Udanej majówki, kochani! 💞 Spokojnie sobie odpocznijcie! Na szkołę przyjdzie czas później! Nawet jeśli wasze zeszyty przed powrotem do szkoły na stacjonarne są równie puste co łeb wrednej Umbridge.
•
Czas biegł, a wraz z nim rozwijał się związek Lily i Jamesa. Oboje dostrzegli w drugiej osobie to, co przez ostatnie lata im dotąd skrzętnie umykało. Poznali bliżej jednocześnie swoje zalety, jak i wady.
Lily uwielbiała w Jamesie to, że traktował ją jak księżniczkę, ale jednocześnie czasami było to lekko denerwujące, bo wraz z tym szła w parze jedna z jego wad...
Nie odstępował jej na krok i był bardzo, ale to bardzo zazdrosny o każdego chłopaka, który na nią choćby spojrzał.
Lily wzdychała, ciągle i ciągle próbując powoli i logicznie wytłumaczyć, że to ON, James, jest jej chłopakiem, a nie nikt inny, ale James w dalszym ciągu był wielkim zazdrośnikiem. Nie można mu było przemówić do rozumu i już.
Irytowało to Lily niezmiernie. Zwłaszcza, że ostatnio relacja jej i Drew znowu powróciła do stanu przed odrzuceniem uczuć Puchona.
Drew zaakceptował fakt, że nie podobał jej się oraz przyjął ze spokojem wiadomość o nowym związku Lily z Jamesem.
Owszem, Drew James nie zawadzał, ale nie można było tego samego powiedzieć odwrotnie. To właśnie głównie o tego Puchona Potter był tak niebywale zazdrosny.
W powtórce przed owutemami na transmutacji Lily skrupulatnie zmieniała kolor swojej brwi z rudego na jaskrawozielony. Dorcas i Maria, które nieco się obijały, bez przerwy na ten widok parskały śmiechem. Zwłaszcza wtedy, gdy zirytowana Lily marszczyła tę zieloną brew i spoglądała na przyjaciółki krytycznym wzrokiem.
— W takiej postaci wyglądasz groźniej niż najeżony kocur! — skomentowała i mrugnęła sugestywnie Dorcas.
— Weźcie się w garść — westchnęła ruda. — Wy też powinnyście ćwiczyć.
Dorcas przewróciła oczami.
— Nie muszę, ja wszystko umiem — odparła wszechwiedzącym tonem. Z pewną miną przyłożyła różdżkę do swojej brwi... ale coś poszło nie tak... — Dlaczego się tak dziwnie patrzycie?
— Dorcas... — Maria rozszerzyła oczy i zakryła usta dłonią. — Nie panikuj, ale zniknęłaś sobie brew...
— CO?! — zawyła na cały głos Dorcas i zaczęła obmacywać się po twarzy. Czując, że faktycznie nie ma włosków w miejscu, gdzie powinna być jej brew, zrobiła zrozpaczoną minę.
— Co się dzieje, panno Meadowes? — Przywołana krzykiem McGonagall podeszła do swoich uczennic. Sprawnie wychwyciła swoim sokolim wzrokiem odpowiedź na własne pytanie. — Zaraz przywrócę pani ubytek, chwileczkę...
McGonagall westchnęła, w ogóle nie zdziwiona tym wypadkiem. Zresztą trudno się dziwić, nauczyła już kilka lat, na pewno zdarzyły się w tym czasie takie zabawne, choć dla poszkodowanych głównie przykre, wypadki. Dorcas bąknęła coś pod nosem, co zabrzmiało jak przeciągnięte „Nooo" i zasłoniła dłonią twarz.
— Meadowes, pochwal się nowym wyglądem! — zawołał dziarsko Syriusz.
— Nie wstydź się! — dołączył do niego James, na co Lily posłała mu miażdżące spojrzenie.
— Spadajcie! — warknęła Dorcas.
— Spokój — zarządziła surowo McGonagall. — Panie Black, panie Potter... czy nie powinniście robić aktualnie czegoś innego? Sądzę, że zależy panom na owutemach. Panno Meadowes, proszę zapanować nad swoim zdenerwowaniem. To nie jest pierwszy rok.
![](https://img.wattpad.com/cover/237461231-288-k824607.jpg)
CZYTASZ
Do samego końca • Jily
Fanfic❝Nie w tym rzecz, Potter - wtrąciła. - Nie rozumiem twojego >kocham cię<. Dla mnie te słowa oznaczają wszystko, powierzenie całego swojego życia osobie, do której je kierujesz. Nie, nie przerywaj mi. Nie mogę być pewna, czy będziesz mnie kocha...