* NICK*
Otworzyłem oczy zastając mrok, który panował nadal po całym pokoju. Podniosłem się ledwo i usiadłem. Spojrzałem w prawy bok łóżka, w którym ujrzałem mojego kumpla Jacka. Budził się. Po chwili moje oczy skierowały się na zegarek, na którym widniała godzina trzecia. Westchnąłem i postanowiłem wstać.
Gdy moje stopy dotknęły zimnych płytek przeszedł mnie dreszcz. Wstałem i poczułem przeszywający mnie chłód. Spałem tylko w spodenkach, a przez noc w pokoju zrobiło się zimno. Często otwieram okno, więc dziś też było otwarte. Podszedłem do niego i chwyciłem za rączkę. Zanim zamknąłem chwilę przypatrywałem się ciemnej naturze na zewnątrz. Człowiek zobaczy sam mrok, za to ja widzę w tym mroku więcej. Wilkołaki a ludzie to zupełnie inna bajka.
Zapaliłem lampkę, która oświetliła pomieszczenie. Chwyciłem zapakowaną już nie za dużą walizkę, w której były ubrania i różne potrzebne rzeczy, postawiłem ją przy drzwiach. Udałem się do szafy, z której wyciągnąłem czarne dresy oraz bluzę tego samego koloru. Po chwili ubrałem przygotowany strój i włożyłem telefon do kieszeni spodni. Zabrałem kluczyki do mercedesa, który czeka na mnie na miejscu i spojrzałem w lustro.
Przypatrywałem się chwile sobie. Nie mogę powiedzieć, że nie byłem zdenerwowany, bo tak byłem. Denerwowałem się bardzo. Będąc tam mogę coś spieprzyć, coś może pójść nie tak, mogą mnie nakryć lub co gorsza zabić, choć to by raczej nie zrobili oni. Powiadomili by jedyną osobę, która mogłaby mnie zabić, ojca. Tak, właśnie jego...
Już miałem wychodzić, kiedy uświadomiłem sobie, że mam do zrobienia jeszcze jedną rzecz, albo i dwie. Odwróciłem się do kumpla i spojrzałem w jego oczy. Było mi go szkoda, bo zostawiam go. Nie mogę go zabrać ze sobą. Być może widzę go ostatni raz, być może on już nie zobaczy mnie. Jack jest bardzo mądrym wilkiem, założę się, że będzie chciał podążać za mną. Niestety nie pozwolę mu na to.
Podszedłem do niego i uklęknąłem. Zlustrowałem spojrzeniem jeszcze raz jego łepek. Jack patrzył smutno i z gniewem, lecz chyba mnie rozumiał. Doskonale wiedział co czuje, widział mnie codziennie i współczuł swoim spojrzeniem. Ja ufam jemu, gdyż nigdy by mnie nie zdradził, czego nigdy też nie zrobił. I tego się trzymamy. Ja pomagam mu a on mnie, choć dziś nie może pomóc. Nie pozwolę mu na to. Spuściłem głowę i pogłaskałem go. Jack uniósł głowę i już nie patrzył na mnie. Patrzył w innym kierunku.
Wstałem i ruszyłem do drzwi. Kiedy miałem już wychodzić, Jack warknął na mnie, przez co się odwróciłem znowu. Spojrzałem obojętnymi oczami na wilka, który w swoim pysku trzymał maskotkę miśka. Uśmiechnąłem się szeroko. Wilk podbiegł do mnie i wepchnął mi małego miśka do ręki. Chwyciłem go i ostatni raz spojrzałem na przyjaciela. Uniósł wysoko głowę, a po chwili wyszedłem z pokoju, zamykając go. Skierowałem się do schodów.
Schodząc po schodach zacząłem rozmyślać nad wszystkim. Co właśnie robię? Co będzie dalej? Jak Tatia zareaguje na mój nagły wyjazd? Czy Drake da radę ze stadem? Czy Simon rzeczywiście nie piśnie słowa oraz czy Jacky pobiegnie w moje ślady? No...i czy Baverly będzie sobie radzić w swym drugim ja. Ma opanowaną kontrole, całkiem znakomicie, lecz to nie wszystko. Ona nie wie jeszcze wszystkiego, a ja miałem inne sprawy i nie zdążyłem wyjaśnić pewnych małych kwestii. Na przykład tego, że kontrola nie zawsze wychodzi podczas pełni. Zdawałem sobie sprawę oczywiście z tego, że dziewczyna będzie na mnie zła, w końcu nie powiedziałem jej, że treningów nie będzie przez jakiś czas. Mam nadzieję, że nikt się nie dowie o mojej tajnej misji, choć boje się, że Jack będzie mnie tropił. Niestety nie będzie możliwe aby mnie znalazł, nie tym razem.
Stanąłem na środku kuchni. Zacząłem rozglądać się po kątach i szukać sam nie wiem czego. Chyba próbowałem sobie przypominać fajne chwile spędzone w tym domu. Wszystkie zajebiste momenty z Drakiem i Tatią, drażnienie Jacka i siłowanie się z Simonem. Picie czasem wina na tarasie oraz te ostatnie gwiazdy z Baverly. Tutaj ją ugryzłem. Pamiętam jak poznaliśmy się z Bethany i Baverly i to tutaj się wszystko zaczęło. Życie stało się jakby inne, żywsze. Było fajnie.
Co ja robie?! Zachowuje się jakbym stał tu ostatni raz...no bo może i ostatni...
Z myśli wyrwał mnie cichy szmer, odwróciłem się za siebie i ujrzałem Simona, który trzymał ręce w kieszeniach i opierał się o ścianę tuż obok schodów. Miał podkrążone oczy, nie spał. Martwił się, pewnie o mnie. Nie rozumiałem nigdy dlaczego ktoś się tak martwi, przecież to nie jest jego problem. To ja mam przewalone a nie on. Jednak może tak było gdyż jesteśmy rodziną? Nie umiem tego pojąc, gdyż czasami nie czuje nic. Są takie momenty w moim życiu, że nic nie ma znaczenia, że nic nie czuję. Zupełnie jakby ktoś zabrał ci te uczucia. Zupełna nicość. Nigdy nie znałem się na uczuciach. Nic mnie nie interesowało, nie oglądałem się za dziewczynami, nie miałem przyjaciół, lecz szybciej wrogów i to dziewczyny same narzucały się mi. To było chore. Unikałem zawsze tego jak ognia. W wieku 15 lat, gdy wydarzyło się to wszystko, byłem zimnym wilkiem. Większość stada ojca mnie tak nazywała. Nie byłem jakimś podłym i wiecznie sprawiającym problemy chłopakiem, wręcz nie mogło się mnie określić zadnym słowem. Każdy rzucał spojrzenia, które świadczyły o tym, że mnie nie lubią. Wataha ojca nie przepadała za mną, może dlatego, że nie chciałem się słuchać ojca i uciekałem w inną stronę, do mojego świata. Nie chciałem marnować życia na słuchanie jego durnych zasad i kazań ,, jak to jest być alfą? " Tego słuchali aby głupi i ci, którzy byli ślepie zapatrzeni w ojca oraz władzę nad wilkami. Bycie alfą watahy to nic fajnego. Tak jak król z królową tak samo alfa z luną. Alfa musi znaleźć swoją mate, gdyż bez niej wataha będzie słaba, ale czy na pewno? Według mnie to aby brednie, nie jestem jakimś wścibskim faciem, żeby obrażać lunę, lecz według mnie to chodzi tylko o głos jej do stada. A przodkowie mówią, że luna daje moc z serca do serca wilków. No nie wiem. Ja jestem alfą, taki się urodziłem, gdyż moja rodzina i nasze rody wywodziły się z alf. Nie do końca ta historia jest wyjaśniona.
- Nick? - sapnął Simon. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że znowu się zamyśliłem.
- Sorry, zamyśliłem się...co mówiłeś? - spytałem, ze sztucznym uśmiechem. Simon bacznie obserwował moja twarz, próbował wyczytać coś z niej.
- Wyglądasz na strasznie - szepnął, na co przełknąłem gule w gardle.
- Daj spokój...ty też nie najlepiej - zaśmiałem się lekko, na co Simon podszedł do mnie i poklepał po ramieniu.
- To dziś? - zadał pytanie niechętnie i nastała grobowa cisza.
- Tak - odezwałem się szybko.
- Może cię podwiozę czy coś? Będziesz miał bliżej... - uśmiechnął się Simon, choć wiedziałem, że sztucznie.
Simon... - chciałem powiedzieć, że już to przerabiałem z nim, lecz szybko mi przerwał.
- Nick...podwiozę cię, bez dyskusji - warknął. Byłem zaskoczony, gdyż teraz już nawet nie chciałem mu zaprzeczać, wiedziałem, że nie mam szans.
- Dzięki... - szepnąłem i ruszyłem za Simonem w stronę garażu.
Gdy wsiadałem do auta Simona przekazałem szybko w myślach Jackowi ostatnie zdania.
Nie próbuj podążać za mną, nie waż się! A...i zajmij się Baverlyy...mam nadzieję, że mnie posłuchasz... Adios, mi amigo...
Hejiiiiiiiiii
Mam nadzieję, że się podoba. Dajcie znać. Co u was? Jak się czujecie?
Ten rozdziałek napisałam jakieś 3 tygodnie temu, lecz wstawiam dziś. Dziś są moje urodzinki więc może wstawię dziś jeszcze jeden (taki w prezencie heh). Zobaczę. Do następnego, od razu mówię: BĘDZIE SIĘ DZIAŁO! Trzymajcie się!

CZYTASZ
Dark side of wolf
Hombres LoboBethany, Baverly i Tatia są przyjaciółkami, które mieszkają w miasteczku Forks w stanie Waszyngton. Wielbią ich nocne wyjścia do lasu. Baverly jednak nie ma pojęcia co kryje las oraz kim tak naprawdę są jej przyjaciółki. Czy to możliwe, by las miał...