Rozdział 19

543 50 161
                                    

Lily z niepokojem zaczęła zauważać, że spędzała z Drew z dnia na dzień coraz więcej czasu. Nie przeszkadzałoby jej to w ogóle — kuzyn Marii był naprawdę w porządku chłopakiem, przyjemnie jej się z nim rozmawiało, tyle że... Tyle że miał ewidentnie zupełnie inne intencje aniżeli ona do niego.

Już w dzień ich poznania Maria, która w końcu znała swojego kuzyna tak, jak tutaj nikt inny, dała znać Lily, że spodobała się Puchonowi. Początkowo jednak Lily nie była tego taka pewna. Trochę, trzeba to przyznać, zbagatelizowała tę sprawę. Robiła to, co zwykle, tyle że już nie sama, a w nowym towarzystwie. Drew w każdej wolnej chwili do niej podchodził, dosiadał się i zagadywał.

To nagłe zainteresowanie nieco krępowało Lily, która nie żywiła do młodszego Drew żadnych głębszych uczuć. Nie wiedziała, w jaki sposób uświadomić o tym nic niezdającego sobie z tej sprawy chłopaka, przez co pomiędzy nią a Marią narodziła się chłodna iskra.

Poprzez swoją naturę Maria należała do osób aż czasami nadto miłych. Nigdy nie odpowiadała nieuprzejmością na nieuprzejmość, agresją na agresję. Była miła nawet dla tych, którzy traktowali ją z góry. Bez przerwy się uśmiechała i pocieszała nawet swoich największych oprawców. Lubiła po prostu każdego. Nie była typem kłótliwej osoby, ale ostatnio nie miała najmniejszych obiekcji, aby wypominać Lily o potrzebie porozmawiania z Drew.

— To mój kuzyn, Lily — ciągnęła sfrustrowana Maria. — Mam pozwalać na to, aby się w tobie zakochiwał, kiedy ty to po prostu ignorujesz?

— Nie chcę sprawić mu przykrości — westchnęła rudowłosa. — Przepraszam, Mar, masz rację... Czas z nim porozmawiać. Tylko daj mi przemyśleć, co chcę mu powiedzieć.

Wtedy usta Marii zaciskały się z widocznym napięciem, a następnie blondynka bez słowa odchodziła. Dorcas przyglądała się temu zgrzytowi z dozą niepokoju.

— Nie psujmy przyjaźni na ostatnim roku... — jęczała do Lily. — Nigdy nie widziałam takiej wkurzonej Marii, przecież ona jest oazą spokoju!

Czy tego chciała, czy też nie, Lily musiała przyznać Dorcas rację. Postanowiła więc, że nie będzie już zwlekać z nieuniknioną rozmową. Nie tylko ze wzgląd na Marię, a także na Drew, którego zdążyła polubić. Miała tylko nadzieję, ze to odrzucenie nie zniszczy ich nowoutworzonej relacji. Niestety, było to wątpliwe. Większość więzi bowiem upadała, kiedy jedna osoba została odrzucona przez drugą w kwestii uczuciowej...

Kątem oka przypatrywała się w dalszym ciągu związkowi Jamesa i Lei. Łapała się na tym, że po prostu oczekuje dnia, kiedy nareszcie ze sobą zerwą. Lily naprawdę było wstyd przez te myśli, ale nie potrafiła się od nich powstrzymać. Chociaż nigdy do Lei nie miała żadnych strapień, to przez ostatnie dni ta Krukonka zaczęła lekko działać jej na nerwy. Niemniej nie potrafiła dostrzec swoim uważnym okiem przyczyny tej impresji.

Stała oparta o ścianę z podręcznikiem do eliksirów w dłoniach. Za moment miała mieć test z przyrządzania jednej z trudniejszych czarodziejskich mikstur. Była raczej dobra z eliksirów, a Horacy Slughorn bardzo ją lubił, należała nawet do jego Klubu Ślimaka, aczkolwiek to nie zmieniało postaci rzeczy, że bardzo się stresowała.

Nie potrafiła się jednak skupić na czytanej treści, gdyż w oddali dostrzegła Jamesa i Leę. Szli za rękę, a Lea uśmiechała się do Pottera tak szeroko, że Lily mimochodem zrobiło się niedobrze na sam ten widok.

— Jesteś zazdrosna.

— Wcale nie! — zaperzyła się oburzona Lily i posłała Dorcas piorunujące spojrzenie. — To Potter! On jest...

— W takim razie dlaczego tak bardzo się zdenerwowałaś na tę skromną sugestię? — Na twarzy przyjaciółki pojawił się chytry uśmiech. — Jesteś zazdrosna, Lily. Nie widzisz tego?

Do samego końca • JilyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz