejąc się i poszłam do Bethany, która także spała. Sięgnęłam po wodę przy jej łóżku, a następnie oblałam jej cała twarz. Obudziła się niechętnie i pokazała mi środkowego palca, na co się zaśmiałam. Skierowałam się na dół, aby zjeść śniadanie. Jako pierwszy przywitał mnie Jack, który lekko się kłonił, jeśli tak to można nazwać. Uśmiechnęłam się do niego i ujrzałam trzy posiłki i kawę stojące na stole. Przy nim siedział Nick popijający kawę. Popatrzył na mnie przez chwilę i uśmiechnął się lekko. Usiadła na przeciwko niego i wzięłam łyk wody.

- Dzień dobry - rzekłam cicho.

- Cześć - uśmiechnął się, na co także się uśmiechnęłam.

Ujrzałam naleśnika na moim talerzu, truskawki oraz kilka borówek. Obok stał słoiczek z dżemem, miodem oraz sos klonowy. Wybrałam sos klonowy i polałam po jedzeniu. Zaczęłam jeść śniadanie, którego było bardzo pyszne. Nick chyba umiał gotować, jeśli to jego sprawka. Po chwili przyszła też Tatia oraz Bethany, które zasiadły przy stole, mówiąc jedynie zaspane cześć. 

Po śniadaniu udałyśmy się na dwór i skierowałyśmy w stronę szkoły, jednak Nick zaproponował nam podwóz, więc skorzystałyśmy i dotarłyśmy szybko do szkoły. 

Poszłyśmy do klasy. Przesiedziałam ledwo trzy lekcje, a została mi jeszcze jedna. Uznałam, że spoko byłoby wybrać się na jakieś zakupy i nakupić jakichś kiecek. Pobiegłam do dziewczyn i poinformowałam o moim pomyśle, na co się z chęcią zgodziły.

Po dzwonku wyszłyśmy ze szkoły i skierowałyśmy się na zakupy. Przez pierwsze pięć minut szłyśmy w ciszy, gdy Tatia zadała swoje głupie pytanie.

- Jak tam wasze życie miłosne dziewczynki? - spytała śmiejąc się ciekawsko.

- A jak ma wyglądać niby? - spytałam śmiejąc się.

- No bo tak sobie myślałam, tyle wilków koło was i może jakiegoś macie na oku - rzekła cwaniacko i popatrzyła na mnie podejrzanie.

Fakt jest sporo przystojnych wilków, ale raczej się nie interesuje nimi na razie. Jak na razie. Nie szukam sobie chłopaka. No jest sporo przystojnych i często na mnie patrzą tymi swoimi uwodzicielskimi oczkami, ale ja i tak się nie skuszę. Nie teraz. Kiedyś może.

- Absolutnie! - wrzasnęła Bethany. Spojrzałam na nią i zauważyłam zdenerwowanie, lecz nie rozumiałam dlaczego. Coś się musiało stać. Tylko co?

- A tobie co? Może jakiś ci się narzucił co? - zaśmiała się Tatia jednak nie na długo, gdyż mina Bethany coraz bardziej robiła się nie do zrozumienia.

- Dobra koniec tematu dziewczyny - rzekłam i uśmiechnęłam się lekko. 

- Nie no dokończmy ten temat! Skoro jesteś taka ciekawska w cholerę Tatia! - wybuchła nagle Beth, jej oczy stały się groźne przez co odsunęłam się trochę.

- Ej spokojnie...co ci kurwa? - spytała także poddenerwowana Tatia. Nie wiedziałam w ogóle co się odwala.
- Dziewczyny spokojnie - rzekłam z nadzieją, że się uspokoją jednak tak się nie stało.
- Chcesz wiedzieć czy się mi ktoś narzucił tak?! Tak, narzucił mi się pewny ktoś, którego nie zrozumiałam i wzięłam za psychicznego człowieka a nie sorry wilka! - wrzasnęła Bethany na poł lasu, przeszedł mnie dreszcz.  Zauważyłam też zdenerwowaną i zdziwioną Tatie, która stała i zapewne rozmyślała co powiedzieć.
- Bethany... - chciałam coś powiedzieć, lecz Tatia mi przerwała.
- A można wiedzieć kto jest tym psychicznym wilkiem?! - wrzasnęła Tatia i zaświeciła czerwonymi oczami, była także zarówno wkurzona jak Bethany. Wyglądały jakby miały się zaraz pozabijać. Bethany przepełniała agresja i chyba smutek. Stała wryta i patrzyła swoimi złotymi oczami na Tatie. Bałam się, że zaraz sobie skoczą do gardeł.
- Drake - rzekła Bethany, na co Tatia odsunęła się do dziewczyny. Atmosfera rosła, a ja stałam wryta totalnie w ziemię.
- Przepraszam, co? Drake? Mój brat? - spytała Tatia, która już ledwo stała.
- Tak! - wrzasnęła  znowu Bethany.                                                                                                                                - Śpisz z moim bratem? - spytała zmieszana Tatia. Jej reakcja była dziwna.                                                - Co? Nie! - Bethany szturchnęła Tatię dość mocno w ramie, na co ta oddała jej podcinając nogi, przez co upadła.                                                                                                                                                                       - Co się takiego stało do cholery? Masz mi powiedzieć wszystko - rzekła Tatia.                                         - Zaczęło się od tego, że gadałam z jakimś wilkiem, a Drake się przyczepił i uznał, że nie powinnam z nim gadać! Potem spotkałam go w szkole i byliśmy sami w szatni, więc podszedł do mnie tak, że dzieliły nas jakieś centymetry i powiedział mi, że zmieniłam mu życie i coś poczuł - rzekła Bethany, po czym zaczęła bawić się palcami ze stresu.                                                                           - No bo może się zakochał w tobie - rzekła już spokojna Tatia.                                                                         - Faktycznie. Ostatnio zauważyłam, że jest jakiś inny. Przecież też znikł gdzieś na dwa dni - rzekłam.                                                                                                                                                                                     - Dobra skończmy już ten tema... - rzekła Beth, lecz jej przerwałam.                                                            - A gdzie go wywiało na te dwa dni? - spytałam, byłam ciekawa.                                                                      - Podobno przespał się z jakąś czarownicą i nadal jest w psychicznym stanie. Jest też bardziej nerwowy - odpowiedziała Tatia.                                                                                                                                       - Co? Przespał się z czarownicą?! - zdziwiła się Bethany.                                                                                     - A co zazdrosna?! - zaśmiałyśmy się z Tatią.                                                                                                             - A w dupę chcesz? - spytała Beth.                                                                                                                                    Zaśmiałyśmy się wszystkie we trzy. Nasz humor jednak przerwały głośne szelesty dobiegające z krzewów i drzew otaczających nas. Zatrzymałyśmy się i zbliżyłyśmy do siebie. Stałyśmy odwrócone na każde strony. Mierzyłyśmy każdy centymetr zieleni i miałyśmy nadzieję, że to tylko jakiś zając.

- To pewnie jakiś zając - rzekłam i zaczęłam iść znowu, gdy nagle ktoś wyskoczył zza drzewa. 

Poczułam silny uścisk na ramieniu i syknęłam z bólu. Dopiero wtedy ujrzałam chłopaka około dziewiętnastu lat. Miał brązowe rozwalone włosy, wygolone po bokach. Jego oczy świeciły na złoty kolor. 

- Puszczaj! - wrzasnęła głośno Bethany, którą szarpało dwóch chłopaków.                                                 - Narobiliście sobie problemów! - zaśmiała się Tatia, wyjąc głośno i rzuciła się na jednego chłopaka, który zamierzał już na nią skoczyć. Wbiła się w niego i zaczęła szarpać. Nagle chłopak ją w klatkę piersiową tak, że dziewczyna straciła przytomność. Zaczęłam się także szarpać, ale to na nic. Nie miałam szans.                                                                                                                                                    - Witam drogie panie! - rzekł znany mi już głos.                                                                                                        

Ujrzałam Jacoba, który podszedł do Tati i wziął dziewczynę w ramiona. Zaczął się śmiać jak pedofil i kołysać dziewczynę. Byłam zła, lecz nie mogłam nic zrobić. Szarpałam się, a z moich oczu zaczynały płynąć łzy. 

- Jesteście tutaj same. Nie ma Nickolasa ani psychicznego Draka - zaczął się znowu śmiać, odkładając nieprzytomną dziewczynę na ziemię.                                                                                                  - Drake nie jest psychiczny! - wydarła się Bethany. Jacob spojrzał na nią surowo, a następnie skierował się w stronę Bethany. Odsunął jej włosy z twarzy, na co dziewczyna chciała zrzucić jego rękę, ale chłopak zaczął ją szarpać i pchnął na drzewo.                                                                              -Zamknij buźkę - rzekł chłopak i cmoknął ją w policzek, Bethany siadła na ziemi i zaczęła płakać.

Zrobiło mi się słabo i poleciałam na chłopaka, który mnie trzymał. Zobaczyłam tylko jak Jacob idzie w moją stronę i odpłynęłam. 


Hej!  

Sorry, że nie było dawno rozdziałów. Postaram się pisać częściej hehe. Co tam u was? Jak tam życie? U mnie to można powiedzieć, że jest okey. Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Widzimy się niedługo paa <3

Ps. sorry za błędy hyhy.


Dark side of wolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz