Krwistoczerwone promyki słońca omiatały niechętnie postać siedemnastolatki. Jej krótkie, brązowe włosy, których końcówki pofarbowane były na jasny, kontrastowy kolor, powiewały nerwowo na wietrze, przypominając jej o jesiennej aurze poranka. Baczne, bladozielone oczy dziewczyny spokojnie lustrowały otoczenie wokół niej. Początek października był zawsze wyjątkowo deszczowym okresem, ale ten dzień już od rana zapowiadał się szczególnie pogodnie. Na czerwonym niebie nie było ani jednej chmurki, a mróz zelżał już wraz ze wschodem słońca. To skłoniło wielu ludzi do wypuszczenia dzieci samych do szkół przez osiedle. Dlatego właśnie teraz podążała wybrukowanym chodnikiem za grupką dziesięciolatków spieszących się do osiedlowej, niewielkiej szkółki. Dzieciaki miały na plecach tornistry, a w drobnych rączkach worki na strój sportowy. Jedna z dziewczynek raz po raz oglądała się za siebie, mierząc ją sceptycznym wzrokiem. Ze zrozumieniem obserwowała, jak mała blondyneczka rozgląda się po ulicy i po zaułkach między kolejnymi, niskimi domami. Podobnie zachowywała się dwójka nastolatków idących po drugiej stronie drogi. Mimo swojego dorosłego wyglądu i zapewne dużej siły, wcale nie byli pewni tego, czy ktoś nie idzie za nimi lub nie czai się w kolejnej bocznej uliczce.
Siedemnastolatka uniosła lekko głowę do góry, by przyjrzeć się ogrodom pobliskich budynków. W każdym z nich rosły dziko rośliny, które z trudem przetrwały w tak ciężkim klimacie, jaki panował od lat na Ziemi. Te kwiaty nie mogły bać się przymrozków ani wichur, a duża ilość wody musiała być przez nie akceptowana. Większość z nich po kilku latach gniła w końcu z jej nadmiaru, ale pozostałe zazwyczaj wyrastały bujne. Idąc wąską ulicą, zauważała za każdym metalowym płotem trawniki pełne chwastów lub dzikie róże pnące się tak szybko i tak wysoko, że oplatały w tak krótkim czasie całe ogrodzenia. Wszystkie stworzenia na Ziemi, które nie przystosowały się do zmiennych i ekstremalnych warunków prędzej czy później umierały, robiąc miejsce dla nowych gatunków, które także ukazywały się to w jednym, to w drugim ogrodzie.
- Zamiast patrzeć się na kwiatki, powinnaś rozglądać się za siebie - przerwał jej te obserwacje piskliwy, męski głos.
Dziewczyna zerknęła w lewo, odwracając spojrzenie od szarych domostw i zaniedbanych działek. Koło niej szedł krok w krok piętnastolatek łudząco do niej podobny. Jej brat był już niewiele wyższy od niej samej. Jego równo przycięte, brunatne włosy rozwiewał październikowy wiatr. Jego seledynowe tęczówki tak samo przenikliwie badały wszystkie idące wokół nich osoby. Zadarty nos i wyraziste rysy twarzy dodawały chłopcu nie tylko kilku dodatkowych lat, ale i niezwykłej w tym wieku urody.
- Wiem, że ty jesteś czujny, więc mogę się porozglądać - odparła wymijająco dziewczyna, chcąc pochwalić piętnastolatka i zmienić temat, lecz ten nie dał się zbić z tropu.
- Zeknij lepiej na Agnes Dr - poradził jej brat, a ona bez protestów wykonała polecenie, co okazało się dobrym ruchem.
Z niedługiej uliczki, prowadzącej do paru domków na obrzeżu ich osiedla, wyszła dwójka nastolatków w jej wieku. Wszystko wyglądałoby normalnie gdyby nie to, że na ich głowach dostrzegła krótkie, baranie rogi. Dla większości ludzi na świecie ich widok przyprawiał o dreszcze, jednak ona i jej brat spoglądali na to trzeźwym, nierozkojarzonym wzrokiem. Długie narośla na głowach i czarne tęczówki podkreślały grozę demonów w oczach zwykłych śmiertelników. Rodzeństwo zauważyło to w zbyt nagłym zachowaniu małych dzieci, które widząc dwójkę magicznych istot, uciekły tak szybko, na ile pozwoliły im ich krótkie, małe nóżki. Dwójka nastolatków na równoległym chodniku także zaczęła zachowywać się nienaturalnie, gdy ona i jej brat minęli zaułek, a za nimi zaczęły iść śmiejące się z czegoś demony.
- O której dzisiaj kończysz? - zapytała, ignorując rechot dwójki nastolatków idących za nimi. Powoli zbliżali się do wysokiego gmachu, w którym mieściła się iść szkoła średnia. Do niej podążały też najprawdopodobniej te dwa młode demony.
CZYTASZ
Venandi
Fantasy"Równo o godzinie szesnastej szare niebo, które raz po raz wyrzucało z siebie kolejne fale dziecięcych łez, rozbłysło niebieskim blaskiem. W tym samym momencie w Europie, Azji, Afryce, Australii i obu Amerykach gęste obłoki rozsunęły się, by wpuścić...