Rozdział 14

653 43 283
                                    

Śniegu z dnia na dzień było coraz więcej. Listopadowe mrozy dawały o sobie znać. James uwielbiał zimę, to była jego ulubiona pora roku. Wszystko wydawało się być takie spokojne, uśpione... Tak, on, James, lubił zimę za to, że była spokojną porą, podczas gdy on sam cechował się buntowniczością. 

W ostatnich dniach jednak James przystopował z tymi wszystkim wyskokami, które działy się w jego życiu w ubiegłych latach. Postawił bardziej na opanowanie i kontrolę, a także dojrzałość. Szkoda, że Lily tego nie dostrzegała...

Postanowił, że spróbuje o niej zapomnieć, albo przynajmniej zrobić sobie od tej Gryfonki z burzą rudych włosów chwilę przerwy. Na przyjęciu niespodziance, którą wraz z Remusem i Peterem przygotowali dla Syriusza, świetnie się bawił z Leą u boku. Krukonka była zabawna, otwarta i bezpośrednia, co zdecydowanie podobało się Jamesowi. Postanowił więc, że warto się do niej zbliżyć.

James nigdy nie miał problemów z dziewczynami. Wiele się za nim oglądało. Zwłaszcza, że świetnie grał w quidditcha, a przystojności jako-takiej również mu nie brakowało, o czym doskonale wiedział i lubił wykorzystywać. Ciągle jednak w głowie siedziała mu przez ostatnie lata Lily. Nie potrafił się jej wyzbyć ze swoich myśli. Była jak księżniczka zamknięta w wieży, którą musiał uratować jakiś rycerz. Problem w tym, że ta księżniczka bynajmniej nie pragnęła tego rycerza.

W pewien śnieżny poranek James wraz z Remusem (Syriusz lubił sobie dłużej pospać, tak samo jak Peter. James zazwyczaj też, ale jak już z rana otworzył oczy, to nie mógł znowu zasnąć) udali się na przechadzkę po białych błoniach. Krajobraz, gdyby Jamesa w ogóle interesował, zdecydowanie by pochwycił go za serce. Było bajecznie pięknie i tak cicho...

Przemierzając powolnym krokiem wzdłuż i wszerz błonia, natknęli się w pewnej chwili na Leę i Stellę, które najwidoczniej także tego poranka postanowiły zażyć świeżego powietrza. James i Remus obserwowali, jak dziewczyny wchodzą na oblodzone jezioro i zaczynają się na nim ze śmiechem ślizgać, choć Stella początkowo nie była pozytywnie do tego nastawiona. Pewna siebie i stawiająca na swoim Lea jednak pociągnęła za sobą przyjaciółkę, która się nie przeciwstawiła. 

James uśmiechnął się pod nosem i ulepił niewielką śnieżkę, którą następnie rzucił w stronę Lei. Trafiła idealnie w czapkę Krukonki, która opadła na lód. Dziewczyna z zaskoczenia pisnęła, a jej brązowe oczy spotkały orzechowe Jamesa. 

— Potter! — krzyknęła Lea, wymachując energicznie swoją czapką. — Ta czapka też ma uczucia! I na pewno nie chce, abyś ją okładał śniegiem!

— Niech więc mi wybaczy, bo chciałem trafić ciebie! — odkrzyknął, ulepił kolejną śnieżkę i wycelował prosto w twarz Lei, która jednak szybko pochyliła głowę, a śnieżka uderzyła prosto w nos Stelli. Dziewczyna zachwiała się do tyłu i złapała za miejsce, w które trafił śnieżny pocisk.

Lea wybuchła śmiechem, kiedy Stella strzepnęła ze swojego płaszcza kupkę śniegu.

— Teraz to masz przekichane — powiedziała cicho, lecz donośnie Stella, prześlizgnęła się na brzeg i wzięła całe garści śniegu. Pobiegła w stronę Pottera.— I tak cię złapię, Jamesie Potterze! Nawet gdy wrócisz do zamku!

James natychmiast zrobił w tył zwrot i rzucił się pędem przed siebie. Co chwilę oglądał się za ramię, ale Stella okazała się być znacznie szybsza, niż obstawiał. Śmiał się, ile tchu miał w piersi, gdy niespodziewanie dosłownie przed niego wyskoczyła Lea.

Prawie na nią spadł. W dosłownie ostatniej chwili zdołał się podeprzeć butami na śniegu i złapać równowagę. Chwycił dziewczynę za ramiona, aby ona również nie spotkała się z ziemią, kiedy ta sprytnie wykorzystała ten moment i obsmarowała mu śniegiem całą twarz.

Do samego końca • JilyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz