Chude palce bordowowłosej siedemnastolatki sprawnie poruszały się, splatając włosy w dwa dobierane warkocze. Długie kosmyki ulegle poddawały się tej skomplikowanej dla An czynności. Sama Penny jednak była zbyt zamyślona, by pomylić się w kolejności zaplatania swoich ciemnoczerwonych włosów. Od ostatniej godziny prawie w ogóle się nie odzywała, krzątając się po całym mieszkaniu w nienaturalnym dla siebie skupieniu. To jednak nie dziwiło szatynki cierpliwie zajmującej miejsce na dużym łóżku swojej zamyślonej przyjaciółki. Czekała cierpliwie na to, by drugoklasistka nareszcie się nią zainteresowała i przetrząsnęła własną szafę w poszukiwaniu pasujących na zielonooką ubrań.
- Nie jestem pewna czy powinnyśmy tam iść - westchnęła w końcu Penny, co dało An znak, by odłożyć nareszcie książkę. Tę, którą czytała przez ostatnie dwie godziny. Teraz czekała je rozmowa, której wynik nie był dla niej zagadką od wyjścia z budynku liceum.
- Trzeba było się nie zgadzać, skoro miałaś wątpliwości - zauważyła Anastasia, nie wysilając się na dyplomatyczny ton w stosunku do Penny. Od lat nie bawiły się już w uprzejmości. Ich przyjaźń trwała zbyt długo, by bały się mówić prawdę.
- Nie wiedziałam jak zareagować. Nigdy wcześniej nikt nie zaproponował mi czegoś takiego... - zaczęła brązowooka, starając się zebrać myśli, lecz szybko przerwał jej chichot rówieśniczki. Ta usiadła wygodnie na krańcu łóżka, obserwując wnikliwie drugą nastolatkę z tajemniczym wyrazem twarzy.
- Mam ci zaraz zacząć wyliczać wszystkich chłopaków, którzy coś takiego ci już proponowali? Demony też? - zapytała retorycznie Anastasia, wiedząc, że bordowowłosa nie będzie ryzykować konfrontacji z nią w tym temacie. - Dostałaś kilkadziesiąt takich propozycji, ale każdą odrzuciłaś, nawet nie patrząc na intencje tych facetów - mówiła dalej szatynka, nie mając w planach odpuścić swojej przyjaciółce. Dobrze się bawiła przy uświadamianiu jej błędu.
- No to co się nagle zmieniło? Dlaczego zgodziłam się na jego propozycję? - spytała mocno rozdarta dziewczyna. Jej fryzura była już gotowa, ale ona sama nadal nie odwracała się od lustra, w którym widziała doskonale An.
- Nigdy nie sądziłam, że to powiem... - mruknęła cicho szatynka, nie chcąc wcale wypowiadać tych słów. - Ale Todd wcale nie jest aż tak zły. Ma w sobie trochę uroku. Zwłaszcza przy zamykaniu ludzi w męskich szatniach... - burknęła niezadowolona Anastasia, choć nikt nie skomentowałby i tak jej słów. Penny szybko wyciągnęła z niej dokładny przebieg wydarzeń z dnia meczu z Russell High School.
- Jest bardzo miły, ale...
- Zawsze musi być jakieś "ale"... - bąknęła An, zerkając na zegarek tykający niemrawo ponad głową jej przyjaciółki. Powoli zbliżała się godzina, w której Todd i Daniel mieli pojawić się i zabrać je do jakiegoś kina niedaleko ich osiedla, na którym mieszkała i Penny.
- Wiesz w co my się pakujemy tak dokładnie? - to pytanie po raz kolejny obiło się w głowie An. W ostatnim czasie zostało jej zadane zbyt dużo razy, lecz ona nadal nie znała odpowiedzi mimo jej starań, by ją odkryć. Aby to zrobić, musiała jednak zaryzykować. Musiała zrobić coś wbrew swoim własnym zasadom.
- Pytaj się wyroczni. Ja nie mam pojęcia - odparła zgodnie z prawdą Anastasia, wstając wreszcie z wygodnego łóżka przyjaciółki. Ta nareszcie obróciła się w jej stronę, starając się określić nastrój szatynki. - Ja wiem, że musimy się pospieszyć. Zaraz tu będą - uświadomiła brązowooką i stanęła w rozkroku na środku schludnie urządzonego pokoju. Dziewczyna w dwóch warkoczach jednak zmarszczyła brwi zdezorientowana. Nie rozumiała tego bojowego nastawienia niskiej siedemnastolatki.
- A! Musisz się przebrać! - zawołała niespodziewanie Penny, uświadamiając sobie przyczynę gotowości An. Dziewczyna słysząc to, załamała ręce.
CZYTASZ
Venandi
Fantasy"Równo o godzinie szesnastej szare niebo, które raz po raz wyrzucało z siebie kolejne fale dziecięcych łez, rozbłysło niebieskim blaskiem. W tym samym momencie w Europie, Azji, Afryce, Australii i obu Amerykach gęste obłoki rozsunęły się, by wpuścić...