Żałoba po śmierci rodziców pochłonęła Jamesa Pottera niczym lawina śniegu, która zbudzona ze swojego snu przetoczyła się po górskim stoku — niszcząc wszystko na swojej drodze. Chłopak nie miał jednak czasu na żałobę. Obowiązki Zakonu bowiem wzywały. James tak bardzo się w nich zanurzył, biorąc na siebie dodatkowe zadania, iż prawie nie bywał w domu. Lily często mu przy tym towarzyszyła, ale nie zawsze nadarzała się ku temu okazja.
Tak też było i tym razem. Młoda kobieta snuła się po domu, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Pragnęła ulżyć mężowi w cierpieniu, ale James Potter był bardzo specyficznym przypadkiem. Nie potrafił przyznać, że cierpi. Nawet przed samym sobą. A tym bardziej przed nią.
Lily zastanawiała się, czy może przeprowadzka coś by zmieniła. Dolina Godryka Gryffindora i dom rodzinny Potterów były bardzo urokliwymi miejscami, ale jednocześnie przesiąkniętymi żniwem śmierci. W końcu to w tych murach umarli w swoim łóżku Euphemia i Fleamont. James jednak nie chciał nawet o tym słyszeć, więc porzuciła ten pomysł.
O pomoc Lily zwróciła się do Stelli, która — choć zabiegana w szpitalu Świętego Munga — odpisała jej tego samego dnia. Niemniej nawet rada Zawsze-Posiadającej-Dobre-Rady Stelli okazała się lakoniczna.
Daj mu trochę czasu — pisała.
Lily dawała, lecz mijały dni, a potem też i tygodnie, a James wciąż był nieobecny duchem. Musiała więc wymyślić coś innego.
Postanowiła zrobić chłopakowi niespodziankę i przerobić ich sypialnię. Wystrój w niej bowiem sięgał czasów młodości Jamesa i był nieadekwatny co do ich małżeńskiej wizji. Rozmawiali o tym w pierwszy dzień, jak Lily się wprowadziła, więc dziewczyna uznała, że to będzie idealna niespodzianka, która może poprawić Jamesowi humor.
Przede wszystkim ściągnęła ze ścian wszystkie plakaty, których było tyle, że gdyby nie wygoda zaklęć, zajęłoby to Lily całe popołudnie. Sprzątnęła w szafie (w której James chyba hodował nowy gatunek szczuroszczeta — taki był bowiem syf) oraz wymieniła zasłony („Zasłony w miotły? To już obsesja!". Poprzestawiała też trochę meble, aby dodać pomieszczeniu przestrzeni. Dostawiła też dawno zamówioną półkę na książki. Na koniec zadbała o szczegóły: trochę doniczek z kwiatami, wspólnych zdjęć oprawionych w ramki, masa poduszek, nowy milutki w dotyku dywan...
Ostateczny rezultat prezentował się przyzwoicie. Takie drobne zmiany nadały pokoju znacznie przytulniejszy wygląd. Lily była bardzo z siebie zadowolona i podekscytowana na myśl o minie Jamesa.
Chłopak nie zareagował jednak tak, jak liczyła.
Ledwo przekroczył próg domu, a Lily pognała go do odświeżonej sypialni, aby pokazać mu wszystko to, co w niej metaforycznie wyczarowała. Niemniej James nie wydawał się poruszony tą zmianą. Stał tylko jak słup soli i przetaczał po wnętrzu nieobecnym wzrokiem.
— Nie podoba się? — zmartwiła się Lily, której dobry humor natychmiastowo prysł.
— Po co to zmieniałaś? — zapytał z nagłą agresją James.
Słowa aż uwięzły Lily w gardle.
— Nie... Wszystko nie tak...! — James złapał się za głowę. — Pokój rodziców też już przerobiłaś na składzik?!
— Nie śmiałabym... — wyszeptała ze łzami w oczach.
James jednak zdawał się tego nie słyszeć. Odwrócił się gwałtownie i wybiegł z domu, trzaskając frontowymi drzwiami. Lily pozostała sama, w ciszy zakłóconej jedynie wyrzutami sumienia.
•
Minęło całe popołudnie i nastał późny wieczór. Lily już myślała, że James nie wróci do domu na noc. Siedziała w kuchni, popijając na uspokojenie rumianek, gdy drzwi stanęły otworem.
CZYTASZ
Do samego końca • Jily
Fanfic❝Nie w tym rzecz, Potter - wtrąciła. - Nie rozumiem twojego >kocham cię<. Dla mnie te słowa oznaczają wszystko, powierzenie całego swojego życia osobie, do której je kierujesz. Nie, nie przerywaj mi. Nie mogę być pewna, czy będziesz mnie kocha...