Rozdział 38

549 47 321
                                    

Po kłótni z Jamesem Lily potrzebowała ochłonąć. Zdawała sobie sprawę, że kłótnie są nieodłącznym elementem każdej relacji. Czy to związku, czy przyjaźni. Nie mogli tego uniknąć, zarówno ona jak i James. Byli w stanie tylko przyczynić się do tego, aby jak najszybciej załagodzić spór.

Lily tego chciała, ale James najwyraźniej nie.

Ta jego zazdrość bardzo ją denerwowała. Naprawdę starała się zrozumieć, że James po prostu się martwił, że ją straci, co z kolei było utwierdzeniem, że mu na niej zależy. Dni za dniami przepływały, zaś James stawał się nie mniej zazdrosny, a z dnia na dzień coraz bardziej. Lily tylko oczekiwała momentu, kiedy zabroni jej się spotykać z Syriuszem, Remusem czy Peterem, choć to byli i jego przyjaciele.

Była tak zdenerwowana, że nie zauważyła, iż ktoś od dłuższego czasu ją śledził.

Idąc w niezidentyfikowanym kierunku, przez puste i zimne korytarze, biła się z myślami, które w głównej mierze potępiały Jamesa. W pewnej chwili przystanęła i ze skrzyżowanymi na piersi rękami oparła się o ścianę. Wtedy kątem oka zarejestrowała ruch. Gwałtownie odwróciła głowę w tamtą stronę i zamarła.

— Czego chcesz? Dlaczego mnie śledzisz? — zapytała po chwili milczenia znacznie chłodniejszym tonem niż zazwyczaj.

— Nie śledzę cię. — Postać po krótkim zawahaniu wyszła z mroku i stanęła w świetle pochodni. Lily dostrzegła jego ciemne jak dwa węgielki oczy oraz długie do ramion równie ciemne włosy. Twarz miał bladą, usta lekko zaciśnięte, zaś brwi uważnie ściągnięte.

— To co innego niby robisz, Severusie? — zapytała, odbijając się od ściany. — Jak nazwiesz chodzenie za mną krok w krok przez ostatnie minuty?

Milczał.

— Tak myślałam. — Lily odwróciła się z zamiarem natychmiastowego odejścia. Nie chciała z nim rozmawiać. Już nigdy więcej.

Nie przeszła nawet kilku kroków, kiedy dłoń Snape'a zacisnęła się na jej przedramieniu, zmuszając do zatrzymania się.

— Chciałem z tobą porozmawiać.

Zignorowała te słowa.

— Puść mnie.

— Najpierw pozwól mi cokolwiek powiedzieć.

— Już to zrobiłeś — warknęła i wyrwała się. — Zostaw mnie w spokoju, czego ty jeszcze ode mnie chcesz? Po prostu daj mi ten święty spokój.

Ponownie się odwróciła, ale kolejne słowa Snape'a sprawiły, że przystanęła.

— Kłamałaś. Mówiłaś, że go nienawidzisz.

Nie miała wątpliwości, o kim mówił. O Jamesie.

— To było kiedyś — odparła ze spokojem. — Tak samo jak kiedyś się z tobą przyjaźniłam. Pewne rzeczy się zmieniają. Sam powinieneś o tym doskonale wiedzieć.

W istocie, Severus kiedyś był kompletnie innym człowiekiem niż stał się się dwa lata temu i był nim do dzisiaj. Pamiętała go jako chłopca, który był zbyt nieśmiały, aby do niej podejść, opowiedział o istnieniu magii, o Hogwarcie, o cudownościach świata zupełnie innego niż ten mugoli. Pamiętała go jako swojego najlepszego przyjaciela, z którym siedziała w przedziale Ekspresu Hogwart, który uspokajał ją przed podejściem do Tiary Przydziału, który zapewniał, że zawsze będzie obok.

Tymczasem tamten Severus znikł. Już nie był obok, przynajmniej nie ten sam on. Nazwał ją szlamą, pałał się czarną magią i wprost wielbił Voldemorta. Zwykłego, okrutnego mordercę. A to, że go popierał, jego idee, choć jeszcze nie czynnie, wcale nie oznaczało, że był od niego lepszy.

Do samego końca • JilyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz