— No i jak było? — Tym pytaniem został powitany James przez Syriusza, kiedy wrócił wieczorem z randki z Leą Foley.
Spojrzał z chytrym uśmieszkiem na swoich przyjaciół, którzy wyglądali tak, jakby tylko czekali na jego powrót. Syriusz stał przy drzwiach, więc kiedy je otwierał, nieumyślnie uderzył przyjaciela w nos. Remus leżał z książką na łóżku, lecz natychmiast ją odrzucił na powrót Jamesa, zaś Peter tak szybko zeskoczył ze swojego posłania, że zakręciło mu się w głowie i w ostatniej chwili zdołał złapać się łóżka oraz poratować się przed wylądowaniem na podłodze.
— Może wam powiem, a może nie... — udał zastanowienie James. — Nie wiem, czy na takie informacje zasługujecie, moi drodzy.
— Jak to tak?! — oburzył się Syriusz.
— Powiedz chociaż, czy ci się choć trochę podobało — powiedział Remus i z powrotem zniknął z nosem w książce.
— Tak.
— TAK?! — pisnął Syriusz.
— To właśnie powiedziałem. Masz uszy? — James uśmiechnął się kpiąco.
— A co z Evans? — wtrącił cicho Peter, przygryzając swoje paznokcie.
Na dźwięk nazwiska Lily James drgnął i zmusił mięśnie twarzy do rozluźnienia. Prawda była taka, że przez całe spotkanie myślał o Lily. Nie potrafił wyzbyć się jej z głowy nawet przy innej dziewczynie. Ale na ten moment wolał nie mówić o tym swoim przyjaciołom. To nie tak, że kłamał... No właściwie miał za chwilę skłamać... Ale to wszystko dlatego, że naprawdę chciał spróbować z kimś innym, dać szansę Lei. Widział po jej zachowaniu, że ona także o nim wiele myślała.
— Evans sobie oddycha, tak jak było to wcześniej, więc niech sobie oddycha — wzruszył ramionami, udając całkowitą obojętność.
Syriusz zmarszczył brwi i podszedł do Jamesa. Stanął tak blisko niego, że chłopak czuł na swojej twarzy jego oddech. Wpatrywał się w milczeniu w oczy Jamesa, aż powiedział:
— Łżesz jak pies.
— To zabawne, bo ty tutaj jesteś psem — zauważył rzeczowo James.
— Łżesz jak jeleń.
— Tak się nie mówi, to nie jest już powiedzenie — zauważył Remus.
— Bum benc, od teraz jest — mruknął Syriusz i ostentacyjnie westchnął. — James, James, James. Potter, Potter, Potter... — Pokręcił głowę jak matka zawiedziona zachowaniem swoich pociech i założył ręce na piersi. Krytycznym spojrzeniem obrzucił Jamesa, podczas gdy Peter nic nierozumiejącym wzrokiem przeskakiwał po zebranych.
— Syriusz, Syriusz, Syriusz — powtórzył znudzonym tonem James i usiadł na swoim łóżku. — Black, Black, Black.
— Czy możemy, czy możemy, czy możemy... Nie mówić, nie mówić, nie mówić... Potrójnie? Potrójnie? Potrójnie? — zaproponował z nadzieją Remus, wyglądając niepewnie znad swojej książki.
— Jamesie Potterze Kretynie Pierwszy. — Syriusz zignorował słowa Remusa i zwrócił się do Rogacza. — Dlaczego nas teraz okłamujesz? Nieładnie z twojej stronie, nieładnie. Co na to powie twoja mama? Jak ja jej wszystko opowiem...
— To będziesz spał na wycieraczce pod naszymi drzwiami — wyszczerzył zęby.
— No ej, nie ma tak — jęknął i wydął wargi. — To ty tutaj oszukujesz, drogi przyjacielu. Randka ci się nie podobała czy chodzi o coś innego? A może o kogoś innego? Kogoś kto... Hmm... Na przykład nie może ci wyjść z głowy?
CZYTASZ
Do samego końca • Jily
Fanfic❝Nie w tym rzecz, Potter - wtrąciła. - Nie rozumiem twojego >kocham cię<. Dla mnie te słowa oznaczają wszystko, powierzenie całego swojego życia osobie, do której je kierujesz. Nie, nie przerywaj mi. Nie mogę być pewna, czy będziesz mnie kocha...