40. Towarzysz o pustych oczach

49 2 30
                                    

*BAVERLY*

Droga zajęła mi trochę czasu, gdyż ciotka nie mieszkała tak blisko. Dla mnie to mieszkanie na końcu świata, gdyż droga jest długa i zbyt sporo kilometrów od domu. Nie chciałam tam szczerze jechać, oczywiście mama chciała mnie uspokoić i dać ten spokój. To tak nie działa, nie potrzebowałam spokoju a spojrzenia na mnie, głupiej opieki i rozmowy z rodziną. I niby kilka godzin a już tęskniłam za kumpelami. Czułam się wywieziona rzeczywiście na ten koniec świata. I tak wrócę, więc skoro mam niby odpocząć to wykorzystam to dobrze. Będzie mi tylko brakować towarzystwa, lecz czasem bycie samą nie jest złe, ale tylko czasem.

Miasteczko w którym mieszka ciotka zwie się Cape Breton w Nowej Szkocji. Podobno jest uznawane za wyspę, jest przy morzu i jest tam dużo lasów. Samo miasto jest uznawane za piękne a to przez jego urok. Jest przytulne i zamieszkiwane przez sporą ilość ludności. Moja ciotka to szczęściara, że mieszka w takim pięknym miejscu. 

Kiedy byłam młodsza to często przyjeżdżałam do ciotki z rodzicami lub na wakacje i bawiłam się z dziećmi sąsiadów. Ciotka Józefina zawsze mnie lubiła i rozpieszczała, czego mama nie akceptowała. Odkąd pamiętam ciocia dawała mi najlepsze miejsce na ziemi oraz szczęście. Pokazywała kolorowy świat i umilała każdy dzień cukierkami lub wypadami do miasta. Nigdy nie miała u mnie złej opinii, gdyż była najlepszą ciotką pod słońcem. Mogę ją nazywać przyjaciółką. Zawsze umiała ze mną rozmawiać, zupełnie jakbyśmy były bratnimi duszami. Choć bardzo darzyłam Józefinę sympatią to czułam, że coś jest w niej tajemniczego i być może tak było. Za dzieciaka zabraniała mi wchodzić do pewnego pomieszczenia w jej skomplikowanym domku i do dziś nie wiem dlaczego. Może po prostu miała tam swoje ważne rzeczy, których bała się ujawnić przed bliskimi. W sumie co mogłaby ukrywać ciotka? Bo ja mam. 

Taksówkarz podjechał pod dom ciotki i po chwili pomógł mi z walizką i innymi rzeczami. Zapłaciłam mężczyźnie, który po krótkiej chwili zniknął z mojego pola widzenia. Przeniosłam spojrzenie na czarnego wilczura, który czekał dumie na mnie obok dużego krzaka przy furtce. Popatrzyłam chwile na niego wzdychając i ruszyłam do czarnej furtki, którą pchnęłam do przodu na co zaskrzypiała nie zbyt miło. Szepnęłam imię wilka, który zjawił się w sekundę obok mojej nogi. Ruszyliśmy do drzwi, obserwując uważnie posiadłość. Wszystko wyglądało tak jak zawsze. Szara kostka prowadząca wprost do garażu, który był połączony z domem o kolorze białym a wokół sama trawa i ogromne krzaki. Gdy byłam mała to chowałam się w niektórych krzakach, a ciocia nie mogła mnie znaleźć. 

Przystanęliśmy przy drzwiach. Nabrałam powietrza i je wypuściłam. Zestresowałam się, choć sama nie wiem czy tym iż zaraz zobaczę ciocię, która zarzuci mnie stosem pytań czy tym co powie na niby psa obok mojej nogi, który wcale na niego nie wygląda lub jeszcze tym, że będzie mnie rozpieszczała. Tak ciotka jest walnięta. Po chwili ocknęłam się i wzięłam w garść. Czułam cały czas spojrzenie tego futrzaka, przyglądał mi się uważnie, obserwował każdy ruch odkąd pojawił się w moim domu. Chyba tym też się stresowałam. Podniosłam palec i i z wahaniem wcisnęłam czarny guzik obok ogromnych drzwi. Rozbrzmiał typowy dźwięk dzwonka, po chwili usłyszałam otwieranie drzwi i twarz cioci. Zmierzyła mnie od stóp do głów i uśmiechnęła się szeroko, lecz po chwili jej mina nieco zbladła gdy popatrzyła na towarzysza blisko moich nóg.

Jack siedział dumnie i wpatrywał się w kobietę równie wyraźnie. Jego klatka piersiowa unosiła się spokojnie i była wypięta. Zwróciłam uwagę na jego ogon, którym próbował w jakiś sposób machać. Wilki zazwyczaj tego nie robią. Zrozumiałam, iż chciał się pokazać jako pies i grzeczny przyjaciel i na dobre mu to wychodziło. Na ustach ciotki ponownie wymalował  się uśmiech. Po chwili gestem ręki zaprosiła nas do środka.

Stanęłam w progu i zdjęłam buty oraz wietrzne rzeczy. Stanęłam i chwyciłam ponownie moją walizkę. Spojrzenie rzuciłam na Jacka, który siedział obok pobliskiej ściany. Oczami przelatywał po każdym rogu ścian,  każdej dziurze, wsłuchiwał się uważnie i zapewne upewniał czy dom jest bezpieczny. Nie wiem tak naprawdę dlaczego on tu jest, lecz ciągle o tym myślę i próbuję go rozgryźć. Jack zachowuje się jak moja ochrona.  Niestety wilk jest twardy i nie do przełamania. Być może czegoś szuka. Choć przyznam, że czuję się trochę spokojniejsza. Lecz jak wytłumaczę cioci, że nagle mam psa. Zapewne domyśliła się, ze to nie pies. Ona wie kiedy kłamię, zna mnie doskonale. 

Dark side of wolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz