Obraz cichego, całkowicie niewinnego Hays był możliwy do zobaczenia jedynie wczesnym rankiem. To właśnie wtedy to śmiertelnie groźne nocą i dniem miasteczko zamieniało się w nieruchomy układ ulic i szachownice budynków. Około godziny czwartej nad ranem z Hays uciekała dusza buntownika, a pozostawał jedynie szkielet amerykańskiej mieściny. Takiej całkowicie przypadkowej, niezastanawiającej przejezdnych. Gdzieniegdzie ćwierkały ptaki, dzikie psy i koty poszukiwały w przewróconych koszach pożywienia, a pojedynczy ludzie przemykali ostrożnie między opuszczonymi domami.
Niewinność - takie słowo przychodziło na myśl An, gdy wyglądała przez okno na tereny otaczające Hays. Wiedziała jednak, że było ono wielkim kłamstwem, a nawet obelgą dla tego dzikiego miasta. Sama nie lubiła go tak uśpionego, wolała, gdy tętniło nocnym życiem. Uwielbiała jego niebezpieczny charakter. Kusiło ją poczuciem przyspieszonego tętna, adrenaliny. Miała wrażenie, że Hays było jej przyjacielem, chociaż było tylko ogólną jednostką nie mówiącą nic konkretnego. A jednak gdy wychylała się przez ramę okna z kubkiem parującej herbaty, odczuwała że ten spokój tego dnia był jej potrzebny.
Za duża koszulka Daniela powiewała na chłodnym wietrze, maskując zbyt krągłe kształty brzucha, bioder i pośladków. Ręce opierała o zakurzony parapet, a nogi silnie przywarły do startego parkietu. Nie przeszkadzały jej te niedoskonałości sypialni, w której spędziła całą noc i poranek. Od paru godzin rozmyślała, oczekując na słowa powitania ze strony nastolatka, który póki co spał smacznie po nocy pełnej wrażeń. Okryła go z uczuciem kołdrą, a sama ubrała jedną z jego koszulek, by nie powracać myślami do ostatniej rozmowy pod jej własnym domem. A raczej budynkiem, który tytułowała tak jedynie z czystego sentymentu. Jeszcze parę minut temu krzątała się po dolnej części hangaru, uważając na wszelkie głośne hałasy, które mogłyby zbudzić śpiących. Zaparzyła herbatę i wróciła do okna, które ją tak tego dnia kusiło. Szare poły koszulki odkrywały jedynie bladą skórę nóg i rąk, które nie odznaczały się już dziwnymi liniami. Oprócz niknących między brunatnymi kosmykami rogów i czarnych tęczówek wyglądała jak dawniej. I podobała się sobie w tym niechlujnym wydaniu z rozczochranymi włosami, bez ani grama sztuczności i powagi.
- Anastasia? - zapytał zachrypnięty głos po jej lewej stronie, przywołując na jej usta delikatny uśmiech.
- Jak się spało? - spytała beztrosko, przytulając gorące naczynie do swojej klatki piersiowej. Daniel początkowo nic nie odpowiedział, otępiały szukał swoich zagubionych ubrań, które Anastasia ułożyła na stoliku przy łóżku.
- Nie spałaś - zauważył, przypatrując jej się w konsternacji.
- W ogóle - zgodziła się z uśmiechem na twarzy An. - Niedługo niepotrzebny mi będzie sen - przypomniała mu dobitnie, choć to nie wytrąciło go z równowagi. Musiał pogodzić się z jej decyzją.
- Racja...
- Musimy zająć się tym wszystkim jak najszybciej. Will i Penny mają przyjść tu około południa. Trzeba obudzić wszystkich - zadecydowała wciąż łagodnym tonem. Chociaż chciała się spieszyć, wciąż tkwiła w pewnego rodzaju bańce, która miała utrzymać ją przy tej rzeczywistości.
- Tak jasne. Już idę ich obudzić.
Demon wciągnął na swoje nogi jeansy, a gołą klatkę piersiową przykrył nieudolnie ciemną bluzą. Szukał gdzieś swoich butów, ale znalezienie ich nie było wcale takie proste, więc po chwili zrezygnował i ruszył do drzwi boso. Całkowicie zaspany położył dłoń na klamce, rzucając An jeszcze jedno nieopatrzne spojrzenie.
- Dziękuję ci za tę noc - rzucił tylko i, nawet nie czekając na jej reakcję, wyszedł, by obudzić pozostałych.
Anastasia chwilę czekała, by określić, w kierunku której sypialni udał się jej rówieśnik. W końcu do jej uszu doszedł odgłos jego kroków, gdy pokonywał kręcone schody prowadzące na piętro. Po chwili namysłu ruszyła do drugich drzwi znajdujących się w pokoju. Zatrzymała się tuż pod nimi i wzięła głęboki wdech. Bała się zapukać, lecz w końcu jej kostki dotknęły lichego drewna. Dwa oddechy - tyle dokładnie trwało oczekiwanie na głos chłopaka, który pozwolił jej wejść do swojej sypialni. Zrobiła to jednak z dużym wahaniem, wciąż kurczowo trzymając się ucha kubka z herbatą. Całkowicie niezainteresowana wnętrzem pomieszczenia, przekroczyła próg i zamknęła za sobą drzwi.
CZYTASZ
Venandi
Fantasy"Równo o godzinie szesnastej szare niebo, które raz po raz wyrzucało z siebie kolejne fale dziecięcych łez, rozbłysło niebieskim blaskiem. W tym samym momencie w Europie, Azji, Afryce, Australii i obu Amerykach gęste obłoki rozsunęły się, by wpuścić...