Sprawa honorowa

27 5 35
                                        

Anastasia z uwagą obserwowała piwne oczy przyjaciółki, które prześlizgiwały się po kolejnych literach obszernego tekstu. Czarne symbole ciągnęły się przez całe strony szkolnej gazetki oddzielane zaledwie kilkoma czarno-białymi zdjęciami. Bordowe włosy siedemnastolatki opadały bezwiednie na jej zmarszczone czoło, gdy kończyła czytać długi tekst. Kiedy dotarła do ostatniej linijki, lekki uśmiech, który towarzyszył jej od paru minut, rozszerzył się jeszcze bardziej, ukazując jej równe zęby. Urodziwa twarz nastolatki od razu pojaśniała.

- Przeszłaś samą siebie - pochwaliła Penny, kierując te słowa do swojej przyjaciółka. Ta zaśmiała się z pochlebnych słów, ale i tak pokiwała głową w geście podziękowania.

- To był najgorszy materiał do zrealizowania, który mi przydzieliła - podsumowała szczerze szatynka, nawiązując do zadania, którym obdarzyła ją nauczyciela łaciny.

- Jaki jest w takim razie następny? - zapytała bordowowłosa, odkładając na bok cienką gazetkę Hays High School.

- Chyba nie chcę wiedzieć - przyznała An od razu. - Jeszcze nie dostaliśmy tematów.

- Powinnaś częściej dostawać takie wyzwania - stwierdziła nagle Penny, ignorując odpowiedź na jej własne pytanie.

- Jesteś niemożliwa - mruknęła od niechcenia Anastasia, której zawtórował dziewczęcy śmiech.

Wnikliwe spojrzenie szatynki padło na jakiś punkt naprzeciw niej. Pierwszoklasiści korzystali z dosyć swobodnego dnia, jakim był dla uczniów tego liceum wtorek. Demony w wieku brata An biegały za zniszczoną już piłką, którą najpewniej znaleźli w składziku przy sali gimnastycznej. Starsze, rogate istoty także korzystały z wyjątkowo dobrej pogody, rozsiadając się na pobliskich ławkach i stolikach, raz po raz wybuchając głośnym śmiechem. Ten wtorek był wyjątkowo spokojnym dniem. Nauczyciele po całym tygodniu szkolnych imprez i wizyt kuratorów całe dnie przesiadywali w pokoju nauczycielem, odwołując nawet niektóre lekcje. Dzięki temu do szkoły chodziło o wiele mniej uczniów, z czego najbardziej cieszyli się ludzie.

- Will, idziesz dzisiaj do Brada? - zapytała szatynka, zwracając się do swojego młodszego brata. Piętnastolatek milczał już od jakiejś godziny, zajęty swoim obiadem, który wykupił na szkolnej stołówce.

- Tak - potwierdził, choć jego głos nie miał typowej dla siebie barwy. Oschły ton jednak nie zwrócił uwagi nastolatki. - Dawno nie szwędaliśmy się po okolicy. Może wpadniemy też do reszty - objaśnił już nieco milszym głosem. Anastasia kiwnęła głową, rozumiejąc jego słowa.

- Jak chcesz to mogę do ciebie wpaść - zaproponowała Penny, lecz dziewczyna nie zareagowała, przypatrując się małym grupkom demonom. - Anastasia! - przywołała ją do porządku brązowooka.

- Przepraszam, nie spałam dzisiaj zbyt dobrze - odparła nieśmiało, ale jej słowa szybko zginęły, przyćmione przez parsknięcie Willa. - O co chodzi? - spytała zirytowana tą reakcją.

- Nic, nic - odparł z uśmiechem chłopak, powracając do jedzenia w białym, styropianowym pudełku. Penny przypatrywała się górze białego ryżu i dwóm kawałkom mięsa. Will, gdy tylko to zauważył przybliżył się od niej ostentacyjnie, by mogła poczuć intensywną woń jedzenia.

- Odsuń się, nie jadłam śniadania - ostrzegła groźnie Penny, lecz nadal patrzyła łakomie na posiłek.

Piętnastolatek przewrócił zmęczony oczami, ale i tak wyciągnął w jej stronę pudełeczko. Brązowe oczy nastolatki od razu rozbłysły radośnie. Chwyciła prędko opakowanie i przyjęła z wdzięcznością plastikowy widelczyk. Anastasia z rosnącym rozbawieniem przyglądała się całej tej scenie. Penny jednak nie zdawała sobie z tego sprawy, gdy nabijała spory kawałek mięsa na widelec.

VenandiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz