Płomienna osobowość

11 2 0
                                    

Stojąc w półmroku, analizowała uważnie każdy z tych sztucznie teatralnych ruchów trójki demonów stojących kilkanaście metrów od wejścia do starego domu towarowego. Przez otwarte na oścież drzwi do holu wpadały smugi słabego światła księżyca. Przytulona do zimnej ściany budynku unikała z trudem tego nocnego blasku, który mógłby zdradzić jej obecność. Adrenalina dawała jej się we znaki, co zapierało dech w piersiach. Jej uważny wzrok przeskakiwał z jednej rosłej sylwetki na drugą, a potem kolejną. Jednak najczęściej zatrzymywał się on na postaci bruneta odzianego w skórę. Czarna kurtka opinała się na jego barkach, dodając mu jeszcze więcej wyniosłości. Gdy lustrowała dokładnie jego twarz, znów stanął jej przed oczami obraz tych samych rysów ułożonych w grymasie zdezorientowania, a może nawet i strachu. Ten wycinek z pamięci nawiedzał ją od dawna, lecz teraz musiała szybko odgonić od siebie te myśli. Przetarła w tym celu oczy zmęczona.

- I jak? - zapytał swoim nieco zbyt monotonnym głosem Daniel, zwracając jej uwagę na siebie. Niechętnie odwróciła myśli od tamtego konkretnego chłopaka i przeniosła je na postać szczupłego blondyna stojącego po drugiej stronie framugi.

- Stoją i się wygłupiają, czyli robią to, co potrafią najlepiej - ironizowała do woli niepowstrzymywana przez swojego towarzystwa.

- Wielkiej inteligencji im się przypisać nie da - poparł ją siedemnastolatek, wyglądając na zewnątrz z trochę zbyt wielką szarmancją. Anastasia widząc to, upomniała go szeptem w popłochu. - Wiem, co robię - uśmiechnął się, a w jego czarnych oczach ukazał się ten niebezpieczny wyraz, o którym zdążyła już zapomnieć od czasu tamtego felernego wtorku.

- Śmiem wątpić - żachnęła się, lecz nic więcej nie powiedziała, przypatrując się temu tajemniczemu zafascynowaniu, które zaczęło od niego bić. Wciąż jednak miała wrażenie sztuczności tego odczucia.

- Idziemy! - zapowiedział jej nagle, robiąc duży krok przez próg, nie ostrzegając ją przed takim nagłym ruchem. Zaskoczona wzięła duży oddech i rzuciła się w pogoń za dziwnie pobudzonym nastolatkiem.

Kiedy tylko weszła na mokry trawnik, uderzyło ją ciepło nocy. Od czasu przemiany odczuwała niepokojące skoki temperatur, lecz teraz te przyjemne wartości na termometrze wydały jej się całkowicie naturalne dla Hays, choć w pamięci odkopywała zupełnie inny wygląd wieczorów w tym miasteczku. Jej wrażliwa skóra nie przyjęła na siebie nawet gęsiej skórki. Nieprzyjemny dreszcz przebiegający po jej plecach nie powitał jej w ten dokuczliwy sposób. Nawet wszystko wokół wydawało się o wiele jaśniejsze, jakby weselsze. Nawet niebo nie było tym razem tak ponure w swej bordowej barwie. Teraz gwiazdy migotały radośnie, a nie z przymusu. Także przyroda nie była tak przegnita nieszczęściem tych ulic. Tym razem widziała w nich tę żywą zieleń pełną chęci istnienia. I nawet w postaci chłopaka idącego dwa kroki przed nią oraz w sylwetkach tamtych demonów zobaczyła coś odpowiedniego, jakby po raz kolejny uderzyła ją szczerość tej rzeczywistości.

- Jak tam, chłopaki? Coś się stało w Hays, że mnie wołacie? - zawołał wyjątkowo radośnie Daniel, znów przywołując w jej głowie obraz tego rozmownego nastolatka z okresu końca października.

Jego gesty stały się o wiele płynniejsze i stanowcze, jakby ktoś inny właśnie przejął jego ciało. Chociaż jego wygląd wciąż pozostawał taki sam, coś się zmieniło, jakby ktoś nakrył jakąś wystawną powłoką osobowość tego spokojnego, inteligentnego demona. Siedemnastolatek emanował sztucznością, a jego zawadiacki uśmiech, którym obdarzył Mike'a i dwójkę jego znajomych, z jej perspektywy był wyjątkowo wymuszony. Tylko czarne tęczówki pozostawały tak samo obojętne i chłodne, co dostrzegła dopiero, gdy się z nim zrównała. Sama ledwo nadążała za jego energicznym, skocznym krokiem, ale i tak szła na spotkanie ze swoim niedawnym napastnikiem. Ten z niedowierzaniem obserwował swojego byłego przyjaciela i jego towarzyszkę.

VenandiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz