Jeszcze jedno "Przepraszam!"

7 2 0
                                    

Spokój ulicy zdawał się oddawać niezmąconą ciszę, która właśnie swoją beztroską igrała w jej głowie. Powietrze, które bezwładnie uciekało spomiędzy jej różowych warg mieszało się z wieczornym chłodem, którego zdawała się nawet nie odczuwać. Niezbyt zainteresowana otoczeniem, wpatrywała się w kilka kęp żałośnie wyglądającej trawy. Żaden człowiek ani demon dotąd nie zjawił się w pustej uliczce prowadzącej do tego zapuszczonego placu zabaw. Jej nogi powoli poruszały piszczącą huśtawką, a wiatr kręcił zardzewiałą karuzelą, która jęczała oburzona dziwną władzą tego żywiołu nad nią samą.

- Anastasia Paul - rzucił ktoś za jej plecami, a ona uśmiechnęła się nieznacznie, czując w sobie przypływ nieznanego zapału.

- Witaj, Mike - odparła równie poważnie jak jej ukryty rozmówca. Dziewczyna wciąż sennie przypatrywała się ziemi pod sobą, pozwalając mu na skrytość. - Dzięki, że przyszedłeś - dodała po chwili namysłu.

- Byłem zbyt ciekaw, by odpuścić sobie spotkanie z tobą - przyznał bez ogródek, a ona zarejestrowała jakiś ruch ponad swoim ramieniem.

Młody mężczyzna w końcu wyłonił się zza jej pleców. Ciemnowłosy demon o imponującej posturze minął konstrukcję dla dzieci i podszedł do ławeczki ustawionej w poprzek mocno zniszczonego ogrodzenia. Anastasia zerknęła na niego całkowicie obojętna na jego postać. Oboje dobrze zdawali sobie sprawę, że mogli być dla siebie tak samo niebezpieczni. Choć ona długo obawiała się siły jego mięśni i ukrytego myśliwskiego noża, który krył się gdzieś za połami skórzanej kurtki, wcale nie miała zamiaru uciekać. Także on, dotychczas szczerze zaskoczony jej umiejętnościami, tym razem zdołał przysiąść się do niej bez widocznego zdenerwowania. Jego dłonie spokojnie spoczęły na jasnych jeansach, a ona wydawała się być zupełnie niezainteresowana wywoływaniem kolejnej iluzji.

- Co dokładnie powiedziała ci Zoe? - zapytała mimochodem, nie chcąc jeszcze dotrzeć do sedna problemu, z którego musiała mu się zwierzyć.

- Tylko, że będziesz potrzebowała mojej pomocy i powinienem cię wysłuchać. Zrobiłem, jak prosiła - wyjaśnił coraz bardziej rozluźniony, najprawdopodobniej dobrze odczytując jej intencje. - Nie wiem tylko, czy będę chciał ci pomóc - wtrącił jeszcze z pewnego rodzaju złośliwym błyskiem w atramentowych oczach.

- Nie będę tłumaczyć wszystkiego od początku - zastrzegła na wstępie, chwytając się silniej łańcuchów, by nieco mocniej się rozbujać. - Chciałabym skorzystać z twoich usług. Będę potrzebowała przeniesienia na drugą stronę granicy - wyrzuciła z siebie na jednym wdechu, a oczy chłopaka nagle się powiększyły.

- O! Co za zaskoczenie! - zaśmiał się ironicznie po chwili zawahania, gdy to odjęło mu z wrażenia mowę. - Wcześniej chciałaś mnie zabić, byleby uciec od tej zjawy, a teraz prosisz mnie o pomoc w przejściu przez granicę? Interesujące...

- Wiem, zdaję sobie sprawę z absurdu tej sytuacji - mruknęła niepocieszona jego reakcją. On tylko prychnął na tę odpowiedź.

- Byłaś gotowa zrobić wszystko, by tego uniknąć, a teraz przychodzisz akurat do mnie, by to wykonać - powtórzył po raz kolejny zszokowany. - Czekaj... Co się wydarzyło, że zmieniłaś zdanie? Rozumiem, że stało się z tobą coś dziwnego, co tłumaczyła mi Zoe, ale to wszystko jest wbrew logice.

- Chcę postąpić rozważnie - odrzekła dziewczyna wciąż niewytrącona z równowagi. - Wszystkiego pewnie dowiesz się, gdy będzie po wszystkim. Proszę cię tylko o tę jedną przysługę.

- Masz przy sobie Daniela. Jest w tym najlepszy. Dlaczego to on nie może wykonać tego rytuału? - podpytał żywo zainteresowany, poprawiając jakiś zaplątany o rogi kosmyk ciemnych włosów.

- Nie będzie w stanie tego wykonać.

- Zżył się z tobą - zauważył sprytnie, co była zmuszona potwierdzić. Na niekorzyść Daniela przemawiał jakiś dziwny sentyment, którym ją darzył. Zasmucona tym faktem przyznała rację swojemu dotychczasowemu wrogowi. - Kiedy mam przyjść na tę działkę?

- Masz dwie noce na przygotowanie tego. W czwartek równo w południe widzimy się na miejscu. Postaraj się być dyskretny. Mój brat i przyjaciółka mają się o tym nie dowiedzieć - upomniała go surowo, choć Mike wydawał się być niezbyt wyczulony na te ckliwe słowa.

- Wzbudzasz respekt, tylko dlatego tak dużo osób ci pomogło. Zdajesz sobie z tego sprawę, prawda? - zagaił niezobowiązany do wstrzemięźliwości wobec niej. - Nie wiem, czym dokładnie jesteś i co potrafisz, ale oni wszyscy poświęcili ci już o wiele zbyt dużo uwagi. Przywiązałaś ich do siebie, a mało kto to potrafi - mruknął, oddalając się myślami gdzieś daleko, zupełnie tak jak ona.

- Wiem, dlatego chcę zniknąć - wyszeptała Anastasia cichutko, obracając się w jego kierunku.

- Tylko ich tym wszystkim nie złam - przestrzegł mężczyzna całkowicie szczerze. - Oni wszyscy zasługują na o wiele więcej spokoju. Zniknij i już nigdy nie próbuj zamieszać w ich życiu, choćbyś to potrafiła - polecił jeszcze, wstając ze spróchniałej ławki. Poprawił kurtkę i obrócił się do niej plecami z zamiarem odejścia.

- Przepraszam za to, co ci się przydarzyło z mojej winy - bąknęła na sam koniec rozmowy, czując potrzebę na wypowiedzenie tych kilku słów przeprosin.

- Mnie nie masz za co przepraszać, Anastasio - rzekł zagadkowo i odszedł w ciemność, która już okryła całe osiedle na obrzeżach Hays.


VenandiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz