Rozdział 23

558 51 169
                                    

Święta od zawsze większości kojarzyły się z czymś przyjemnym. W końcu było to wolne od szkoły, a co za tym idzie — można było odpocząć, zobaczyć się z rodziną oraz spędzić z nimi wspólne chwile. W domu Lily owszem — panowała rodzinna atmosfera, tyle że jednocześnie często dochodziło do konfliktów pomiędzy nią a jej siostrą Petunią.

Nie w głowie Lily były wszelkiego rodzaju konflikty, wręcz bez przerwy wyciągała rękę na zgodę w stronę siostry, ale ta ciągle ją odtrącała. Lily wypruwała sobie flaki, aby nareszcie załagodzić ten spór. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego Petunia aż tak bardzo się od niej odsunęła. Kiedy jeszcze przyjaźniła się z Severusem Snape'em, ten stwierdził, że to przez zazdrość — w końcu tylko Lily była czarownicą, podczas gdy Petunia zwykłą, niemagiczną mugolką.

Każda kolejna próba zupełnie normalnej rozmowy Lily z Petunią kończyła się wielki fiaskiem. Starsza z sióstr Evans patrzyła na młodszą spode łba, odpowiadała zgryźliwie, albo kompletnie ignorowała słowa Lily. Czasami nawet bez żadnej reakcji odchodziła z wysoko uniesioną głową, jakby uważała się za lepszą.

To wszystko sprawiało Lily wielki żal. Kiedyś miała świetną relację ze swoją siostrą, a odkąd poszła do Hogwartu, wszystko się zmieniło. Już nigdy nie było i nie miało być jak dawniej.

Mimo tego jednego przykrego aspektu przerwa świąteczna minęła Lily całkiem-całkiem. Pomagała mamie w kuchni, czytała książki, spacerowała po okolicy oraz wiele rozmyślała. To o wojnie, która trwała, to o swoich przyjaciółkach, z którymi starała się utrzymywać kontakt listowny. Nie wymieniały się żadnymi istotnymi i rozbudowanymi informacjami przez strach, że listy mogły zostać przechwytywane. Nigdy nie było nic wiadomo.

To myślami błądziła jeszcze wokół Jamesa Pottera...

Powrót do Hogwartu, choć miło było zobaczyć się z rodziną, włącznie z wciąż upartą na swoim Tunią, był przez Lily bardzo wyczekiwany. Z radością w dzień wyjazdu wsiadła do samochodu rodziców, którzy podwieźli ją na stację.

Pożegnała się z nimi pocałunkami w oba policzki swojej matki i swojego ojca, a następni wraz z bagażem przeszła przez ścianę dzielącą peron dziewiąty i dziesiąty. Znowu znalazła się wśród rozbieganych czarodziejskich rodzin, które żegnały swe pociechy.

Z lekkim uśmiechem na ustach weszła do Ekspresu Hogwart. Manewrowała między przedziałami, aż nagle, zupełnie nagle, z jednego wyskoczył tuż przed nią chłopak o roztarganych kruczoczarnych włosach, orzechowych oczach oraz charakterystycznych okularach.

James oparł się ręką o ścianę lokomotywy, zagradzając tym samym przejście, oraz uśmiechnął się szelmowsko.

— Hej, Evans — zagaił niskim tonem głosu. — Tęskniłaś?

Z ust Lily wydobył się krótki, ironiczny śmiech, a jej zielone oczy uniosły się z niedowierzaniem w górę na to typowe i śmiałe zachowanie Jamesa.

— Chciałbyś — odparła i schyliła się, aby przejść pod jego ręką, kiedy James ją zniżył, ponownie uniemożliwiając przejście. — Odsuń się, Potter, bo zaraz wyciągnę różdżkę.

— Nie tak groźnie, chciałem tylko się przywitać — rzucił z rozżaleniem. — Jak tam było u ciebie, co?

Lily już chciała mu powiedzieć, że nie zamierza z nim o tym rozmawiać, kiedy pociąg ruszył. Przez niespodziewane wyruszenie Lily zachwiała się i wpadła prosto w otwarte ramiona Jamesa. Kiedy spojrzała w jego orzechowe oczy, w których pojawiła się iskierka rozbawienia, serce Lily zabiło mocniej.

— No, pięknie Evans, widocznie na mnie lecisz — wyszczerzył się James. — Może więc w końcu się ze mną umówisz?

— Daj mi spokój. — Z niemrawą miną wyrwała się i szybko odeszła ku zawiedzeniu na twarzy Jamesa.

Do samego końca • JilyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz