Rozdział 32

589 50 285
                                    

Udanej majówki, kochani! 💞 Spokojnie sobie odpocznijcie! Na szkołę przyjdzie czas później! Nawet jeśli wasze zeszyty przed powrotem do szkoły na stacjonarne są równie puste co łeb wrednej Umbridge.

Czas biegł, a wraz z nim rozwijał się związek Lily i Jamesa. Oboje dostrzegli w drugiej osobie to, co przez ostatnie lata im dotąd skrzętnie umykało. Poznali bliżej jednocześnie swoje zalety, jak i wady.

Lily uwielbiała w Jamesie to, że traktował ją jak księżniczkę, ale jednocześnie czasami było to lekko denerwujące, bo wraz z tym szła w parze jedna z jego wad...

Nie odstępował jej na krok i był bardzo, ale to bardzo zazdrosny o każdego chłopaka, który na nią choćby spojrzał.

Lily wzdychała, ciągle i ciągle próbując powoli i logicznie wytłumaczyć, że to ON, James, jest jej chłopakiem, a nie nikt inny, ale James w dalszym ciągu był wielkim zazdrośnikiem. Nie można mu było przemówić do rozumu i już.

Irytowało to Lily niezmiernie. Zwłaszcza, że ostatnio relacja jej i Drew znowu powróciła do stanu przed odrzuceniem uczuć Puchona.

Drew zaakceptował fakt, że nie podobał jej się oraz przyjął ze spokojem wiadomość o nowym związku Lily z Jamesem.

Owszem, Drew James nie zawadzał, ale nie można było tego samego powiedzieć odwrotnie. To właśnie głównie o tego Puchona Potter był tak niebywale zazdrosny.

W powtórce przed owutemami na transmutacji Lily skrupulatnie zmieniała kolor swojej brwi z rudego na jaskrawozielony. Dorcas i Maria, które nieco się obijały, bez przerwy na ten widok parskały śmiechem. Zwłaszcza wtedy, gdy zirytowana Lily marszczyła tę zieloną brew i spoglądała na przyjaciółki krytycznym wzrokiem.

— W takiej postaci wyglądasz groźniej niż najeżony kocur! — skomentowała i mrugnęła sugestywnie Dorcas.

— Weźcie się w garść — westchnęła ruda. — Wy też powinnyście ćwiczyć.

Dorcas przewróciła oczami.

— Nie muszę, ja wszystko umiem — odparła wszechwiedzącym tonem. Z pewną miną przyłożyła różdżkę do swojej brwi... ale coś poszło nie tak... — Dlaczego się tak dziwnie patrzycie?

— Dorcas... — Maria rozszerzyła oczy i zakryła usta dłonią. — Nie panikuj, ale zniknęłaś sobie brew...

— CO?! — zawyła na cały głos Dorcas i zaczęła obmacywać się po twarzy. Czując, że faktycznie nie ma włosków w miejscu, gdzie powinna być jej brew, zrobiła zrozpaczoną minę.

— Co się dzieje, panno Meadowes? — Przywołana krzykiem McGonagall podeszła do swoich uczennic. Sprawnie wychwyciła swoim sokolim wzrokiem odpowiedź na własne pytanie. — Zaraz przywrócę pani ubytek, chwileczkę...

McGonagall westchnęła, w ogóle nie zdziwiona tym wypadkiem. Zresztą trudno się dziwić, nauczyła już kilka lat, na pewno zdarzyły się w tym czasie takie zabawne, choć dla poszkodowanych głównie przykre, wypadki. Dorcas bąknęła coś pod nosem, co zabrzmiało jak przeciągnięte „Nooo" i zasłoniła dłonią twarz.

— Meadowes, pochwal się nowym wyglądem! — zawołał dziarsko Syriusz.

— Nie wstydź się! — dołączył do niego James, na co Lily posłała mu miażdżące spojrzenie.

— Spadajcie! — warknęła Dorcas.

— Spokój — zarządziła surowo McGonagall. — Panie Black, panie Potter... czy nie powinniście robić aktualnie czegoś innego? Sądzę, że zależy panom na owutemach. Panno Meadowes, proszę zapanować nad swoim zdenerwowaniem. To nie jest pierwszy rok.

Do samego końca • JilyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz