Problemy codzienności

33 5 56
                                    

Anastasia jęknęła z bólu po raz ostatni, przekładając nad swoją głową dużą rękę pięćdziesięciolatka. Wraz z nią zrobił to też Daniel, który pomimo własnego, bardzo dużego wysiłku, pomógł jej z tą czynnością. Ciężko oddychający blondyn rzucił jej porozumiewawcze spojrzenie, które od razu odwzajemniła. Wystarczył jeden sprawny ruch współpracującej dwójki, by siwiejący już mężczyzna usiadł na starej, zielonej kanapie. Wiekowe sprężyny zapiszczały krótko na znak oporu, ale i tak poddały się ciężarowi zielonookiego, którego ociężałe powieki pchały go coraz odważniej w ramiona upragnionego świata snów i beztroski.

An chwyciła przezornie swojego ojca, który oparł się niestabilnie o oparcie mebla i pomogła mu się położyć na wymiętej poduszce. Błądząc wzrokiem po pokoju, odnalazła bordowy koc. Zręcznie omijając zainteresowany wzrok chłopaka, wróciła do siwowłosego i okryła go ciepłym materiałem. Przez cały czas jedynymi dźwiękami w pomieszczeniu było głośne chrapanie mężczyzny oraz głębokie oddechy demona za jej plecami.

- Nie sądziłem, że miewasz aż tak ciekawe przygody - odezwał się w końcu Daniel, gdy dziewczyna zmuszona była już obrócić się w jego stronę. Na jego słowa zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc ich celu.

- Przygody? - powtórzyła zdławionym głosem, niedowierzając temu, co powiedział siedemnastolatek.

- Sądziłem, że życie ludzi nie owocuje w ratowanie swoich rodziców z opresji, gdy... Niedomagają - mówił lekko rozbawiony demon, lecz dziewczyna nadal pozostawała śmiertelnie poważna. - Coś chyba powiedziałem nie tak... - zauważył w końcu blondyn, unosząc pytająco brwi, gdy ciężkie spojrzenie nastolatki stało się jeszcze bardziej natarczywe.

- Chciałabym, by takie sprawy - tu wskazała ręką na swojego śpiącego ojca - były przygodą, a nie codziennością. - rzuciła z wyrzutem, a jej cichy głos z każdym słowem przybierał na sile.

- Ja... - zaczął Daniel, ale dziewczyna uniosła rękę na znak, by zamilkł. Ten pomimo całego zdezorientowania tą postawą, pozwolił jej mówiąc, widząc, że te seledynowe, dotąd skupione oczy zaczęły się delikatnie szklić.

- Chciałabym codziennie nie czekać do nocy, by pomóc mu dojść do własnego łóżka. Chciałabym nie myśleć o zamykaniu wszystkich drzwi i wszystkich okien, by nikt nie wszedł do domu, gdy ten słodko sobie śpi, nie reagując na rzeczywistość. Chciałabym nie liczyć codziennie opłat, na które notorycznie brakuje pieniędzy z jego słabej pensji. Chciałabym, by mojego brata wychowywał rodzic, a nie siostra. Chciałabym nie musieć walczyć o własną edukację - krzyczała w niebogłosy. Demon jednak jej nie powstrzymywał, widząc, że te wrzaski nie budzą słodko chrapiącego mężczyzny. Jej wilgotne oczy nadal jednak nie wypuściły ani jednej łzy, jakby były u dziewczyny na wagę złota. - Chciałabym się nie przejmować tym całym dnem, ale taka jest moja codzienność - zakończyła w końcu słabym tonem nastolatka, nie mając już siły na krzyk.

A potem zapanowała cisza - niespodziewany wybuch żalu nagle się skończył. Jedyną oznaką życia w ciele tej drobnej nastolatki była szybko unosząca się klatka piersiowa. Przymknięte powieki drgały niepewnie, lecz i one szybko się uspokoiły. Rozchylone usta starały się wyrównać oddech, co udało się dopiero po kilkunastu sekundach. Ułożone wzdłuż boków ręce unosiły się parę centymetrów z każdym nerwowym oddechem, ale nie miały też zamiaru zmienić pozycji. Jasnowłosy demon obserwował to, lecz nie mówił już nic. Czekał aż dziewczyna się uspokoi. Aż coś powie. Rozbawiona wytknie mu nadmierną powagę. Ale to się nie stało. Ona tam stała, oczekując choć słowa od niego.

- Nigdy nie było kolorowo - mruknęła cicho, w końcu otwierając oczy. Przyjrzała się zdezorientowanej minie nastolatka. - I nie mów o przygodach - poprosiła, cofając się do tyłu z zamiarem odejścia do swojego pokoju, gdy poczuła jak zimna dłoń oplotła jej chudy nadgarstek.

VenandiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz