Zmienne godziny

15 5 9
                                    

Anastasia bez większego zainteresowania przyglądała się domom, które mijał rozpędzony samochód. Cała ulica, której rozkład miała wyryty w głębi umysłu, pogrążona była w całkowitym mroku. W niewielkich, jednorodzinnych domach wszyscy już spali zmęczeni wykańczającą pracą i nauką. Okna ziały niepokojem przez ciemność, która kłębiła się w klaustrofobicznych pomieszczeniach i uciekała przez szyby na zewnątrz. Także zaniedbane ogrody już dawno ułożyły swoje rośliny do snu, zamykając blade pąki róż, które wciąż kwitły, nie zważając na miesiąc, który widniał w kalendarzu.

- Niedługo będziemy - poinformował ją ktoś, lecz te słowa dochodziły do niej, dudniąc cicho w jej umyśle i po raz kolejny rozbudzając niesamowicie silny ból głowy. Chciała pozbyć się tych głosów, lecz one usilnie powracały.

- Nasi rodzice będą wiedzieli, co z tym zrobić - zapewnił ją Todd, a to zdanie obiło się o jej podświadomość, która chciała je od siebie odsunąć. Właśnie coś w jej środku rozdzierało jej myśli na dwie połowy. Jedna z nich przyciągała ich wypowiedzi, a druga starała się postawić wysoki mur w obronie przed nimi.

- Gorąco tutaj.

Chwilę zastanawiała się nad tymi słowami. Ledwo słyszalne, wręcz słabe. Niezbyt składne, jakby ktoś wypowiedział je mimowolnie. Intuicyjne i szczere. Dziwnie jej bliskie, choć nie do końca znane. Dopiero, gdy zaczęła się nad tym głowić, doznała olśnienia. To właśnie ona je wypowiedziała. Nie, nie wypowiedziała. Ona po prostu je wyartykułowała w myślach. Zwykłe rozmyślanie nie było czymś nadzwyczajnym, choć to przykuło uwagę trzech nastolatków siedzących z nią w tym samym aucie. Obrócili się w jej stronę zszokowani. Nawet kierujący samochodem Adrian, zerknął na nią w lusterku. Uśmiechnął się bezwiednie słysząc coś, co miało imitować jej głos.

- Dużo się zmieniło, ale nadal kaleczysz łacinę - roześmiał się, nawiązując z nią kontakt wzrokowy. Dziewczyna zaskoczona tak dowcipnym komentarzem zaczęła przypatrywać się ze złością w odbicie blondyna w lusterku. Instynktownie zwęziła oczy tak mocno, że było widać tylko ciemne jak węgiel źrenice.

- Wolałam, kiedy byłeś małomówny - rzuciła nieprzyjemnie, nie przerywając walki na wzrok, którą zaczęła toczyć z demonem. Pomimo zaciętej miny Adriana, tej wypowiedzi towarzyszył gromki śmiech Todda.

- A sądziłem, że już bardziej złośliwa być nie możesz - odbił pałeczkę rogaty chłopak, zerkając na i tak pustą ulicę. Powoli zbliżali się do celu.

- Urocze - zachichotał znowu szatyn, który siedział tuż obok blondyna, przypatrując jej się uważnie z tajemniczym wyrazem twarzy.

- Wyglądam aż tak źle, że się tak patrzysz? - spytała Anastasia, której samopoczucie nieco poprawiło się od momentu obudzenia się w bibliotece w Hays High School, choć nadal nie była zbyt pewna zachowania swojego organizmu.

- Nie - zaprzeczył od razu, nie chcąc wprawiać jej w zakłopotanie. - Może wcześniej zbytnio ze sobą nie rozmawialiśmy, ale widuję cię od dziecka. Muszę się przyzwyczaić do zmiany - wyjaśnił Todd, którego zmęczona, chociaż nadal pogodna twarz rozpromieniła się właśnie dzięki szerokiemu uśmiechowi.

- Myślałem, że obdarzysz ją jakimś tandetnym komplementem i już chciałem apelować do ciebie o zapanowanie nad sobą - prychnął Adrian, uważnie obserwując drogę. Nie śmiał unieść wzroku na swojego przyjaciela, najprawdopodobniej spodziewając się nieprzychylnej reakcji. Ta nastąpiła szybko pod postacią lekkiego uderzenia Adriana w ramię przez szatyna. - Nie chcesz bym to ja ci oddał!

- Lepiej przyspiesz, bo robi się późno. Lepiej nie budzić całej rodziny, bo zanim nam pomogą, wywalą nasze materace na dwór i każą spać na zewnątrz - poradził mu Todd, nie chcąc dalej ciągnąć tego tematu, chociaż wcale nie miał zamiaru zamilknąć. Tego postanowienia jednak nie trzymał się Daniel, który od czasu ich rozmowy w czytelni nie decydował się na angaż w jakiekolwiek dyskusje.

VenandiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz